ŚwiatAutor "Kartoteki Stalina": najmłodsza ofiara represji mogła mieć kilka tygodni

Autor "Kartoteki Stalina": najmłodsza ofiara represji mogła mieć kilka tygodni

Najmłodsza ofiara mogła być nawet tygodniowym niemowlęciem, które oczywiście sądzili razem z rodzicami jako członka rodziny represjonowanych. Jednak nawet w stosunku do niego wszczynano osobną sprawę kryminalną - mówi w wywiadzie dla Telewizji Biełsat białoruski dziennikarz.

Autor "Kartoteki Stalina": najmłodsza ofiara represji mogła mieć kilka tygodni
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Bundesarchiv, Bild 183-18688-0004 / CC-BY-SA

08.03.2013 | aktual.: 08.03.2013 16:00

W czwartek białoruskie Radio Swaboda opublikowało "Kartotekę Stalina" - listę nazwisk 60 tys. ofiar represji stalinowskich z lat 30. ubiegłego wieku. Do każdej pozycji przypisany jest krótki biogram, na liście jest wielu Polaków. Autorem "Kartoteki Stalina" jest właśnie Dubawiec.

Jak podkreśla, informacje o ofiarach stalinizmu pochodzą z Archiwum Centralnego KGB Białorusi znajdującego się w Mińsku. - Na początku lat 90. otrzymałem te zestandaryzowane dane w formie tabel. Wraz z dojściem do władzy Łukaszenki, dostęp do archiwów jednak zamknięto - opowiada dziennikarz.

Dubawiec wskazuje, że jednym z najczęstszych zarzutów stawianych przez NKWD w latach 30., było szpiegostwo na rzecz Polski. - I co ciekawe, o ile na Witebszczyźnie (wchodzącej w skład ZSRR - red.) w latach 1937-38 wydawano wyroki śmierci, to na Grodzieńszczyźnie i innych terenach przyłączonych po w 1939, oskarżeni otrzymywali za to już tylko 3-5 lat łagru lub zsyłki - zauważa.

Jak tłumaczy, działo się tak dlatego, że "w 1938 r. w całym ZSRR skazano i stracono ogromną rzeszę ludzi na podstawie zmyślonych zarzutów". - Wtedy też ukazał się słynny artykuł Stalina "Zawrót głowy od sukcesów". Był to sygnał dla organów, by zmniejszyć "przerób" i karać nie tak surowo i nie tak masowo - wyjaśnia.

Co najgorsze, dla stalinowskich oprawców nie liczył się nawet wiek ich ofiar. - Najmłodsza ofiara mogła być nawet tygodniowym niemowlęciem, które oczywiście sądzili razem z rodzicami, jako członka rodziny represjonowanych. Jednak nawet w stosunku do niego wszczynano osobną sprawę kryminalną. Rozstrzeliwać można było osoby skazane od 12. roku życia. Przed 1937 r. w tej sprawie wprowadzono niejawną dyrektywę - mówi Dubawiec.

By paść ofiarą represji, wystarczyła jedynie niewłaściwa narodowość. - Polacy właściwie automatycznie trafiali do kategorii "polskich szpiegów". NKWD otrzymywało "zamówienia" na konkretne kategorie skazanych i łatwo było przypisać do tej kategorii sowieckich obywateli polskiego pochodzenia. Choć nie tylko Polacy, ale również Białorusini, Żydzi i Rosjanie "szpiegowali" na rzecz Polski. Jeśli trafiał się Łotysz, to z automatu stawał się agentem łotewskiego wywiadu, choć ta kategoria była znacznie miej liczna niż "polskij szpion" - opowiada.

Dubawiec opisuje też, jakie było najbardziej kuriozalne oskarżenie, z jakim się spotkał. - W Witebsku działała pralnia prowadzona przez Chińczyków, prawdopodobnie imigrantów z Mandżurii, która była centrum życia kilkusetosobowej chińskiej diaspory. Wszyscy oni zostali rozstrzelani jako japońscy szpiedzy.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)