Autoplagiaty na uczelniach
Jak bez większego wysiłku i kosztów zrobić
magistra po licencjacie - pyta "Gazeta Wyborcza" i odpowiada:
wystarczy przedstawić pracę licencjacką jako magisterską.
Autoplagiat jest już zmorą na uniwersytecie w Toruniu, jest też
znany na innych uczelniach. I na razie bezkarny.
07.04.2005 | aktual.: 07.04.2005 07:18
Romek (imię zmienione) najpierw skończył trzyletnie studia licencjackie z zarządzania w jednej ze szkół wyższych północnej Polski. Potem przeniósł się na wydział nauk ekonomicznych i zarządzania Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Swoją starą pracę licencjacką przedstawił jako magisterską - uzupełnił ją tylko wstępem i założeniami badawczymi, treść została ta sama. Został magistrem.
- Student musi napisać dwie różne prace, mówi tymczasem dr Ryszard Lorenczewski, prodziekan wydziału ekonomicznego UMK. Na tym wydziale wykryto jeszcze kilka autoplagiatów. Pochodziły ze szkół w Płocku i Kołobrzegu.
Autoplagiaty pojawiły się też na Uniwersytecie Warszawskim. - To dla nas zupełnie nowy problem - mówi Artur Lompart, rzecznik uczelni. Na UW, podobnie jak na 13 innych polskich szkołach wyższych, działa internetowy serwis plagiat.pl, który pomaga wykrywać oszustów ściągających całe fragmenty z internetu. Ale w przypadku autoplagiatu pracy magisterskiej jest on zawodny. - Jeśli licencjat nie był kopią czegoś, co już krążyło w internecie, program tego nie wyłapie, powiedziano "Wyborczej" na UMK, gdzie zresztą nie wdrożono programu plagiat.pl.
Co grozi autoplagiatorom? Na UMK oszustów odesłano do komisji dyscyplinarnej, która może wnioskować do władz uczelni nawet o ich wyrzucenie. Ale to się jeszcze nie zdarzyło. (PAP)