Automaty do gier dzielą ministrów
MSWiA chce likwidacji tysięcy automatów do
gier hazardowych. To wbrew planom resortu finansów, który
przygotowuje zmiany w ustawie o grach losowych - pisze
"Rzeczpospolita".
Chodzi o tzw. automaty do gier z niską wygraną, czyli np. popularnego jednorękiego bandytę. Wrzucając do maszyny monetę, przy dużym szczęściu można wygrać za jednym razem do 15 euro. Takich automatów w Polsce, według oficjalnych danych, jest około 20 tysięcy. Stoją najczęściej w barach, na dworcach autobusowych i kolejowych.
Według Komendy Głównej Policji działalność salonów z automatami do gier jest wykorzystywana przez gangi do prania pieniędzy. Dzieje się tak, bo właściciele automatów nie muszą prowadzić skrupulatnej ewidencji wygranych i przegranych, więc nie sposób sprawdzić, skąd pochodzą pieniądze wrzucane do maszyn.
Policja twierdzi, że przestępcy mogą bez kłopotu zdobyć zaświadczenia o fikcyjnych wygranych, które później pokazują organom ścigania.
Tymczasem we wstępnym projekcie nowelizacji ustawy o grach losowych, który koordynuje Ministerstwo Finansów, o likwidacji automatów nie ma ani słowa. Dlaczego? To w Polsce świetnie prosperujący biznes, przynoszący krociowe zyski, także państwu. Z raportu resortu finansów wynika, że przychody Skarbu Państwa z automatów tylko w 2005 roku wyniosły ponad 1,3 mld złotych. To, dla porównania, o blisko 300 mln zł więcej niż zyski z funkcjonowania kasyn. (PAP)