Autolustracja szefa PKW odroczona
Do 17 listopada Sąd Lustracyjny odroczył autolustrację przewodniczącego Państwowej
Komisji Wyborczej Ferdynanda Rymarza. Sam wniósł on do sądu o
oczyszczenie z zarzutu tygodnika "Wprost", jakoby był agentem
służb specjalnych PRL.
27.09.2005 | aktual.: 27.09.2005 12:10
65-letni Rymarz złożył wniosek o autolustrację po opublikowaniu w sierpniu w tygodniku "Wprost" sformułowania, że w Instytucie Pamięci Narodowej zachowały się dokumenty, z których wynika, iż mógł on być agentem służb specjalnych PRL - najpierw wojskowych, a potem cywilnych, o pseudonimach Czarny i Fred.
Proces formalnie się zaczął, ale nie doszło do żadnych czynności procesowych, gdyż IPN nie zakończył jeszcze poszukiwań wszystkich akt w swych archiwach na temat Rymarza.
Proces został utajniony; nieoficjalnie wiadomo, że na wniosek samego Rymarza. On sam oświadczył dziennikarzom, że "sposób prowadzenia sprawy, to jego suwerenna decyzja". Rymarz, który występuje bez adwokata, nie będzie wnosił o żadnych świadków.
Wszczynając proces 18 sierpnia, sąd zaznaczył, że bardzo szybka reakcja sądu wynika z funkcji Rymarza i wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Sam Rymarz podkreślał wtedy, że nie chodzi mu "o dobro osobiste, ale o interes publiczny". Nie zawiesi on swej funkcji na czas procesu.
Sąd zwrócił się wtedy do IPN o przesłanie materiałów związanych z Rymarzem. Wystąpił też do "Wprost" z pytaniem, czy dziennikarze mają jakieś inne materiały, świadczące o ewentualnej współpracy Rymarza ze służbami specjalnymi PRL.
Rymarz ukończył prawo na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Po studiach pracował jako prokurator, radca prawny, a od 1974 r. także jako adwokat. W 1990 r. został zastępcą prokuratora wojewódzkiego w Lublinie, następnie doradcą ministra sprawiedliwości i wreszcie zastępcą prokuratora generalnego. W 1993 r. został sędzią Trybunału Konstytucyjnego, a rok później członkiem Państwowej Komisji Wyborczej. Od 1998 r. jest przewodniczącym PKW.
Toczą się także inne autolustracje osób chcących się oczyścić z zarzutu agenturalności - sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzeja Przewoźnika, byłej rzeczniczki rządu Tadeusza Mazowieckiego Małgorzaty Niezabitowskiej, opozycyjnego wydawcy z PRL Henryka Karkoszy.
Wciąż nie jest też jeszcze zakończona autolustracja Leszka Moczulskiego, wobec którego sąd I instancji orzekł w kwietniu tego roku, że w latach 1969-77 ten historyczny lider KPN był agentem SB.
Sąd Najwyższy ma zaś wkrótce przesądzić, czy autolustracji może podlegać także szef departamentu w MSZ Henryk Szlajfer, niedoszły ambasador Polski w USA.