ŚwiatAung San Suu Kyi nie chce używać nazwy "Myanmar", lecz "Birma"

Aung San Suu Kyi nie chce używać nazwy "Myanmar", lecz "Birma"

Liderka birmańskiej opozycji Aung San Suu Kyi zaprotestowała przeciwko używaniu nazwy "Myanmar" zamiast "Birma" na określenie ojczystego kraju - poinformował "Financial Times".

Aung San Suu Kyi nie chce używać nazwy "Myanmar", lecz "Birma"
Źródło zdjęć: © AFP | Soe Than Win

Nazwa "Birma" została zastąpiona przez "Myanmar" w 1989 roku przez juntę wojskową. Decyzja ta budziła od początku wiele kontrowersji i nie była powszechnie akceptowana. Przyjęta przez ONZ nie została jednak uznana przez wiele krajów zachodnich. Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i Francja nadal używają nazwy "Birma" (ang. Burma), choć obecnie rozważają one zrewidowanie stanowiska w tej kwestii, podobnie jak liczne organizacje pozarządowe, które do tej pory używały "Birmy" w proteście wobec poprzedniego reżimu.

Aung San Suu Kyi, wybrana do parlamentu 1 kwietnia br. w wyborach uzupełniających, odrzuciła żądania komisji wyborczej, która domaga się zaprzestania używania nazwy "Birma". Argumentując, że poprzedni reżim zmienił nazwę kraju "bez konsultacji z opinią publiczną", Suu Kyi oświadczyła, że będzie używać takiej nazwy, jaką uważa za słuszną.

To już drugi konflikt między Suu Kyi i władzami. W kwietniu opozycjonistka opóźniła o tydzień swój debiut w parlamencie z powodu zastrzeżeń wobec przysięgi składanej przez nowych parlamentarzystów, która wymagała deklaracji poszanowania konstytucji. Miało to być wyrazem sprzeciwu wobec dokumentu obowiązującego w czasie rządów wojskowych.

Obecny spór może pogłębić trudną sytuację Narodowej Ligi na rzecz Demokracji (NLD) pani Suu Kyi w parlamencie zdominowanym przez prorządowych posłów i spowolnić proces reform - pisze "Financial Times". Stanowisko Suu Kyi potwierdził rzecznik NLD. - Przez stulecia używaliśmy nazwy "Birma". Nie jest to niezgodne z prawem.

Sprawa budzi jednak zastrzeżenia zachodnich dyplomatów, a nawet osób popierających NLD, wśród których bezkompromisowość liderki opozycji nie jest dobrze widziana. Kilku dyplomatów określiło uwagi Suu Kyi jako "niezwykle niefortunne" a nawet "śmieszne".

"Financial Times" przytacza opinię Thitinana Pongsudhiraka, profesora ekonomii politycznej na tajlandzkim Uniwersytecie Chulalongkorn. Jego zdaniem spór może wydawać się błahy, jednak jego konsekwencje mogą być niebezpieczne.

W 2011 roku władzę w Birmie przejął cywilny rząd kontrolowany jednak wciąż przez wojsko, który wyraził chęć dialogu z demokratyczną opozycją i przywrócił legalność partii NLD. Jeśli Aung San Suu Kyi nie zmieni stanowiska, proces pojednania będzie "niepotrzebnie utrudniony" - przewiduje Thitinan Pongsudhirak.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)