Atomowy konflikt na Bliskim Wschodzie coraz bliżej
Zbudowanie przez Iran bomby atomowej spowoduje polityczne trzęsienie ziemi na Bliskim Wchodzie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Tomasz Otłowski, analityk ds. bezpieczeństwa międzynarodowego i znawca tematyki bliskowschodniej. Z pewnością doprowadzi do atomowego wyścigu zbrojeń w regionie. Będzie jak palący się papieros na stacji benzynowej. Izrael może zaatakować Iran w drugiej połowie roku.
18.02.2010 | aktual.: 02.09.2011 17:41
- Jeśli Teheran wejdzie w posiadanie broni jądrowej zaniepokojeni sąsiedzi nie będą czekać - zauważa Otłowski. Kraje takie jak Arabia Saudyjska, Egipt czy Turcja prowadzą zaawansowane cywilne programy atomowe, które mają drugie - militarne - dno. Najbliżej zbudowania bomby jądrowej jest Arabia Saudyjska, z którą technologiami nuklearnymi dzielą się prawdopodobnie Pakistan i Chiny.
Bliskowschodni appeasment
- Wszystko wskazuje na to, że pewnego dnia Irańczycy ogłoszą, że wzbogacili uran nie do 20% a do 90% i mają pierwszy ładunek jądrowy - przewiduje Otłowski, były szef działu analiz przy Biurze Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta RP.
Iran doskonale rozgrywa różnice zdań między mocarstwami z Rady Bezpieczeństwa ONZ. Dzięki temu może być spokojny, że sankcje, o których się wciąż dyskutuje, nie będą skuteczne - o ile w ogóle zostaną uchwalone. Tłem wokół prób nałożenia sankcji na Iran jest bowiem strategiczna gra Pekinu i Moskwy na osłabienie pozycji Waszyngtonu.
Pozycja Ameryki słabnie sukcesywnie od kilku lat. Proces ten zaczął się już za prezydentury Busha. - To co robi teraz administracja Baracka Obamy pogłębia jedynie ten proces. - Podejmując próby nowego otwarcia na Iran, Waszyngton sam strzela do własnej bramki - zauważa Otłowski. - Moskwa i Chiny podbijają cenę kompromisu ws. Iranu - podkreśla analityk.
Ofiarą rozgrywki wokół Iranu stała się również Polska. Rosja niejasno obiecywała Amerykanom poparcie dla sankcji, jeśli USA zrezygnują z rozmieszczenia z elementów tarczy antyrakietowej w Europie Środkowej. 17 września 2009 Waszyngton ogłosił, że odstępuje od budowy wyrzutni rakiet i radaru w Polsce i Czechach.
Rosja wciąż nie poparła sankcji, a Iran robi swoje: wzbogaca uran do 20%, przeprowadza próby zaawansowanych technologii rakietowych, stosuje agresywną retorykę i odrzuca kompromisowe propozycje wzbogacania uranu zagranicą. - W ten sposób sukcesywnie przekracza kolejne, zdawałoby się nieprzekraczalne, "czerwone linie", nie ponosząc żadnych konsekwencji z tego tytułu - zauważa Otłowski. Przypomina to przedwojenną politykę appeasementu wobec Hitlera.
- Reżim irański, niestety, liczy się wyłącznie z postępowaniem siłowym - podkreśla Otłowski. - Należy przypuszczać, że jedynym rozwiązaniem jest operacja militarna - dodaje. Amerykanie, jak się wydaje, pogodzili się już z faktem, że Iran będzie mocarstwem nuklearnym.
Teheran z pewnością szybko nie zbuduje kilkudziesięciu głowic, które mogłyby zmiażdżyć np. Stany Zjednoczone. Będzie posiadał kilka głowic. Taki arsenał wystarczy mu z pewnością, by skutecznie straszyć zagładą Izrael.
Papieros na stacji benzynowej
Nawet jeśli "równowaga strachu" powstrzyma regionalne mocarstwa nuklearne przed użyciem broni jądrowej, to irańska bomba - ze względu na ilość konfliktów na Bliskim Wschodzie - będzie jak palący się papieros na stacji benzynowej. "Przez przypadek" może spowodować wielki wybuch. Jego skutki dotkną całego świata. - Jeśli jeszcze ktoś coś może zrobić z Iranem, to tylko Izraelczycy - analizuje Otłowski. Jego zdaniem atak mógłby nastąpić w drugiej połowie tego roku, gdy amerykańskie jednostki frontowe opuszczą Irak. Teheran nie mógłby wówczas w odwecie za atak Izraela uderzyć na amerykańskie bazy bojowe w Iraku.
Izraelski nalot na irańskie instalacje nuklearne wcale nie jest pewny. Na szczęście?
Paweł Orłowski, Wirtualna Polska