Atom dla każdego
Już 30 państw może się uzbroić w broń nuklearną
23.10.2006 | aktual.: 25.10.2006 11:04
Daniel Pearl był Amerykaninem, Żydem i dziennikarzem. Każdy z tych powodów z osobna wystarczyłby, aby pakistańscy fundamentaliści chcieli go zabić. Reporter "The Wall Street Journal" zginął jednak najpewniej z zupełnie innego powodu. W styczniu 2002 r. wszedł w drogę handlarzom najpotężniejszej broni na świecie. Teraz historia rechoce nad jego grobem: ujawnienie nazwiska zabójcy dziennikarza zbiegło się z atomowym kryzysem w Korei Północnej.
Światowa tajemnica poliszynela
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) w ostatnich dziesięciu latach zarejestrowała 540 prób handlu substancjami radioaktywnymi. Kolejnych 344 podejrzeń o dokonywanie tego typu transakcji nie udało się udowodnić. Jednocześnie raporty MAEA nie zawierają informacji o "źródłach radiacji", które zostały skradzione, zginęły lub zostały porzucone. Codziennie odnotowuje się co najmniej jeden taki wypadek. Nie ulega wątpliwości, że zakup na czarnym rynku uranu czy plutonu do bomby atomowej jest możliwy. Żadnego kraju nie czyni to jednak mocarstwem jądrowym. Kluczem jest umiejętność wzbogacania tych pierwiastków tak, by nadawały się do użycia przy produkcji bomby. Zdobycie wiedzy na ten temat zazwyczaj poprzedzają lata badań, których choćby z powodu liczby zaangażowanych naukowców nie da się utrzymać w sekrecie. Chyba że technologię się kupi lub ukradnie.
Ta wiedza była dotychczas jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic na świecie. Jej strażnikiem był strach, który narodził się 44 lata temu, gdy Biały Dom i Kreml podczas kryzysu kubańskiego stanęły u progu wojny atomowej. Zagrożenie, które odczuł świat, było dostateczną motywacją, by nie dzielić się wiedzą o produkcji najniebezpieczniejszej broni. Doktryna wzajemnego trzymania się w szachu wizją zagłady (Mutually Assured Destruction - MAD) była jednak daleka od szaleństwa. Zimnowojenne mocarstwa, świadome konsekwencji odpalenia bomy A, zachowywały się nadzwyczaj racjonalnie (to między innymi z powodu obaw o impulsywne zachowanie Nikity Chruszczowa koledzy z Kremla podczas kryzysu kubańskiego dyskretnie odsunęli go na boczny tor). Sześć lat później, w 1968 r., wydawało się, że świat znalazł rozwiązanie problemu - traktat o nierozprzestrzenianiu broni nuklearnej (NPT). Od tego czasu tylko pięć państw miało prawo legalnie posiadać broń A (USA, Chiny, Wielka Brytania, Francja, ZSRR, a później Rosja). Przez
kolejne dekady tylko dwa kraje, Indie i Pakistan, odważyły się jawnie złamać zakaz. Prawdopodobnie uczynił to też Izrael, choć nigdy oficjalnie tego nie potwierdził.
John F. Kennedy, przeciwnik Chruszczowa w atomowej rozgrywce i jeden z pomysłodawców traktatu, powtarzał, że myśl o świecie, w którym 20 lub więcej państw mogłoby posiadać broń jądrową, napawa go przerażeniem. Choć traktat, którego sygnatariuszami jest 187 państw (przed trzema laty wycofała się Korea Północna), wciąż obowiązuje, sytuacja niebezpiecznie zbliża się do czarnych wizji Kennedy'ego. W ubiegłym tygodniu Mohamed ElBaradei, dyrektor generalny MAEA, poinformował, że nawet 30 państw można uznać za "wirtualnie nuklearne", czyli takie, które w ciągu kilku miesięcy mogą zmienić swe programy nuklearne służące pozyskiwaniu energii jądrowej w programy zbrojeń. Sekretna wiedza okazała się tajemnicą poliszynela. Strażnik, którym był strach, że bomba A wpadnie w niepowołane ręce, zniknął. Koreański reżim, przeprowadzając test nuklearny, rozpoczął nową erę zbrojeń.
Kadry zbrodni
Daniel Pearl zaginął 26 stycznia 2002 r. w pakistańskim Karaczi. Oficjalnie pojechał tam, by zbierać materiały o Richardzie Reidzie, który dwa miesiące wcześniej na zlecenie Al-Kaidy próbował wysadzić samolot z Paryża do Miami za pomocą bomby ukrytej w bucie. Prawdziwym powodem wyjazdu Pearla było zbadanie związków gen. Mahmuda Ahmada, szefa pakistańskiego wywiadu wojskowego ISI, z siatką bin Ladena. Ahmad został zwolniony w listopadzie, gdy zaczynała się wojna w Afganistanie. Z informacji "The Wall Street Journal" wynikało, że choć Pakistan był nazywany najważniejszym sojusznikiem USA w walce terroryzmem, Waszyngton zdobył dowody, iż ISI sponsorowała zamachowców, którzy zaatakowali 11 września. W przekazanie im 100 tys. USD miał być zamieszany gen. Ahmad.
Poszukiwania ciała Pearla trwały cztery miesiące. Po niespełna miesiącu było wiadomo, że dziennikarz został zamordowany - agenci CIA znaleźli nagranie sceny, jak islamscy fundamentaliści podrzynają mu gardło. Film i komputer, z którego wysyłano maile z żądaniami za uwolnienie Pearla, należały do Ahmeda Omara Sajeda. Pakistański trybunał wojskowy skazał go w lipcu 2002 r. na karę śmierci. Egzekucję wstrzymano, bo Sajed odwołał się od wyroku. Jednym z kluczowych dowodów podczas nowego procesu ma być cytat z książki "Na linii ognia" Perveza Muszarrafa, prezydenta Pakistanu: "Człowiekiem, który najprawdopodobniej zabił lub uczestniczył w morderstwie Pearla, był nie kto inny jak Chaled Szejk Mohammed, numer 3 w Al-Kaidzie". Potwierdza to magazyn "Time", który ustalił, iż wprawdzie Ahmed Omar Sajed uprowadził Pearla, ale go nie zabił. Magazyn, powołując się na źródła w FBI, twierdzi, że zbrodni dokonał Chaled Szejk Mohammed, szef operacji wojskowych Al-Kaidy. Złapany przez Amerykanów w marcu 2003 r. w Pakistanie
Kuwejtczyk miał się przyznać do morderstwa. Potwierdza to analiza porównująca kształt dłoni dokonujących egzekucji, które widać na filmie, z rękami Chaleda.
Agata Jabłońska