"Atakując Gruzję, Rosja pogroziła Ukrainie"
Jednym z najważniejszych względów, którymi
kierował się Władimir Putin, wysyłając czołgi przeciw Gruzji, była
Ukraina - uważa Jonathan Eyal, dyrektor badań zagadnień
bezpieczeństwa międzynarodowego w brytyjskim ośrodku badawczym
RUSI (Royal United Services Institute).
Moskwa grozi siłą każdej republice dawnego ZSRR aspirującej do członkostwa w NATO - powiedział w wywiadzie dla "Daily Telegraph".
Zarówno Gruzji, jak i Ukrainie na ostatnim szczycie NATO w Bukareszcie obiecano przyjęcie do sojuszu, choć bez wyznaczenia terminu.
Operacja rosyjska w Gruzji posłuży do odstraszenia każdej innej republiki byłego ZSRR ze znaczną mniejszością rosyjską; jej sens wykracza poza zagwarantowanie statusu enklaw stworzonych przez Rosjan i bezpieczeństwa jej mieszkańców - podkreślił Eyal.
Moskwa wysłała wyraźny sygnał pod adresem rządów państw, na których terytoriach mieszka rosyjska mniejszość. Rosja mówi tym rządom, że o statusie enklaw zamieszkanych przez Rosjan decyduje tylko ona sama i nikt inny - dodał.
Zdaniem Eyal'a Moskwa "udzieliła pośredniej wojskowej gwarancji" rosyjskiej mniejszości w republikach dawnego ZSRR, zwłaszcza na Ukrainie, gdzie rosyjskojęzyczna ludność mieszka na wschodzie kraju i na Krymie.
Eyal wyprowadza stąd wniosek, że z punktu widzenia Rosji układ sił w Europie zasadniczo się zmienił po zbrojnej interwencji w Gruzji i że Moskwa sama przyznała sobie prawo wetowania przyjmowania przez NATO przyszłych członków.