Atak na polskie śmigłowce
Dwa polskie śmigłowce, Sokół i Mi-8,
ostrzelano w Iraku z broni maszynowej. Nikomu nic nie
stało. Maszyny wracały do bazy Babilon po odwiezieniu dowódcy
wielonarodowej dywizji gen. Andrzeja Ekierta na odprawę do
Bagdadu. Płat wirnika jednej z maszyn jest uszkodzony przez kule i
musi zostać wymieniony.
06.11.2004 | aktual.: 06.11.2004 16:13
Jak poinformował rzecznik dywizji ppłk Artur Domański, do ostrzału doszło o godz. 9.10 rano czasu irackiego nad północną częścią prowincji Babil, już poza strefą odpowiedzialności dywizji. Sprawców ataku nie ustalono.
Po południu gen. Ekiert powiedział dziennikarzom, że ostrzelane śmigłowce wracały po odwiezieniu go do Bagdadu. Bez przesady - tak odpowiedział na uwagę, że miał dużo szczęścia. Wypowiadał się dla prasy w chwilę po tym, gdy amerykańskie śmigłowce typu Blackhawk przywiozły go z odprawy do Babilonu.
Na pytanie, jak komentuje to, że w ciągu jednej doby doszło do ostrzału moździerzowego bazy Babilon i ostrzału śmigłowców, gen. Ekiert odparł krótko: To jest Irak; bez komentarza.
Specjalna komisja sprawdza stan techniczny ostrzelanych śmigłowców. Dziennikarz PAP oglądał obie maszyny na lądowisku dla helikopterów w Babilonie. Jeden z płatów wirnika Sokoła jest rozpruty na długości kilku centymetrów przez kulę; ślady po ostrzale są też widoczne od dołu wirnika. Jak się dowiedział PAP, śmigłowiec nie nadaje się do lotu do czasu wymiany płata, a pilot miał dużo szczęścia, że zdołał wrócić do bazy.
W dywizji służy około 40 polskich pilotów, którzy dysponują czterema śmigłowcami Mi-8 radzieckiej jeszcze produkcji i sześcioma polskimi Sokołami. Maszyny te wykonują zadania transportowe i rozpoznawcze, a ponadto ewakuują rannych z miejsca zdarzenia oraz przewożą ich z punktów wstępnej pomocy medycznej do szpitali.
Warunki pilotażu w Iraku są bardzo trudne - trzeba latać w temperaturach, które dochodzą w słońcu do 70 stopni Celsjusza. Ze względów bezpieczeństwa lata się na tzw. wysokościach koszących - do 20 metrów. Na tej wysokości w Dolinie Mezopotamskiej daje się zauważyć dużą ruchliwość ptaków. Mieliśmy już kilka przypadków, kiedy nasze śmigłowce zderzyły się z ptakami. Na szczęście, bez poważniejszych konsekwencji - mówił latem tego roku zastępca dowódcy samodzielnej grupy powietrzno-szturmowej dywizji ppłk Czesław Skowroński.
Śmigłowce dobrze się spisują, jak na te warunki, choć - jak się dowiedział nieoficjalnie dziennikarz PAP - niedawno jeden ze śmigłowców nie był w stanie wzbić się w powietrze i zawisł kilka metrów nad ziemią.
Polscy piloci w Iraku nie uczestniczą w akcjach bojowych, choć każdy ich lot w tym kraju jest de facto zadaniem bojowym. Dziennikarze, towarzyszący gen. Ekiertowi w jego podróżach śmigłowcem Mi-8, widzieli, jak silna jest ochrona. W otwartych drzwiczkach maszyny czuwa podczas lotu strzelec z gotowym do strzału karabinem maszynowym, a śmigłowiec ma załadowane rakiety. Wszyscy na pokładzie, łącznie z dziennikarzami muszą mieć włożone hełmy i kamizelki kuloodporne.
Jeszcze w listopadzie dywizję mają wzmocnić cztery śmigłowce szturmowe Mi-24. Zwane "latającymi czołgami", silnie opancerzone i dysponujące dużą siłą ognia, będą z powietrza ochraniać konwoje i patrole dywizji. Otwarcie przez nie ognia będzie jednak możliwe tylko w razie uprzedniego ataku na żołnierzy dywizji.
Łukasz Starzewski