Atak na jarmarku w Magdeburgu. Sprawdzili auto napastnika
Niemiecka policja badała, czy w samochodzie, który wjechał w tłum na jarmarku w Magdeburgu, znajdował się ładunek wybuchowy. W ataku zginęło pięć osób, a około 200 zostało rannych. Zamachowcem okazał się być lekarz z Arabii Saudyjskiej.
W piątkowy wieczór na bożonarodzeniowym jarmarku w Magdeburgu doszło zamachu.
Rozpędzony samochód wjechał w tłum ludzi. W wyniku ataku zginęły co najmniej cztery osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych. Niemiecka policja podejrzewała, że w pojeździe mógł znajdować się ładunek wybuchowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Lubnauer o Nawrockim: Wiem, że nie odróżnia chomika od myszoskoczka
Sprawa wyjaśniła się przed północą, po dokładnym sprawdzeniu pojazdu. To wówczas służby przekazały, że nie było w nim żadnych materiałów wybuchowych.
Reakcja władz i służb medycznych
Zamachowcem okazał się lekarz z Arabii Saudyjskiej, który od 2006 r. mieszka i pracuje w Niemczech. Premier Saksonii-Anhalt, Reiner Haseloff, potwierdził tożsamość sprawcy. Policja aresztowała podejrzanego, ale nie wyklucza, że mógł mieć wspólników.
Władze Magdeburga potwierdziły śmierć pięciu osób. Pierwotne doniesienia medialne, m.in. z "Bilda" i "Volksstimme", mówiły o 11 ofiarach śmiertelnych.