Atak na europejskich sojuszników torysów
Lider liberałów Nick Clegg w debacie telewizyjnej ostro zaatakował politycznych sojuszników Partii Konserwatywnej w Parlamencie Europejskim, choć nie wymienił z nazwy najważniejszego z nich, polskiego Prawa i Sprawiedliwości.
Według Clegga torysi współpracują z "pomyleńcami, antysemitami, ludźmi odmawiającymi przyjęcia do wiadomości faktu globalnych zmian klimatycznych i homofobami".
Torysi wraz z PiS-em, czeską Obywatelską Partią Demokratyczną (ODS) i pojedynczymi posłami z Belgii, Finlandii, Węgier i Łotwy po ostatnich wyborach do PE w czerwcu ub. r. utworzyli nowy 55-osobowy klub Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR), na czele którego stanął Michał Kamiński.
Cameron wskazał, iż w skład ECR wchodzą posłowie PiS z partii Lecha Kaczyńskiego, który zginął tragicznie, zaś politycy w różnych państwach świata uważają go za wybitnego przywódcę, czemu dali wyraz w swoich kondolencjach. Clegg nie powrócił już do tego wątku.
Lider torysów powtórzył swoje hasło "być w Europie, lecz nie być rządzonym przez Europę". Wystąpił z twierdzeniem, iż UE skupiła zbyt duży zakres prerogatyw i niektóre spośród nich należałoby jej odebrać.
Liczbę imigrantów w Wielkiej Brytanii nazwał "zbyt dużą", wypomniał rządowi Partii Pracy, iż po akcesji 8 państw postkomunistycznych do UE 1 maja 2004 r. zakładał, iż na brytyjski rynek pracy napłynie z nich tylko 13 tys. imigrantów rocznie. W innej części debaty uznał jednak napływ imigrantów za korzystny dla gospodarki, choć podobnie jak Brown odciął się od liberalnej idei amnestii dla nielegalnych imigrantów spoza UE.
Clegg wskazał, iż niektórych problemów jak np. regulacji banków, zapobiegania globalnemu ociepleniu nie da się rozwiązać w ramach narodowego państwa i członkostwo w UE czyni Wielką Brytanię i inne państwa silniejszymi. Clegg, który pracował w Komisji Europejskiej i był europosłem chce "zasadniczej debaty na temat Europy", w której nie będzie tematów tabu.
Gordon Brown zaznaczył, iż trzy miliony stanowisk pracy w Wielkiej Brytanii jest wynikiem brytyjskiego członkostwa w UE i zarzucił Cameronowi, iż jego postawa prowadzi do marginalizacji kraju w Europie.
Cameron w odpowiedzi przypomniał Brownowi, iż jego rząd nie wywiązał się z obietnicy rozpisania referendum ws. Traktatu Reformującego. Brown nie ustąpił pola zarzucając Cameronowi, iż jest zwolennikiem "wielkiego społeczeństwa" u siebie w kraju i postawy "małego, insularnego Brytyjczyka" w UE.
W debacie na temat obronności Clegg opowiedział się przeciwko zakupowi wielozadaniowych myśliwców Eurofighter uznając, iż są zbyt drogie i zostały zaprojektowane w innej politycznej rzeczywistości oraz przeciwko przedłużeniu żywota pocisków Trident (nakładem ok. 80 mld funtów w okresie 25 lat), dla którego - jego zdaniem - jest tańsza alternatywa.
Zarówno Cameron jak i Brown uznali, iż Trident jest nadal Brytyjczykom potrzebny. W debacie na temat podatków Clegg poparł ideę zmiany systemu opodatkowania ruchu lotniczego poprzez przerzucenie ciężaru podatków na linie lotnicze, a nie tak jak obecnie na pasażerów.
Brown ponownie przestrzegł przed zbyt pochopną redukcją deficytu finansów publicznych, gdy gospodarka nie przezwyciężyła do końca ostatniej recesji. Cameron nazwał zapowiedziane wcześniej podwyżki stawki ubezpieczenia socjalnego "podatkiem od miejsc pracy".
- David - jesteś ryzykiem dla gospodarki, a ty Nick ryzykiem dla narodowego bezpieczeństwa - skwitował swoich politycznych konkurentów Brown zwracając się do nich po imieniu. Clegga nazwał politykiem antyamerykańskim, zaś Camerona antyeuropejskim.
- Ani Brown, ani Cameron nie przyszpilili Clegga - powiedział w klubie prasy Frontline po debacie prof. Michael Cox z London School of Economics. Uznał zarazem, iż "niezbyt się do tego przykładali". W debacie na temat Europy Cameron znalazł się - jego zdaniem - w izolacji.
W ocenie Bronwen Maddox z działu zagranicznego dziennika "The Times", Cameron został przyparty do muru zarzutem "wielkiego społeczeństwa u siebie w kraju i wyspiarskiego izolacjonizmu w Europie".
Tobby Dodge z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) uznał, iż debata nie odpowiedziała na najważniejsze kwestie polityki zagranicznej, jak rosnąca ranga Chin, perspektywa nuklearnego Iranu, stosunek do USA, czy miejsce Wielkiej Brytanii w świecie.
Andres Ilves z serwisu zagranicznego BBC zauważył, iż między trzema największymi partiami nie ma zasadniczych różnic ideologicznych i że są bardziej do siebie podobne niż mają odwagę to przyznać. Za charakterystyczne uznał m.in. to, iż żaden z trzech partyjnych liderów nie posłużył się określeniem "wojna z terroryzmem".
W zgodnej opinii ekspertów czwartkowa debata w studiu telewizji Sky w Bristolu nie zmieniła zasadniczo układu sił między trzema partiami, wynik wyborów nadal jest niepewny, zaś szanse poszczególnych partii wyrównane.