Artur Dębski: wolałbym wesprzeć finansowo schronisko dla psów niż Rokitę
Każdy, a szczególnie posłowie i b. parlamentarzyści powinni liczyć się ze słowami, a w przypadku przegranej w sądzie - płacić kary - tak poseł RP Artur Dębski skomentował sprawę Jana Rokity. - Wolałbym wesprzeć schronisko dla psów, niż polityka - dodał.
13.06.2013 | aktual.: 13.06.2013 16:14
Chodzi o wyrok wobec Jana Rokity, który zapadł w 2007 roku w przegranym przez niego procesie z byłym szefem policji Konradem Kornatowskim. Polityk został zobowiązany do zapłaty zadośćuczynienia i przeproszenia Kornatowskiego za to, że wcześniej zarzucał mu tuszowanie zbrodni organów państwowych PRL.
Zdaniem Dębskiego kłopoty finansowe Rokity są spowodowane tym, że nie chciał się dostosować do wyroku sądu. "A wyroki sądu trzeba szanować i wykonywać, nie komentować" - zaznaczył poseł RP.
W jego przekonaniu wszyscy, a szczególnie posłowie, powinni liczyć się ze słowami. - Chciałbym bardzo, by ze słowami liczyła się np. pani poseł Krystyna Pawłowicz z PiS, zamiast obrażać ludzi. W takiej sytuacji, jak pan Rokita jest wiele osób i nikt się nad nimi nie użala - dodał. W związku z tym - mówił Dębski - nie ma potrzeby łagodzić kodeksu cywilnego, co proponowała w czwartek Solidarna Polska.
Dębski powiedział też, że sejm nie ma żadnego powodu, by wspierać finansowo Rokitę i on sam nie zamierza tego robić. - Wolałbym wesprzeć schronisko dla psów, niż jakiegokolwiek polityka - zaznaczył.
"Nie zrzucę się na Rokitę"
Poseł PSL Stanisław Żelichowski uważa, że Jan Rokita świadomie nie wykonał wyroku sądu i poniósł tego konsekwencje. Jego zdaniem najlepiej by było, gdyby klub PO samodzielnie, "po cichu" wsparł finansowo swojego byłego parlamentarzystę.
- Bardzo lubię Jana Rokitę, znam go od lat. Ale to dorosły człowiek, miał szansę, by przeprosić i świadomie zdecydował, że tego nie zrobi. I musi ponieść konsekwencje - powiedział Żelichowski.
Jego zdaniem wyroki sądu trzeba respektować. Pytany, czy uważa wyrok ws. Rokity za adekwatny i czy chciałby zmian w kodeksie cywilnym, nakazującym sędziom dostosowanie wysokości kar do posiadanego przez ukaranego majątku, Żelichowski powiedział, że nie widzi takiej potrzeby. - Im mniej zarabiamy, tym bardziej powinniśmy uważać, by takie wyroki nie padały - dodał.
Polityk PSL krytycznie odniósł się też do inicjatywy Solidarnej Polski, która chce, by marszałek sejmu Ewa Kopacz rozważyła możliwość przyznania pomocy finansowej Rokicie. - Nawet gdyby pani marszałek Kopacz przychyliła się do raczej niedorzecznej prośby Solidarnej Polski i sfinansowała koszt kary, to okazałoby się, że państwo musi płacić za decyzje pana Rokity, a tak nie może być - uważa Żelichowski. Zasugerował, by - jeśli to możliwe - Rokita poszukał polubownego rozwiązania ze swoim sądowym przeciwnikiem.
Żelichowski powiedział, że nie zamierza brać udziału w ogłoszonej w mediach "zrzutce na Rokitę". - To takie odpustowe, jak chodzenie po rynku z kapeluszem. Poza tym jest to elementem upokarzającym osobę, którą chce się wspomóc. My w klubie wspieramy pewnego b. posła, który znalazł się w fatalnej sytuacji finansowej. Ale to nie jest temat dla opinii publicznej- podkreślił.
Sprawa Rokity
Rokita, do niedawna jeden z najbardziej znaczących polityków PO, został wykreślony z partii za niepłacenie składek. W ostatnich dniach pojawiła się w mediach informacja, że komornik zajmuje majątek Rokity w związku z tym, że nie wykonał on wyroku sądu w sprawie, którą wytoczył mu Kornatowski.
Rokita przyznał, że wyroku - który uważa za niesprawiedliwy - nie wykonał. Jak dodał, wykonuje go teraz komornik. Powiedział, że obecnie egzekwowana jest kwota ok. 100 tys. zł, a następnie ma to być kolejne 200 tys. zł. Jak mówił, komornik zajmuje mu pensję.