"Armia Putina" przy granicy z Ukrainą. To może przesądzić o rosyjskim ataku

Według nieoficjalnych informacji, przy granicy z Ukrainą zaczęły pojawiać się wojska Rosyjskiej Gwardii Narodowej, czyli osobistej armii Władimira Putina. Miały one być użyte do rozpędzania protestów w Mińsku w sierpniu 2020 roku, po ogłoszeniu sfałszowanych wyborów prezydenckich na Białorusi. Zdaniem ekspertów, ich obecność może świadczyć albo o próbie destabilizacji na Ukrainie, albo o planach przejęcia wschodniej części tego kraju i późniejszej okupacji.

O Rosyjskiej Gwardii Narodowej mówi się, że jest "armią Putina"
O Rosyjskiej Gwardii Narodowej mówi się, że jest "armią Putina"
Źródło zdjęć: © Agencja FORUM | Aleksiej Witwicki
Sylwester Ruszkiewicz

Informację o przemieszczaniu się oddziałów Rosyjskiej Gwardii Narodowej (Rosgwardii) przekazała niezależna, białoruska Telewizja "Biełsat". Na nagraniach widać kolumnę rosyjskich pojazdów wojskowych ze zdjętymi rejestracjami, ale z charakterystycznymi czerwonymi pasami Rosgwardii umieszczonymi na bokach. Według autora nagrania, to czeczeński oddział Rosyjskiej Gwardii Narodowej.

Gwardia Narodowa Federacji Rosyjskiej powstała w 2016 r. z przekształcenia oddziałów podporządkowanych wcześniej rosyjskiemu ministerstwu spraw wewnętrznych. Jej liczebność ocenia się na ok. 350-400 tys. ludzi. Członkowie formacji są umundurowani na wzór wojskowy, dysponują bronią strzelecką, pojazdami i transporterami opancerzonymi, śmigłowcami i jednostkami morskimi. Gwardia jest podporządkowana bezpośrednio prezydentowi Putinowi.

Według Konrada Muzyki, eksperta ds. bezpieczeństwa, analityka Rochan Consulting, wojska Rosyjskiej Gwardii Narodowej mają charakter okupacyjny i policyjny.

- Ich obecność w tamtych rejonach świadczy o planach zajmowania przez Rosję ukraińskich terytoriów i utrzymywania tam wojska. Nie zdziwiłbym się, gdyby przy granicy z Ukrainą pojawiło się więcej jednostek Rosgwardii. Już teraz jest tam dużo wojsk, sprzętu i uzbrojenia. To już nie jest próba nacisku na Ukrainę i państwa Zachodu. W moim odczuciu, mówiąc kolokwialnie, sprawa jest już "pozamiatana". Rosjanie wejdą na Ukrainę, a wojna jest nieunikniona – uważa Konrad Muzyka, ekspert ds. bezpieczeństwa.

Jego zdaniem, inwazja na pełną skalę może rozpocząć się pod koniec lutego lub na początku marca.

- Mamy obecnie przerzut jednostek do tzw. rejonów wypadowych i odbudowywanie gotowości bojowej. Skąd może przyjść atak? W pierwszej kolejności z terenów na południe od Biełgorodu (znajduje się w Rosji, 40 km od granicy z Ukrainą – przyp. red.), gdzie obecnie znajduje się bardzo dużo wojsk rosyjskich, ale także z terytorium Białorusi, na południe od Homela i Mozyrza. Tam również jest sporo wojsk gotowych do inwazji, m.in. jednostek powietrzno-desantowych, które są przesuwane w kierunku granicy z Ukrainą - dodaje nasz rozmówca.

W jego ocenie, w pierwszej fazie rosyjskiej agresji, najbardziej realny jest scenariusz, że Rosjanie zajmują wszystko na wschód od Dniepru.

- Dniepr daje im naturalną osłonę przed ewentualnym ukraińskim kontratakiem. Niewykluczone, że wiązałoby się to ze zniszczeniem mostów na rzece. Ze strategicznego punktu widzenia przeprawa przez Dniepr wiązałaby się z bardzo dużym nakładem sił, przy równoczesnym ryzyku ostrzału ze strony rosyjskich wojsk i ataków z powietrza – uważa Konrad Muzyka.

Przypomnijmy, że zdaniem zachodnich ekspertów rosyjskie wojska są w stanie pozostać na swoich pozycjach tylko przez kilka najbliższych dni. Później będą musiały zostać odesłane do baz odległych o kilkadziesiąt lub nawet kilkaset kilometrów lub, jak twierdzi brytyjski dziennik "The Guardian", będą musiały przeprowadzić inwazję.

Zachodnie wywiady szacują, że mniej więcej jedna trzecia wszystkich sił rosyjskich jest obecnie "taktycznie rozmieszczona" na pozycjach frontowych "gotowych do działania".

Obraz
© Materiały WP | WP

Pytany o pojawienie się nowego rodzaju wojsk przy granicy z Ukrainą, a także o ewentualny konflikt zbrojny gen. Mirosław Różański, były dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych w latach 2015–2016, tonuje jednak wojenną narrację.

- Forsowanie koncepcji, że następnym krokiem Putina będzie militarna agresja polegająca na tym, że będzie zajmowana jakaś część Ukrainy, jest bardzo popularne w przestrzeni publicznej. Obie republiki separatystyczne: Ługańska i Doniecka, co prawda zostały zajęte przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej, ale zanim do tego doszło, mieliśmy apel władz obu republik i wsparcie rosyjskiego parlamentu. Putin zawsze szuka usprawiedliwienia do zrobienia następnego kroku - mówi Wirtualnej Polsce Mirosław Różański, emerytowany generał broni, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych w latach 2015–16, a obecnie ekspert Fundacji Stratpoints

- Uważam, że jeśli pojawiają się takie formacje przy granicy z Ukrainą, to będą one służyć destabilizacji, dokonywaniu prowokacji. Ale ich celem nie będzie zajęcie wschodniej części Ukrainy, ale bardziej doprowadzenia do sytuacji napięć społecznych. A w konsekwencji społeczeństwo ukraińskie będzie krytyczne wobec władz w Kijowie. A to może doprowadzić do kolejnego "Majdanu" i być na rękę Putinowi – puentuje gen. Mirosław Różański.

Wybrane dla Ciebie