Armia Kadafiego zbombardowała dwustutysięczne miasto
Libijska armia użyła ciężkiej artylerii do ostrzału miasta Zawija, które znajduje się około 50 km na zachód od libijskiej stolicy Trypolisu - informują antyrządowi powstańcy. Podczas ataku zginęło co najmniej 30 cywilów. Na razie liczba ofiar nie została potwierdzona. Świadkowie mówią o dziesiątkach zabitych i rannych, szpitale są pełne.
Jak poinformowała wcześniej agencja Associated Press, elitarna wojskowa brygada dowodzona przez jednego z synów Kadafiego dokonała nowego ataku w Zawii.
Żołnierze z Brygady Chamisa (od imienia syna Kadafiego) zaatakowali zachodnią część Zawii; strzelano z moździerzy oraz ciężkiej broni maszynowej i automatycznej.
Rebelianci informują, że w ich rękach jest jedynie główny plac Zawii. Według rzecznika rebeliantów Jusefa Szagana, w pobliskim mieście Harsza "zginęło wiele osób, w tym dowódca sił powstańczych" z Zawii. - Powołaliśmy nowego dowódcę - powiedział Szagan.
Państwowa libijska telewizja podała, że oddziały rządowe odzyskały kontrolę nad większością miasta. - Ludność Zawii i siły porządkowe uczyniły miasto bezpiecznym i wolnym od uzbrojonych terrorystów - poinformował Kanał Pierwszy. Libijskie władze mają nadzieję na zdobycie całkowitej kontroli nad Zawiją "prawdopodobnie dzisiaj w nocy" - powiedział rzecznik władz Musa Ibrahim.
- Rebelianci zaatakowali rafinerię. Siły rządowe odparły ich i zdobyły część broni - powiedział rzecznik władz, dodając, że trwają negocjacje z dowódcami rebeliantów. Oddziały wierne Muammarowi Kadafiemu przechwyciły 31 czołgów oraz wyrzutnie rakietowe i karabiny maszynowe należące do rebeliantów.
Zawija to zamożne miasto-sypialnia, w którym mieszka wielu wysoko postawionych libijskich wojskowych. Leży w pobliżu jednej z największych krajowych rafinerii. W zeszłym tygodniu, Kadafi oskarżał mieszkańców miejscowości o spiskowanie z Al-Kaidą i jej przywódcą. - Wy w Zawii zwróciliście się do Osamy bin Ladena, oni dają wam narkotyki - mówił libijski dyktator w przemówieniu.
Ostrzał rakietowy
Telewizja Al-Dżazira podała, że także w położonym na północy Libii portowym mieście Ras al-Unuf trwają walki między siłami wiernymi Muammarowi Kadafiemu a antyrządowymi powstańcami.
Oddziały walczące z władzą poinformowały, że przejęły lotnisko w Ras al-Unuf, w którym znajdują się rafinerie. W mieście dochodzi do ciężkich walk. Świadkowie mówią o ostrzale rakietowym i wojskowym helikopterze biorącym udział w walkach. Zginęły co najmniej cztery osoby.
- Widzieliśmy, jak wokół nas umierali ludzie - powiedział agencji AFP jeden z rebeliantów wracających z frontu, który przedstawił się jako Abdelrauf. Na tylnym siedzeniu jego samochodu widać było plamy krwi.
Według lekarza ze szpitala w mieście Brega, w następstwie walk w Ras al-Unuf zginęło i rannych zostało "wiele osób".
Starcia w stolicy
Z kolei w Trypolisie, stolicy kraju, w pobliżu Placu Zielonego starły się niewielkie grupy demonstrujących zwolenników Kadafiego i jego przeciwników - poinformowała agencja AFP, powołując się na świadka.
Według niego, siły porządkowe otoczyły rejon starć, jednak nie interweniowały; strzelały jedynie ostrzegawczo w powietrze.
Dziennikarz AFP widział na samym Placu Zielonym około stu zwolenników Kadafiego manifestujących poparcie dla "przywódcy rewolucji". Na placu Algierii protestowało zaledwie kilkunastu zwolenników libijskiego przywódcy.
Według agencji Reutera na wschodzie Trypolisu zebrało się kilkuset demonstrantów domagających się ustąpienia Kadafiego.
Kadafi nie odda władzy
Syn libijskiego dyktatora Saif Al-Islam Kadafi po raz kolejny powiedział, że jego ojciec nie zamierza oddać władzy, gdyż sprzeciwia mu się niewielka część libijskiego narodu. Dodał, że za rozruchami w Libii stoją terroryści, którzy dążą do podziału kraju i zagarnięcia jego naturalnych bogactw.
Zdaniem Saifa Al-Islama Kadafiego wkrótce naród libijski obróci się przeciwko ludziom walczącym z władzom, gdyż ma już dość destabilizacji kraju i wie jakie są prawdziwe intencje przeciwników Kadafiego.
Zagraniczni dziennikarze, którym libijskie władze pozwoliły wjechać do Trypolisu, nie zostali wypuszczeni z hotelu w którym mieszkają. Według dziennikarzy, strażnicy zastawili wejście do budynku i argumentowali, że nie chcą aby obecność mediów na miejscu ewentualnych protestów jeszcze bardziej wzmogła niebezpieczeństwo ze strony Al-Kaidy. Nieco później ogłoszono, że dziennikarze mogą wyjść z hotelu, ale wyłącznie gdy pojadą do centrum miasta rządowym autobusem.
Przedstawiciele powołanej przez opozycję Narodowej Rady Libii oświadczyli, że nie usiądą do negocjacji z rządem póki Muammar Kadafi będzie pozostawał w kraju. Była to odpowiedź na wcześniejszą propozycję mediacji, wysuniętą przez prezydenta Wenezueli Hugo Chaveza.