Archiwum X. Paweł Chruszcz i głogowska układanka© WP

Archiwum X. Paweł Chruszcz i głogowska układanka

Blanka Aleksowska, Karolina Baca-Pogorzelska, Wojciech Wybranowski
14 sierpnia 2020

Po publikacji Magazynu WP o wątpliwościach w sprawie śmierci Pawła Chruszcza sprawą zajmuje się Rzecznik Praw Obywatelskich. W drugiej części naszego śledztwa opisujemy sprawy, które badał głogowski radny.

- Widzi pani? Dwa lata, a w to samobójstwo nikt nie wierzy - poniedziałek, 27 lipca, sklep spożywczy na rynku w Głogowie. W kawiarni obok niemal identyczna rozmowa. O 17 niewielka grupa narodowców i kibiców piłkarskiego klubu Chrobry rozwija transparenty przed sądem rejonowym. Domagają się niezależnego śledztwa w sprawie Pawła Chruszcza.

Chruszcz miał według prokuratury i sądu popełnić w maju 2018 r. samobójstwo. W naszym tekście pokazaliśmy wątpliwości co do przebiegu śledztwa, dotarliśmy do nigdy nie przesłuchanych świadków, wykazaliśmy nieścisłości w ustaleniach dotyczących okoliczności śmierci Chruszcza, odtworzyliśmy prawdopodobny przebieg wydarzeń.

23 lipca sąd oddalił zażalenie rodziny na umorzenie śledztwa. Nie odniósł się m.in. do braku przesłuchania właściciela pola, na którym znaleziono ciało. Nie zbadał, kto i jak usunął konta Chruszcza w mediach społecznościowych. Uznał, że nie mogła się odbyć próba eksperymentu procesowego, bo jej uczestnik ryzykowałby życiem. Tymczasem szef legnickiej prokuratury Zbigniew Harasimiuk w 2018 r. przekonywał w DGP o wykonaniu w śledztwie takiej próby: wejścia na wysokość 6 m po skośnej nodze betonowego słupa energetycznego, na który rzekomo wspiął się Chruszcz - pijany i z podciętym nadgarstkiem.

My spróbowaliśmy. Żadne z nas nie dało rady wejść wyżej niż na 2 m.

CZYTAJ >>> REPORTAŻ O TAJEMNICY ŚMIERCI PAWŁA CHRUSZCZA

- Zażądam akt sprawy, by się z nimi zapoznać. Na tej podstawie mogę wskazać nieprawidłowości i dać prokuraturze wytyczne. Tak robiliśmy np. w przypadku śmierci Jolanty Brzeskiej – zadeklarował po naszym tekście i decyzji sądu Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar.

W drugiej części naszego śledztwa przyglądamy się sprawom, które badał w Głogowie Chruszcz.

I. ROZPOZNANIE BOJEM

Początek lipca tego roku. Zbieramy materiały dotyczące śmierci Pawła Chruszcza. Dostajemy wiadomość od człowieka podającego się za “głogowskiego dziennikarza”. Prosi o spotkanie w ustronnym miejscu. Twierdzi, że jego kolega badał sprawę śmierci Chruszcza i ma cenne informacje, których nigdy nikomu nie ujawniał. Upieramy się na spotkanie w miejscu publicznym.

Do burgerowni przy rynku przychodzi dwóch mężczyzn.

Człowiek, który umówił spotkanie, milczy. Inicjatywę przejmuje drugi. Szybko okazuje się, że gadatliwy i dziwnie znajomo wyglądający facet nie wie nic o sprawie Chruszcza. Na nasze pytania nie odpowiada - nie potrafi. Usilnie próbuje przekierować naszą uwagę na inne wydarzenia, zmylić tropy. Przekonuje, jak dobre były relacje Pawła Chruszcza z prezydentem Głogowa Rafaelem Rokaszewiczem.

Kilka chwil po pożegnaniu zdajemy sobie sprawę, że rozmawialiśmy z pierwowzorem głównego bohatera znanego filmu kryminalnego z lat 90. Skazany przed laty mężczyzna jest dziś lokalnym PR-owcem, związanym - według dwóch naszych źródeł - z zapleczem prezydenta Głogowa.

Włodarz miasta w odpowiedzi na nasze pytania również przekonuje, że jego współpraca z radnym Pawłem Chruszczem przebiegała bez zarzutu.

- Nie było konfliktu. Jako samorządowcy mieliśmy czasami różne poglądy na daną sprawę, ale nie oznaczało to konfliktu między nami. Radny był aktywny i wspólnie, przy wsparciu miasta oraz jednostek podległych, realizowaliśmy różne projekty dla mieszkańców - twierdzi Rafael Rokaszewicz.

Sprawozdania z sesji rady miasta sprzed kilku lat, do których dotarliśmy, udowadniają, że było inaczej. Zawierają zapisy ostrych scysji na linii Chruszcz-Rokaszewicz. W sieci można też znaleźć wideo, na którym na spokojne pytanie radnego prezydent Głogowa odpowiada wybuchem furii. Podniesionym głosem radzi Chruszczowi, by ten swoje zarzuty "sformułował i wysłał tam, gdzie najlepiej potrafi, czyli do prokuratury".

II. WŁODARZ

Zanim został prezydentem Głogowa, 47-letni dziś Rafael Rokaszewicz był przez dwie kadencje (od 2006 r.) radnym powiatu. W 2009 r. powołano go na wicestarostę. Rok później został głogowskim starostą, a w 2014 r. - prezydentem Głogowa (w 2018 skutecznie ubiegał się o reelekcję). Na jego kampanię pieniądze wpłacał - dotarliśmy do sprawozdań z kampanii Rokaszewicza - pewien biznesmen.

W tym samym roku ojciec Rafaela, Ryszard (w latach 1978-1980 I sekretarz komitetu miejskiego PZPR w Głogowie) zostaje przewodniczącym rady powiatu głogowskiego. Rokaszewicz senior już w czasach PRL cieszył się wpływami w powiecie - był ważnym członkiem rządzącego Głogowem komunistycznego “układu Cieślika”, w skład którego wchodzili lokalni działacze partii.

W rozmowie z tygodnikiem "Głos Głogowa" z 2017 roku, Ryszard Rokaszewicz, wówczas radny, przyznaje, że biznesmenem, który wpłacił na kampanię syna, współpracuje już od 2010 r. Wzmiankowany biznesmen to deweloper. Już po zmianie władzy w Głogowie następuje zmiana planu zagospodarowania przestrzennego terenów zielonych w mieście. Dziś to teren tego dewelopera, powstają na nim bloki.

Kto jeszcze wsparł finansowo kampanię prezydencką Rafaela Rokaszewicza? Między innymi Zbigniew Rybka, szef spółki miejskiej GPK-SUEZ Głogów, wykonującej dziś usługi dla miasta, oraz Piotr Miselis, prezes Komunikacji Miejskiej w Głogowie. Obaj wcześniej byli aktywistami wspierającymi Rokaszewicza. Prezesami spółek zostali w 2014 r. W 2018 r. po reelekcji Rokaszewicza (to na tę kampanię wpłacali pieniądze) utrzymali swoje stanowiska.


Nie udało nam się spotkać z prezydentem Rokaszewiczem. Na dzień przed umówionym terminem rzeczniczka prezydenta Marta Dytwińska-Gawrońska nagle odwołała spotkanie. Zarzuciła nam, że nie jesteśmy dziennikarzami, za których się podajemy. Ostatecznie prezydent Głogowa zgodził się na udzielenie odpowiedzi wyłącznie drogą mailową.

Nie udało nam się więc zapytać prezydenta osobiście o człowieka, który na spotkaniu przekonywał nas, że relacje Rokaszewicza z Pawłem Chruszczem były znakomite. Nie udało nam się również spytać o sprawę arsenu.

III. ARSEN

Stężenie rakotwórczego metalu ciężkiego, arsenu, jest w Głogowie rekordowe. Wprawdzie nie mówi się o „normie”, a o "poziomie docelowym", ale w 2017 r. poziom docelowy wynoszący 6 ng/m3 był rekordowo przekroczony i wynosił 30 ng/m3 (po pięciu miesiącach tego roku według badań prowadzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu w stacji pomiarowej w Głogowie średnia to 8,3 ng/m3, przy czym w maju niemal 13 ng). Chruszcz od lat zarzucał KGHM, że to Huta Miedzi Głogów jest za to współodpowiedzialna.

- Wszczęte w 2016 r. śledztwo Prokuratury Rejonowej w Głogowie w sprawie zanieczyszczenia powietrza poprzez emisję arsenu z terenu huty w Głogowie oraz poświadczania nieprawdy w badaniach stężenia arsenu zakończyło się 26 czerwca 2017 r. umorzeniem. Nie wykazało, by doszło do przestępstwa - mówi nam Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Taką samą decyzją zakończyło się 28 grudnia 2019 r. śledztwo dotyczące nieumyślnego zanieczyszczenia powietrza od 2012 r. do 15 kwietnia 2019 r. przez emisję metali ciężkich z HMG - dodaje.

KGHM wraz z władzami miasta zorganizował i sfinansował badania arsenu w moczu 2 tys. mieszkańców Głogowa (mieszka tam ponad 67 tys. ludzi).

- Arsen jest związkiem toksycznym, głównie rakotwórczym, zwłaszcza u kobiet. Jak wynika z naszych badań u kobiet z niskim poziomem arsenu ryzyko raka jest trzynastokrotnie niższe niż u kobiet z wysokim arsenem – powiedział nam genetyk prof. Jan Lubiński, jeden z najbardziej cenionych autorytetów w dziedzinie arsenowych badań. - Arsen w organizmie w większości bierze się z pożywienia, ale tego w Głogowie nikt porządnie nie zbadał. Skuteczniejsze od badań moczu byłyby badania krwi – dodał.

Dziś Lubiński zasiada w Radzie Medycznej KGHM. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że jego ekipa trzy razy starała się o granty z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju na arsenowe testy w Głogowie.

"W dwóch przypadkach wniosek o dofinansowanie został wycofany przez wnioskodawcę. W jednym przypadku wniosek nie był rekomendowany do dofinansowania przez ekspertów oceniających - wnioskodawca nie spełnił 6 kryteriów oceny. Po decyzji wnioskodawca nie składał protestu" - odpowiedział nam NCBR.

W sprawę arsenu - obok Chruszcza i Jarosława Klusa, szefa stowarzyszenia rolników Pronatura, a prywatnie bliskiego kolegi Pawła - zaangażowany był jeszcze jeden człowiek. Wyjechał za granicę. Po decyzji sądu w sprawie Chruszcza wycofał zgodę nawet na cytowanie anonimowo. - Boję się - uciął. Teraz problemem arsenu w Głogowie nie zajmuje się już nikt.


- O arsenie już przestał się pan odzywać w momencie, kiedy podjął pan pracę w grupie kapitałowej KGHM. Dlaczego? Radny zadaje pytania, ale nie może być bezkarny. Samorządowiec za słowa powinien odpowiadać - grzmiał z mównicy na sesji rady miasta Rokaszewicz.

Wkrótce po tej scysji złożył przeciwko Chruszczowi prywatny akt oskarżenia z art. 212 kk (zniesławienie). Prokuratura, a potem 23 lipca sąd, uznały, że ciążący na radnym proces przyczynił się do jego złego stanu psychicznego, a w konsekwencji - samobójstwa.

W oświadczeniu wydanym po śmierci radnego prezydent Rokaszewicz przekonywał, że jest to "niewypowiedziana tragedia dla lokalnej społeczności". W liście otwartym do głogowian podkreślił, że wraz ze swoją rodziną i współpracownikami stał się obiektem fali hejtu i oskarżeń, które mają na celu go zniszczyć.

Co wywołało tak nerwową reakcję prezydenta Rokaszewicza na sesji rady miasta? Chodziło o sprzedaż prywatnemu przedsiębiorcy Jarosławowi Radko (zdaniem Chruszcza po zaniżonej cenie) nieruchomości, w której powstało później tzw. Zielonej Przedszkole.

- Gdy Paweł zadawał konkretne pytania, na które można się było spodziewać, że padną odpowiedzi w sprawie Zielonego Przedszkola, to prezydent reagował bardzo nerwowo, jak urwis przyłapany na czymś, czego nie powinien robić - wspomina dziś Szwiec.

III. BIZNESMEN I PRZEDSZKOLE

Bliski współpracownik Chruszcza z firmy Mercus mówi nam, że Paweł "bardzo interesował się związkami Rokaszewicza i pana Radko, stykiem wspólnych interesów i powiązań prezydenta miasta i właściciela Zielonego Przedszkola".

Powód dociekliwości radnego nie był zaskakujący - do Zielonego Przedszkola chodził jego synek. I to dzięki działaniom Pawła Chruszcza o placówce zrobiło się w Głogowie głośno. Zaczęło się od ceny, za którą Jarosław Radko kupił od miasta budynek pod przedszkole.

- Działający racjonalnie Rafael Rokaszewicz nigdy nie powinien podjąć decyzji sprzedaży Zielonego Przedszkola bez przetargu za cenę 940 tys. zł i jeszcze dodatkowo rozłożenia jego spłaty na raty, które były o ok. 90 tys. zł niższe od ceny dzierżawy. Budżet miasta w latach 2017 - 2021 straci na tym kwotę rzędu 453 tys. zł. W każdym kolejnym roku strata ta będzie wynosić 278 tys. zł - mówi nam głogowski radny Andrzej Radomski.

Śledztwa toczące się w tej sprawie głogowska prokuratura umorzyła. Według niej urzędnicy ratusza nie przekroczyli uprawnień. Jak udało nam się ustalić, 22 lipca głogowscy radni PiS złożyli wniosek do prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry o wznowienie śledztwa w trybie nadzorczym ws. nieprawidłowości przy prywatyzacji nieruchomości dawnego Zielonego Przedszkola.

Druga sprawa związana z przedszkolem, którą badał Chruszcz, zaczyna się w 2016 roku.

Przeglądając opinie medyczne - niezbędne do pozyskania dodatkowych dotacji na terapię dla dzieci korzystających z Zielonego Przedszkola - logopeda Magdalena Zawko znajduje swój podpis pod opracowaniami, których nigdy nie sygnowała. Dzięki pomocy Chruszcza wszczęto śledztwo.

Po tym, jak logopeda upubliczniła informacje o fałszowanych dokumentach, Radko pozwał ją, domagając się 20 tys. zł odszkodowania. Przegrał. W styczniu 2020 r. akt oskarżenia przeciw Kindze M., byłej już dyrektorce przedszkola, trafił do sądu. Prokuratura zarzuca jej fałszowanie dokumentacji księgowej i wyłudzenie nienależnych dotacji.

Dzień po śmierci Chruszcza Magda Zawko zaczęła odbierać dziwne, głuche telefony z zastrzeżonego numeru. Zdarzały się codziennie, przez ponad tydzień.

- Krótko przed swoją śmiercią Paweł Chruszcz powiedział mi, że czegoś się obawia. Gdy zapytałam, czego konkretnie, spuścił głowę, nic nie odpowiedział tylko rzucił: "muszę się zbierać" i od razu odszedł - opowiada nam Magda Zawko.

Trzecia afera związana z Zielonym Przedszkolem wybuchła w 2018 roku. Anna (dane do wiadomości redakcji) wspólnie z Pawłem Chruszczem ujawniła, że w placówce dochodziło do przypadków znęcania się nad niepełnosprawnymi dziećmi. Jarosław Radko pozwał kobietę.

W 2018 roku Prokuratura rejonowa w Głogowie skierowała do sądu akt oskarżenia przeciw jednej z przedszkolanek - Elżbiecie K, zarzucając jej, że "będąc nauczycielką wychowania przedszkolnego w placówce niepublicznej znęcała się fizycznie i psychicznie nad pozostającym pod jej opieką 6-letnim niepełnosprawnym chłopcem".

Gdy znęcanie się nad dziećmi wyszło na jaw, Radko z dnia na dzień rozwiązał całą grupę maluchów, wyrzucając je na bruk. Rodzice, którzy nagłośnili sprawę bulwersujących zachowań opiekunek, otrzymali wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym, nie mając czasu na znalezienie swoim pociechom nowej placówki.

Prezydent Rokaszewicz deklarował wówczas, że zaradzi całej sytuacji. W oświadczeniu opublikowanym m.in. w mediach społecznościowych podkreślał, że zrobi wszystko, by pomóc rodzicom i wyrzuconym z Zielonego Przedszkola dzieciom. Co zrobił? Według jednej z mam, z którymi rozmawialiśmy - nic. Podobnie uważał Paweł Chruszcz.

- Jako rodzice zostaliśmy zostawieni sami sobie. Nie dowiedział się pan o całej sytuacji z Facebooka, tylko w tym dniu rano do ratusza wpłynął wniosek tego przedszkola o zmianę statutu, która umożliwiała takie wyrzucenie. To nie pan znalazł rozwiązanie całej sytuacji, bo to my, rodzice, wcześniej już porozumieliśmy się z innym przedszkolem, które zaoferowało nam pomoc. Nie dzieje się dobrze, gdy ktoś chce robić PR na dzieciach - mówił Chruszcz, zwracając się bezpośrednio do Rokaszewicza.

Prawnicy Jarosława Radko wysłali do samorządowca przedprocesowe wezwanie do zapłaty 50 tys. zł na rzecz WOŚP.

W 2019 r. Jarosław Radko, pozostając właścicielem budynku, zrezygnował z prowadzenia w nim placówki przedszkolnej. Dziś, dwa lata po śmierci Pawła Chruszcza, oficjalnie zarządza tylko Zielonym Przedszkolem w rodzinnym Lubinie, widnieje też, wspólnie z żoną, w rejestrach jako "organ prowadzący" niepublicznej szkoły podstawowej w tym samym mieście.

- Prowadzę jedynie przedszkole w Lubinie i była pani dyrektor z Głogowa nie jest już zatrudniona przeze mnie - poinformował nas.

Tyle, że oskarżona o wyłudzenia nienależnych dotacji Kinga M. wciąż widnieje - jako członkini zarządu - na internetowej stronie Fundacji SOL, prowadzonej przez Małgorzatę Radko, żonę Jarosława.

- Bardzo ciekawe jest to, że niedawny właściciel Zielonego Przedszkola po śmierci Pawła zniknął z przestrzeni publicznej Głogowa, a przecież przez kilka lat był w niej nader aktywny, pojawiając się w towarzystwie prezydenta miasta - komentuje Bartłomiej Szwiec.

Radko cyklicznie wylicytował spotkania i imprezy z udziałem prezydenta Rokaszewicza podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Wygrałem cztery razy licytację, gdzie ostatnia dotyczyła spektaklu w nowo otwartym teatrze w Głogowie. Nie pamiętam kwot - przekonuje biznesmen.

- Ani przed ani po 2018 roku nie łączyły mnie z tym panem żadne kontakty osobiste. W Internecie pojawiły się zdjęcia z kajaków i komentarze, które to sugerowały. Ale rejs kajakiem był realizacją wygranej przez pana Radko licytacji na cele charytatywne. Spływ był imprezą otwartą, organizowaną dla kilkudziesięciu osób - napisał nam z kolei Rafael Rokaszewicz.

III. KSIĘSTWO LUBIŃSKIE

Dlaczego prezydent Rokaszewicz w sporze z Chruszczem o arsen użył argumentu "przestał się pan odzywać w momencie, kiedy podjął pan pracę w grupie kapitałowej KGHM"?

"Mieszkańcy Dolnego Śląska jednocześnie kochają i nienawidzą KGHM. Tam każdy albo pracuje w jednej z kopalń lub hut, albo w którejś spółce-córce, albo jest kooperantem kombinatu. Dlatego bardzo trudno o jakiekolwiek zmiany" - pisał w marcu 2018 r. DGP. Nie bez powodu KGHM Polska Miedź nazywany jest Księstwem Lubińskim. I nie jest tajemnicą, że wewnątrz są wszyscy - od prawa do lewa.

Paweł Chruszcz trafił do Mercusa, spółki logistycznej z grupy KGHM, w styczniu 2018 r. Zajmował się przygotowaniem planu optymalizacji, z którym wiązało się m.in. uszczuplenie załogi. Dotarliśmy do jego prezentacji. Czytamy m.in., że w spółce jest nieefektywne połączenie funkcji sprzedażowych, logistycznych i nie wykorzystuje się synergii transportu i magazynów.

- Przetargi w sprawie kontrahentów są realizowane przez Biuro Zakupów KGHM. Przez Mercus ogłaszane są znacząco mniejsze wartościowo dostawy. Optymalizacja zakupów jest prowadzona stale, w KGHM przeprowadza się dziesiątki kontroli łańcucha dostaw rocznie – tłumaczyła nam Lidia Marcinkowska-Bartkowiak, dyrektor naczelna ds. komunikacji KGHM.

Skoro jest biuro zakupów, to czy potrzebny jest Mercus i na odwrót? Tu znów wracamy do pozycji Księstwa. Polska Miedź tłumaczy, że Mercus odpowiada za zaopatrzenie materiałowe oddziałów, a biuro zakupowe w centrali za zakupy strategiczne.

Z naszych informacji wynika, że KGHM Polska Miedź wydaje rocznie za zakupy ok. 8 mld zł, a tylko ok. 1 mld zł przechodzi przez Mercus.

- Paweł to wiedział. Ale nie zbierał haków - mówił nam brat Pawła, związany ze środowiskiem narodowców były poseł Sylwester Chruszcz. Tych informacji w swoim planie jego brat nie zdążył już dopracować przed śmiercią.

- Nie tylko Paweł wiedział o tym, że w salonie szycia garniturów powstają ubrania robocze dla KGHM, a mała firma sprzedająca wiertarki sprzedaje kotwy - wyjaśniał nam w Głogowie kolega Chruszcza (dane do wiadomości redakcji) - Starałem się kiedyś o zlecenie w KGHM. Prezes był zainteresowany, ale tam trzeba mieć mocne plecy, by zostać dostawcą - dodał.

Historie wielkich karier małych firm w KGHM opowiedziało nam kilka osób. Jak ustaliliśmy, "firmą od wiertarek" jest głogowski Technar. Spytaliśmy KGHM, czy kupował od Technara kotwy, czyli profesjonalne systemy podtrzymywania stropu (kopalniany sufit). Zdaniem ekspertów kotwienie 1 km kopalnianego wyrobiska to koszt 100-150 tys. zł. A w skali roku w kopalniach KGHM to kilkadziesiąt kilometrów nowych chodników. - Nie ujawniamy szczegółów kontraktów ani nie podajemy nazw naszych kontrahentów - odpowiada KGHM. Technar na nasze pytania wysłane mailem nie odpowiedział.

- Paweł Chruszcz, jak ustalono w śledztwie, przygotował i przedstawił władzom spółki Mercus Logistyka program usprawnienia pracy magazynów i przepływu towarów. Przesłuchiwani pracownicy firmy zeznali, że program znalazł uznanie we władzach spółki. Chruszcz nie składał do prokuratury doniesień dotyczących ewentualnych nieprawidłowości zakupowych w KGHM - zapewniła nas Lidia Tkaczyszyn z legnickiej prokuratury.

Kolejną sprawą związaną z KGHM, którą zainteresował się Chruszcz, było składowanie żużla poołowiowego - odpadu z Huty Miedzi Głogów.

KGHM sprzedawał go firmie Geran z Siemianowic Śląskich. Ta z kolei wynajmowała ciężarówki, które wywoziły żużel z huty. Prosto na ulicę Północną w Głogowie.

Do lat 90. XX w. działała tu fabryka domów. Na opuszczony teren Geran zaczął wywozić żużel.

- Kurzyło się to, bo auta jeździły często bez zabezpieczeń, a mieszkańcy interweniowali m.in. u Pawła - powiedział nam Jarosław Klus z rolniczego stowarzyszenia Pronatura. W 2018 r. magazyn żużla był kompletnie niezabezpieczony, odpad był trzymany pod wiatą (w oparciu o pozwolenie wydane przez starostę powiatowego w Głogowie). A to cała tablica Mendelejewa.

Gdy pod koniec czerwca tego roku pojechaliśmy na wybetonowany plac, miejsce świeciło pustkami. - To sukces Pawła - wzdychał Klus. Magazyn żużla zniknął.

- Umowa z Geranem skończyła się 31 grudnia 2019 r. Żużel nie jest sprzedawany. Mamy linię kruszenia go na Wydziale Ołowiu i podajemy go do naszych pieców – powiedziała nam Marcinkowska-Bartkowiak. Dla Polskiej Miedzi to też sprawa wizerunkowa - negatywne komentarze uderzały w kombinat.

- Prokuratura Rejonowa w Głogowie prowadziła postępowanie sprawdzające dotyczące m.in. składowania, unieszkodliwiania i transportowania odpadów pohutniczych na terenie Głogowa i Rudnej. 14 października 2019 r. odmówiła wszczęcia śledztwa z uwagi na brak przestępstwa, a decyzję tę zatwierdził Sąd Rejonowy w Głogowie - przypomniała Lidia Tkaczyszyn.

Dlaczego prokuratura nie wszczęła śledztwa? - Jak wykazały ustalenia prowadzonego postępowania zaakceptowane przez sąd, składowisko odpadów pohutniczych pochodzących z KGHM działało w oparciu o obowiązujące w tym zakresie przepisy prawa - powiedział nam zastępca prokuratora okręgowego w Legnicy Arkadiusz Kulik.


- Nie wierzę w samobójstwo brata. Dla mnie ta sprawa nie jest zamknięta. Zrobię wszystko, żeby tę sprawę wyjaśnić - mówi Sylwester Chruszcz. - Tu niedaleko jest rondo Dmowskiego, to jego zasługa. Dziś mój brat cieszyłby się z siódmego miejsca Chrobrego w tabeli i pewnie już by szykował kolejny marsz niepodległości.

Źródło artykułu:WP magazyn
Komentarze (0)