Intifada potrwa dopóty, dopóki nad Jerozolimą, stolicą państwa palestyńskiego, nie zawiśnie flaga palestyńska - zapowiedział w niedzielę Jaser Arafat.
Tymczasem premier Izraela Ehud Barak powiedział, że na podstawie porozumienia zawartego w Szarm el-Szejk jesteśmy zobowiązani do wstrzymania ognia i chcemy zbadać możliwość wznowienia procesu pokojowego. Jeśli stosowanie przemocy zostanie zmniejszone, udamy się do Waszyngtonu, by zobaczyć czy jest przedmiot dyskusji.
Biały Dom ogłosił we wtorek, że Clinton zaproponował przewodniczącemu Autonomii Palestyńskiej Jaserowi Arafatowi i premierowi Ehudowi Barakowi przybycie do Waszyngonu w celu przeprowadzenia z nimi odrębnych rozmów pod warunkiem, że obaj wprowadzą w życie zobowiązania przyjęte podczas spotkania w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk.
Tymczasem nadal trwają walki. Izraelski patrol graniczny został ostrzelany w niedzielę z terytorium Libanu, po raz drugi w ciągu czterech dni - podało izraelskie Ministerstwo Obrony. Informacjom tym zaprzecza Hezbollah.
Żołnierze izraelscy odpowiedzieli ogniem, ale nikt nie został ranny - twierdzi izraelski wiceminister obrony Efraim Sneh. Według niego, atak jest dokonaną przez "radykalne elementy" próbą otwarcia drugiego frontu w walkach przeciwko państwu żydowskiemu.
Walki w Izraelu rozpoczęły się po uznanej przez Palestyńczyków za prowokację wizycie Szarona na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie 28 września. Zamieszki ogarnęły potem Zachodni Brzeg i Strefę Gazy. W starciach zginęło co najmniej 140 osób (w większości Arabów), a ponad 4 tys. zostało rannych. (mag)