Arabista: to miała być "kara" dla Tunezji
Islamiści chcą skoncentrować się na Tunezji i "ukarać" ją za sukcesy w transformacji ku demokracji - uważa dr George Yacoub z katedry arabistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem zamach we Francji niekoniecznie musi być dziełem jakiejś organizacji.
26.06.2015 | aktual.: 26.06.2015 19:47
Zdaniem Yacouba trudno uznać, że terroryści doszli do takiej "perfekcji", żeby mogli skoordynować zamachy w trzech, jakże odległych państwach.
Jego zdaniem organizacje terrorystyczne działają dosyć samodzielnie, po czym przypisują swoje dzieło Państwu Islamskiemu. - Mają zielone światło, by dokonać zamachów, ale wątpię, by było to skoordynowane - ocenił ekspert.
Do zamachu w Kuwejcie przyznało się IS. Zdaniem Yacouba tak samo jest w przypadku Tunezji. - Granica libijsko-tunezyjska jest po prostu otwarta dla zamachowców. Libia, gdzie trwa wojna domowa, "dostarcza" terrorystów do Tunezji - powiedział arabista.
Jego zdaniem islamiści chcą się skoncentrować na Tunezji i uderzyć w cudzoziemskich turystów, aby "ukarać" ten kraj. - To kara, bo Tunezja odnosi największe sukcesy w przejściu do demokracji. Pod tym względem jest stawiana za wzór - powiedział Yacoub.
Ponadto islamiści uderzyli w turystykę, która stanowi niemałe źródło przychodów dla tego niebogatego państwa - dodał.
Z kolei zamach we Francji to - zdaniem eksperta - niekoniecznie dzieło organizacji, lecz konkretnej osoby lub osób. Państwo Islamskie, zauważył Yacoub, wydaje pismo w języku angielskim, robi filmy propagandowe i werbuje obywateli krajów europejskich właśnie po to, by przeprowadzali takie zamachy.
Ekspert zauważył, że zamachy nieprzypadkowo przypadły w Ramadanie, kiedy np. w meczetach - a to było miejsce zamachu w Kuwejcie - przebywa znacznie więcej wiernych.