Apteki na wojnie
Polska Grupa Farmaceutyczna, holding z siedzibą w Łodzi, największy udziałowiec (22%) w krajowym rynku leków, zamknęła swoje hurtownie dla sieci litewskich Euro-Aptek, które mają swoje placówki m.in. w woj. łódzkim. To kolejny przejaw wojny farmaceutycznej, na której - paradoksalnie - korzystają pacjenci, pisze "Dziennik Łódzki".
06.01.2005 | aktual.: 06.01.2005 07:50
PGF, zamykając hurtownie dla Litwinów, zareagowała na wprowadzenie w ubiegłym roku przez Euro-Apteki około stu leków za grosz. Litwini nie zamierzają zwijać interesu. - Mieliśmy kłopot, bo trzeba było podpisać umowy z nowymi hurtowniami, ale nadal będziemy sprzedawać leki za grosik. PGF uległa naciskowi naczelnej i okręgowych izb aptekarskich - uważa Daniela Vaitkunienie, wiceprezes Euro-Aptek.
Grzegorz Drożdż z PGF twierdzi, że wszystko to dla dobra polskich aptek.- Zdecydowana większość naszych kontrahentów to niewielkie prywatne placówki. Decyzja o zamknięciu drzwi dla konkurencji jest dla nich korzystna - zapewnia Drożdż.
Środowisko łódzkich farmaceutów nie wierzy w dobre intencje PGF. - Polska Grupa Farmaceutyczna najpierw zapewniała, że nie będzie miała aptek, a teraz ma ich około 300. W naszych publikacjach wytknęliśmy, że PGF lepiej traktuje własne apteki, a programy promocyjne sprzyjają nie tyle aptekom i pacjentom, ile hurtowniom - twierdzi Anna Rybowska z Okręgowej Izby Aptekarskiej w Łodzi.
Na razie na wojnie aptek korzystają pacjenci. Ministerstwo Zdrowia obniżyło ceny niektórych leków, ale walka konkurencyjna przebija nawet ministerialny cennik. (PAP)