Aptekarze apelują do ministra, żeby ukrócił korupcję w ochronie zdrowia
2 mld zł rocznie wydają firmy farmaceutyczne na „przekonywanie” lekarzy do przepisywania pacjentom „lepszych” (czytaj: droższych) leków. Efekt jest taki, że pomimo refundacji musimy do nich dopłacać z własnej kieszeni. Średnio 65% ceny.
Okręgowa Izba Aptekarska w Katowicach i Izba Gospodarcza „Apteka Polska” stoją na stanowisku, że moglibyśmy się leczyć taniej, gdyby lekarze umieszczali na recepcie nazwę międzynarodową leku. Pacjent mógłby wówczas sam zdecydować, czy chce się leczyć droższym preparatem, czy jego tańszym odpowiednikiem. Równie skutecznym, bo zawiera przecież tę samą substancję aktywną.
Obecnie lekarze wpisują nazwę handlową, przypisaną do określonego specyfiku produkowanego przez konkretną firmę farmaceutyczną.
- Marek Balicki jest szóstym ministrem zdrowia, do którego wysłaliśmy apel o wprowadzenie do rozporządzenia w sprawie recept lekarskich zapisu, który obligowałby lekarzy do ordynowania leków zgodnie z ich międzynarodową nazwą. Jeżeli połączymy ten zapis z obowiązkiem informowania pacjentów przez aptekarzy o istnieniu tańszych odpowiedników, to mamy pierwszy znaczący krok w uzdrawianiu rynku farmaceutycznego — twierdzi dr farm. Stanisław Piechula, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Katowicach.
Wszystkie dotychczasowe pisma wysłane do resortu zdrowia pozostały bez odpowiedzi.
Zapoczątkowana przez Okręgową Izbę Aptekarską w Katowicach akcja „Aptekarze — Pacjentom. Leczenie może być tańsze” (DZ pisał o niej 16 czerwca) rozprzestrzenia się na cały kraj. W zeszłym tygodniu przystąpili do niej aptekarze z regionu częstochowskiego (wcześniej znalazła naśladowców m. in. w woj. warmińsko-mazurskim). Inicjując ją śląscy farmaceuci nie zdawali sobie jednak sprawy, jak bardzo narażą się lekarzom.
— Oburzyli się, że nazwaliśmy po imieniu to, co dzieje się na rynku farmaceutycznym. W pamięci utkwiło im tylko jedno — firmy farmaceutyczne próbują korumpować lekarzy i aptekarzy, aby pomnożyć swoje zyski — podkreśla dr farm. Stanisław Piechula, prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Katowicach.
Zakazane trójkąty
25 maja Piechula i Anna Śliwińska, prezes Regionu Śląskiego Izby Gospodarczej „Apteka Polska”, zaapelowali do aptekarzy, aby „wykorzystali swoją wiedzę farmaceutyczną i zadbali o swoich pacjentów, prowadząc świadome doradztwo farmakoekonomiczne”. Przyłączając się do akcji „Aptekarze — Pacjentom. Leczenie może być tańsze”, mieli informować chorych o możliwościach zamiany drogich preparatów na ich tańsze odpowiedniki.
Ale nie to rozwścieczyło lekarzy. Na ulotce, którą samorząd aptekarski rozesłał do swoich członków, wśród celów akcji wymieniono „demaskowanie i zapobieganie tworzeniu trójkątów: firma farmaceutyczna — lekarz — aptekarz”.
Przerwijcie akcję!
Prezydium Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach nie mogło nad tym przejść do porządku dziennego. Wezwało aptekarzy do natychmiastowego przerwania akcji, która jest oparta na „fałszywych przesłankach”.
„Jeżeli Okręgowa Izba Aptekarska w Katowicach czy Izba Gospodarcza „Apteka Polska” posiadają stosowne dokumenty poświadczające niewłaściwe postępowanie lekarzy, winny zawiadomić Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Śląskiej Izby Lekarskiej oraz same w stosunku do własnych członków prowadzić postępowanie wyjaśniające” — głosi oświadczenie Rady.
Jednak Okręgowa Izba Aptekarska nie tylko nie przerwała akcji, ale dodatkowo zainteresowała nią aptekarzy w innych regionach kraju.
Prezes ma kłopoty
W czwartek doktor Piechula ma się zgłosić do prokuratury i — w charakterze świadka — złożyć wyjaśnienia. Śląska Izba Lekarska złożyła na niego doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Skierowała również skargę do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy Okręgowej Izbie Aptekarskiej. Według lekarzy, Piechula podejmuje działania niezgodne z przepisami i postępuje nieetycznie.
To nie jedyny problem pomysłodawcy akcji „Aptekarze — Pacjentom”. Ponoć na skutek czyichś nacisków został usunięty z prezydium Naczelnej Rady Aptekarskiej, a Izba Gospodarcza „Farmacja Polska” i Stowarzyszenie Firm Farmaceutycznych w Polsce (organizacje zrzeszające producentów i hurtowników leków) złożyły na niego skargę do Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Zarzucają mu, że reklamuje polską insulinę. W ulotkach skierowanych do pacjentów faktycznie była mowa o możliwości zaopatrywania się w tańszą insulinę krajowej produkcji, która jest sprzedawana na ryczałt za 3,20 zł za opakowanie, podczas gdy do insulin zagranicznych trzeba dopłacić nawet 20,52 zł.
— Informując pacjentów o możliwości wykupienia tańszych odpowiedników, wywiązujemy się z ustawowego obowiązku, który został na nas nałożony — broni się Piechula. — Ustawa nie precyzuje, w jaki sposób powinniśmy to robić.
Nie przestrzega prawa
Maciej Hamankiewicz, prezes Śląskiej Izby Lekarskiej w Katowicach
Złożyliśmy doniesienie do prokuratury na pana Piechulę, bo złamał prawo, prowadząc nieuczciwą reklamę polskiej insuliny. W liście do aptekarzy zachwala, że jest najlepsza, najtańsza i równoprawna z zagranicznymi preparatami, co nie jest zgodne z prawdą. Na dodatek podaje kontakt na przedstawicieli firmy, która produkuje tę insulinę. Skarga skierowana do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej dotyczy natomiast jego nieetycznego zachowania. Pan Piechula obraża i bezpodstawnie pomawia lekarzy o mafijne powiązania z firmami farmaceutycznymi.
Mariola Marklowska