Apel Chajzera wywołał wielkie poruszenie. Oto kto stoi za akcją
79 milionów złotych rocznie uzyskała fundacja DKMS z poszukiwania dawców, sprzedaży szpiku i limfocytów, przekazanego później chorym osobom. Tego wyjaśnienia zabrakło w głośnej akcji Filipa Chajzera o rejestrowanie się potencjalnych dawców szpiku.
28.11.2017 | aktual.: 23.08.2018 10:52
Apel znanego dziennikarza wywołał wielkie poruszenie. Przywołał on ściskającą za serce historię 9-letniego Karola, chorego na ostrą białaczkę szpikową. Wymaga przeszczepu, jednak ma rzadki genotyp. Mimo sprawdzenia w bazach danych 27 mln ochotników na całym świecie okazało się, że w tej chwili nie ma dla niego dawcy. Filip Chajzer zaapelował, że każdy kto w dniu jego urodzin rejestruje się jako dawca dostanie kawałek tortu. A nuż, cudownym zbiegiem okoliczności znajdzie odpowiednia osoba. I rzeczywiście był odzew, na imprezie w Pałacu Kultury i nauki pojawiło się 163 nowych dawców, przez Internet około 5000 osób poprosiło o pakiety rejestracyjne.
Dodajmy, że to sukces, ponieważ każdy potencjalny dawca możeprzyczynić się do wyleczenia kogoś chorego. Nie padło jednak wyjaśnienie, co dokładnie stanie się z danymi ochotników. Chociaż DMKS jest fundacją i organizacją pożytku publicznego to działa niczym komercyjna firma. Tworzy największą w Polsce bazę dawców, opisując parametry krwi i dane z genotypu. Na tej podstawie można dobrać choremu kogoś o podobnych cechach i w efekcie przeszczepić szpik, komórki krwiotwórcze itd.
Biznes w interesie chorego
Kiedy zgłasza się chory, zaczyna się biznes, za który DKMS wystawia rachunek z marżą. Sprawdzenie i typowanie dawcy z rejestrów DKMS przyniosło fundacji 7,5 mln złotych. W przypadku zgodności zaczyna się najdroższa procedura - pobrania szpiku od dawcy, opieka nad nim, transport materiału przeszczepowego do chorego. W tym dziale przychody DKMS wyniosły 71 mln. Wprawdzie płaci za to państwowa instytucja Poltransplant, a nie rodzina chorego, ale tak ustawiony system generuje gigantyczne profity. Ze sprawozdania za 2016 rok wynika, że zysk z działalności gospodarczej DKMS wynosi 44 mln złotych.
Dysponując milionowym kapitałem DKMS w ciągu niespełna 10 lat stał się największą bazą dawców szpiku w Polsce. Pozostałe kilkanaście rejestrów (tutaj pełna lista) działających m.in. przy publicznych szpitalach, centrach krwiodawstwa nie są w stanie przeznaczać 7 mln zł rocznie na marketing - a taką kwotę znajdujemy w wydatkach DKMS.
Na pytanie z czego wynika przyjęty model komercyjny DKMS odpowiada, że z obowiązujących w Polsce przepisów, cytując ustawy i rozporządzenia i zezwolenie Ministra Zdrowia. - Pragnę podkreślić, że Fundacja DKMS jest organizacją non profit i organizacją pożytku publicznego działającą w interesie najwyższego dobra, jakim jest ludzkie życie. Jedynym i najważniejszym celem Fundacji jest pomoc chorym na nowotwory krwi i tylko temu poświęcona jest nasza działalność - odpowiada Magdalena Przysłupska, rzecznik DKMS. Dodaje, że zysk jest przeznaczany na cele statutowe organizacji. Nie podaje jednak stawek za procedury oraz marży. Zapewnia, że koszty są takie same jak w innych ośrodkach.
Kontrowersyjna polityka fundacji
Można powiedzieć, a niech sobie zarabiają ile, chcą skoro dzięki ich rejestrowi możliwe były przeszczepy szpiku dla 1106 osób. Gdyby nie kontrowersje i udowodniony przed sądem zarzut "turystyki transplantacyjnej".
Kilka lat temu w programie „Misja Specjalna” w TVP ujawniono, że dane dawców szpiku zarejestrowanych przez DKMS Polska są przekazywane do Centralnego Narodowego Niemieckiego Rejestru Dawców (ZKRD), o czym dawcy nie byli informowani. Następnie polscy dawcy szpiku, byli wywożeni na pobranie do niemieckiej kliniki. Taka praktyka zawyżała rachunek za koszty pobrania. Przed kamerą skrytykowała to prof. Sławomira Kyrcz-Krzemień, kierująca wówczas Kliniką Hematologii i Transplantacji Szpiku w Katowicach. Fundacja DKMS poczuła się urażony krytyką, podała profesor do sądu.
W 2013 roku sąd nie tylko oddalił powództwo, ale określił traktowanie dawców szpiku jako organizowanie turystyki transplantacyjnej. Sprawę obszernie relacjonował serwis wPolityce.pl . Według przytoczonego uzasadnienia wyroku: "podróże transplantacyjne stają się turystyką transplantacyjną, jeżeli wiążą się z handlem organami lub komercją transplantacyjną, albo jeśli źródła, mające zapewnić przeszczepy pacjentom spoza kraju osłabiają możliwości danego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych na własnym terytorium. W ocenie Sądu działalność strony powodowej, która właśnie dopuszczała możliwość pobrań tylko i wyłącznie zagranicą osłabia możliwości polskiego kraju do zapewnienia usług transplantologicznych".
Czy 9-letni Karol dzięki akcji znajdzie dawcę? Tego DKMS nie potrafi dziś stwierdzić. Szansę znalezienie potencjalnego dawcy wynoszą przeciętnie 1 : 20 000. W praktyce oznacza, że ktoś gości zaproszonych na urodziny Filipa Chajzera musiałby trafić piątkę w totka.