Antychryst będzie artyst
Antychryst Marylin Manson po raz drugi na gościnnych występach w Polsce. Mówi, że jest tym, czego nienawidzi. A jest wytworem Ameryki - pisze Bartek Chaciński w tygodniku "Przekrój".
05.06.2003 | aktual.: 05.06.2003 20:20
Plotka ma wielką siłę. Przez ponad 20 lat zastanawiano się, czy Ozzy Osbourne odgryzł na scenie głowę gołębiowi. Równie długo Frank Zappa musiał dementować pogłoskę, jakoby zjadł własne ekskrementy. Marylin Manson mógłby z nimi wymienić doświadczenia. Nawet jemu trudno byłoby oddzielić niektóre przekazywane z ust do ust sensacje od prawdy. Mówiono już, że grał okularnika Paula w serialu „Cudowne lata”, że odbył ma scenie stosunek z osłem, a na teledysku – ze świnią. Pisali, że jest kanibalem, urwał łapki chomikowi, rozdawał publiczności na koncercie narkotyki i zachęcał do orgii, że usunął sobie dwa żebra, by móc uprawiać seks sam ze sobą, a nawet, że jego wyjętymi żebrami grano kiedyś na perkusji.
Stał się legendą, w którą wierzą w Ameryce, lecz także w Polsce.
Czekając na antychrysta
W lutym 2002 roku Manson i jego grupa przyjechali do Polski. Katowicki Spodek odmówił współpracy i ostatecznie koncert przeniesiono do Warszawy. Natychmiast i tu pojawiły się protesty. Stowarzyszenie Rodzin Katolickich wystąpiło przeciwko pojawieniu się Mansona jako propagatora idei satanizmu odprawiającego rzekomo czarne msze na koncertach. Fundacja Animals wystosowała list do warszawskich władz, utrzymując, że Manson w czasie występów urywa głowy kogutom i maltretuje inne zwierzęta.
O wsparcie promocyjne zadbała prasa – ta katolicka, prawicowa i na bieżąco relacjonujące spór dzienniki. Po koncercie były za to głosy zawodu. Jak to? Nie było urywania kurzych łbów, masturbacji na scenie? Rozczarowanie!
Czy to znaczy, że Manson jest bezpieczny? Niekoniecznie. Ma jednak trudniejsze i poważniejsze lektury, niż można by oczekiwać po rozpasanej gwieździe rocka. Dużo czytał, jak Brian Warner spędzając stosunkowo samotne dzieciństwo w rodzinie pielęgniarki i sprzedawcy mebli na Florydzie._ „Na co czekają ludzie w Ameryce?– zastanawiał się zapewne nastoletni Warner. – _Na zbawiciela? Raczej na antychrysta”.
Dwie twarze Ameryki
- Nad stołem w kuchni wisiał pożółkły obrazek papieża w taniej, mosiężnej ramce. Obok widniało imponujące drzewo genealogiczne Warnerów wywodzących się z Polski i Niemiec, gdzie nazywano ich Wanamakerami. Ukoronowaniem wszystkiego był duży, pusty w środku, drewniany krucyfiks ze złotym Jezusem– tak Marylin Manson opisuje dziecięce wizyty u babci.
Wiódł życie w typowej amerykańskiej rodzinie. Rodzice posłali go do szkoły katolickiej, ale jednocześnie ojciec zapowiedział, że jeśli Brian nie straci dziewictwa do 16. roku życia, to opłaci mu prostytutkę, by pomogła w inicjacji. Babcia starała się o dobre wychowanie wnuka, a dziadka młody Brian nakrył w piwnicy na masturbacji i znalazł w szufladzie jego kolekcję pornograficznych zdjęć. Na każdym kroku Warner odkrywał dwie twarze Ameryki – tę na pokaz i drugą, którą ludzie skrywają tylko dla siebie.