Anna Maria Dyner: NATO nie zaryzykuje wojny z Rosją z powodu Ukrainy
- To zabrzmi brutalnie, ale dla mnie jest oczywiste, że NATO nie zaryzykuje wojny czy ostrego starcia zbrojnego z Rosją z powodu Ukrainy - mówi Wirtualnej Polsce Anna Maria Dyner, analityk PISM, politolog, specjalista do spraw wschodnich. W ten sposób odnosi się do słów sekretarza generalnego NATO, który zabrał głos ws. sytuacji na Ukrainie. - Działania Rosji na Ukrainie zagrażają bezpieczeństwu Europy, Rosja musi powstrzymać swoje działania militarne i groźby - oświadczył Anders Fogh Rasmussen.
Premier ukraińskiego rządu Arsenij Jaceniuk powiedział w niedzielę, że Rosja nie miała i nie ma podstaw do ewentualnej agresji na Ukrainę. Zapewnił jednocześnie, że Autonomiczna Republika Krymu pozostanie częścią Ukrainy. Jaceniuk oskarżył przy tym Rosję o przeprowadzanie w ciągu ostatnich dni licznych prowokacji na Krymie. - Zdaniem rosyjskich wojskowych miały one zapewne na celu zalegalizowanie przebywania rosyjskiego kontyngentu zbrojnego na terytorium autonomii - ocenił.
Dodał, że "praktycznie co pół godziny" żołnierze Floty Czarnomorskiej i rosyjskiego kontyngentu wojskowego na Krymie dopuszczają się prowokacji, aby doprowadzić do "konfliktu, w którym doszłoby do użycia broni". Zapewnił jednak, że ukraińskie siły zbrojne chronią swoje sztaby i jednostki wojskowe.
Czy Sojusz Północnoatlantycki podejmie bardziej zdecydowane działania w związku z rozwojem wypadków na Ukrainie? - Pewne przetasowania wojsk czy obecność amerykańskich okrętów możemy sobie wyobrazić. Decydująca będzie rola Turcji, nie tylko jako państwa, które graniczy z Morzem Czarnym, ale również opowiadającego się bardzo mocno za integralnością terytorialną Ukrainy, oraz stającego w obronie Tatarów Krymskich, ludności tzw. tureckiej. Ukraina na nic więcej nie może jednak liczyć. Zabrzmi to brutalnie, ale dla mnie jest oczywiste, że NATO nie zaryzykuje wojny czy ostrego starcia zbrojnego z Rosją z powodu Ukrainy - mówi Anna Maria Dyner.
Zdaniem ekspertki, z którą rozmawiała Wirtualna Polska, trudno przewidzieć dalsze posunięcia Rosji. - Jeszcze niedawno wydawało się, że Rosja ma wystarczająco dużo narzędzi, które nie są narzędziami militarnymi, aby wpływać na sytuację na Ukrainie i próbować odwrócić rewolucję, która tam się dokonała. Dziś widać, że Rosja finalizuje zajęcie Krymu. Pytanie, czy zadowoli się tylko półwyspem czy będzie chciała zająć także część wschodnich obwodów Ukrainy a nawet całe państwo uRosja finalizuje zajęcie Krymu. Pytanie, czy zadowoli się tylko półwyspem czy będzie chciała zająć także część wschodnich obwodów Ukrainy a nawet całe państwo ukraińskie?kraińskie? - zastanawia się. - Obecnie żadnego scenariusza nie można wykluczyć - stwierdza.
Czy Rosję byłoby militarnie stać na to, by zająć całe terytorium Ukrainy? - Pewnie tak, natomiast pytanie, co potem? Jak okupować kraj z liczbą ludności równą ok. ¼ ludności Rosji, mając przy tym własne problemy gospodarcze? - zastanawia się. - To na co Rosja na pewno będzie grała w tym momencie to opanowanie Krymu i zrealizowanie tam wariantu naddniestrzańskiego - to znaczy budowy rodzaju parapaństwa, nie do końca sformalizowanej struktury, skąd będzie rozsiewać bakcyl niestabilności na całą Ukrainę - mówi.
Anna Maria Dyner nie ma wątpliwości, że każdy z tych scenariuszy będzie miał swoje konsekwencje w postaci odpowiedzi ukraińskiej armii. - Zadaniem wojska każdego państwa jest obrona terytorium, dlatego Ukraina i jej siły zbrojne nie będą biernie przyglądały się działaniom Rosji. Na razie wycofują się z każdej możliwej konfrontacji, niemniej trudno sobie wyobrazić, że nie zareagują w razie, gdyby Rosja weszła nie tylko na terytorium Krymu, ale także na teren wschodnich obwodów Ukrainy. Wtedy mielibyśmy do czynienia prawdziwą wojną - konkluduje.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska