Andrzejki dla panien na wydaniu
Wieczór w wigilię św. Andrzeja był
najlepszym czasem na wróżby i poznanie przyszłości, zwłaszcza dla
panien na wydaniu. Niektóre z nich próbowały nawet praktyk z
pogranicza czarnej magii, chcąc zobaczyć przyszłego męża... w
dwóch zwierciadłach.
28.11.2003 | aktual.: 28.11.2003 10:52
Ciekawa wyglądu przyszłego męża dziewczyna ustawiała na przeciw siebie dwa lustra - jedno w izbie, a drugie w sieni. Następnie intensywnie wpatrywała się w lustro stojące w izbie i nagle odwracała się i spoglądała w drugie lustro. Miała w nim ujrzeć przyszłego męża, ale bywało, że zamiast niego zobaczyła diabła lub śmierć.
Andrzej Karczmarzewski z Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie wyjaśnił, że do desperackiego poszukiwania męża skłaniała dziewczęta silna presja społeczna. Dawne prawo zwyczajowe nakazywało bowiem pannom zamążpójście najpóźniej do 20. roku życia. W przeciwnym razie narażały się na publiczne szyderstwa. Wierzono, że w tym czasie złe moce wykazują szczególną aktywność, stąd tak poważne traktowanie wróżb.
Na męża najlepsze cielęce nóżki
Mniej zdesperowane panny wróżyły sobie z cielęcych nóżek, które przynosiły ze sobą do jednego z domów. Nóżki rozkładano na podłodze i wpuszczano psa. Którą nóżkę pierwszą porwał, ta panna pierwsza miała wyjść za mąż.
Na tej samej zasadzie wróżono z placków lub pierogów przygotowanych z zachowaniem określonego rytuału: dziewczęta męłły mąkę na żarnach w kierunku odwrotnym do tradycyjnego, czyli w lewą stronę. Następnie nabierały w usta wody z potoku, którą musiały donieść do domu. Zadanie to jednak utrudniali chłopcy, najczęściej je rozśmieszając. W innych regionach tradycja nakazywała, by wodę ze studni przyniósł w ustach chłopiec, najlepiej jedynak.
Z przyniesionej w ustach wody i zmielonej wcześniej mąki panny robiły ciasto na pierogi lub placuszki, które później układały na podłodze. Potem wpuszczały do izby wygłodniałego psa, aby złapał jeden z nich.
Do dzisiaj na Podkarpaciu znana jest, choć pod zmienioną postacią, wróżba z puszczaniem na wodę igieł, świeczek lub liści. W zabawie tej uczestniczyli zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Na wodę delikatnie puszczano listki mirtu - rośliny kojarzonej z miłością i zamążpójściem - lub natłuszczone (aby nie zatonęły) igły oraz świeczki. Jeżeli dwa przedmioty zbliżyły się do siebie, był to znak, że osoby, które je wypuściły, będą parą. Dzisiaj najczęściej stosuje się papierowe łódeczki.
Płot prawdę powie
Zdaniem Karczmarzewskiego, we wróżbach poszukiwano także odpowiedzi na pytanie, kiedy nastąpi zamążpójście. Dziewczęta liczyły wszystkie kołki w płocie - liczba parzysta oznaczała szybki ślub. Płot "mówił" także, czy pan młody będzie "prosty" czy "krzywy", w zależności od wyglądu pierwszego lub ostatniego kołka w płocie.
Znanym sposobem poznania imienia przyszłego męża była wróżba z kluseczek, wypełnionych kartkami z imionami. Wrzucano je do wrzącej wody, a kiedy wypłynęły - panny wyławiały jedną z nich. Przyszły małżonek mógł nosić także imię mężczyzny spotkanego wieczorem w wigilię św. Andrzeja na rozstaju dróg.
Równie popularnymi i do dzisiaj praktykowanymi wróżbami było lanie wosku oraz układanie przez młode dziewczęta butów z lewej nogi, jednego za drugim w stronę wyjścia. Której but jako pierwszy przekroczy próg, ta wyjdzie za mąż. Podobną wróżbą jest rzucanie buta za siebie. Jeżeli spadnie noskiem do drzwi, to panna szybko wyjdzie za mąż, jeżeli do izby, to z zamążpójściem przyjdzie jej jeszcze poczekać.
Popularne przykrywanie jednakowymi naczyniami obrączki, kwiatka i różańca zaczerpnięto z tradycji dworskiej lub mieszczańskiej. W zależności od tego, które naczynie panna wybrała, miała zostać mężatką, starą panną lub wstąpić do zakonu. Wróżby te powtarzano także w wigilię Bożego Narodzenia.
Pierwsze wzmianki o wróżbach w wigilię św. Andrzeja (powszechnie czczonego jako opiekuna panien na wydaniu, zwłaszcza "pobożnych i cnotliwych") pojawiły się w XVI wieku. Wróżby te zamykały czas zabaw i rozrywek w życiu ludzi i otwierały adwent, czyli czas skupienia, zadumy, refleksji i przygotowania do świąt Bożego Narodzenia.