PolskaAndrzej Przewoźnik: nie myślę o kandydowaniu na prezesa IPN

Andrzej Przewoźnik: nie myślę o kandydowaniu na prezesa IPN

30.11.2005 13:31, aktual.: 13.12.2005 12:04

Absolutnie w tej chwili nie myślę o kandydowaniu na prezesa IPN. Chcę ochłonąć z tego wszystkiego co było. Mało tego - powiem wprost i brutalnie - kieruję poważną instytucją państwową, która działa w sferze pamięci narodowej, mam swoje zadania, swoje sprawy, które muszę załatwić i chcę to załatwić dobrze - powiedział Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, były kandydat na Prezesa IPN, gość "Salonu Politycznego Trójki".

Jolanta Pieńkowska: Wczoraj Sąd Lustracyjny orzekł, że nie był pan agentem SB i złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne. Ma pan poczucie satysfakcji, a może zwycięstwa?

Andrzej Przewoźnik: Ja nie mam poczucia satysfakcji, ani poczucia zwycięstwa. Powiem tak, że po ludzku oczywiście się cieszę, mam poczucie ulgi, ponieważ oczywiście była to sprawa, która dotknęła mnie i moją rodzinę. Trudno się żyje z czymś takim. Myślę, że ktoś kto tego nie doświadczył to tego po prostu nie zrozumie, mimo tego, że było ze mną wiele osób, które w tych trudnych chwilach w jakiś sposób utrzymywały ze mną kontakt, ale nie ukrywam, że jestem po prostu normalnie wściekły.

Wściekły przede wszystkim dlatego, że tego rodzaju sytuacje w demokratycznym państwie mogą mieć miejsce i to w takim państwie jak Polska - w środku Europy. Ja uważam, że tego rodzaju sytuacje nie powinny mieć miejsca. I myślę, że oczywiście - mnie się w jakimś sensie udało ponieważ ta sprawa przebiegła bardzo szybko jak na nasze standardy.

I Sąd Lustracyjny zdecydował się ją kontynuować.

- I Sąd Lustracyjny zdecydował się ją kontynuować. Powiem szczerze, że to trochę było jak z fimu Hitchocka.

Czego nie zrobił, ani w przypadku pana Szlajfera, ani w przypadku pana Karkosza.

- Ale po prostu myślę, że właśnie obiektywne bardzo rzeczowe działania sądu i mogę to uczciwie powiedzieć, bo przecież ja też sam byłem na początku wściekły, że to tak się odbywa, ale po prostu ją widziałem profesjonalizm osoby, która prowadziła tę sprawę. I osoby absolutnie bezstronnej tutaj w tym miejscu. Nie mówię tego tylko i wyłącznie jako osoba zainteresowana - pozwoliła na to, aby jednak został ogłoszony taki werdykt. Ja byłem spokojny jeśli chodzi o werdykt końcowy. Natomiast nie ukrywam, że było mi bardzo trudno stanąć jeszcze raz oko w oko z tymi ludźmi, którzy przed laty inwigilowali mnie i działali przeciwko mnie.

Mówił pan w swojej mowie końcowej, że artykuł w Rzeczpospolitej zmienił pańskie życie. Ma pan pretensje do dziennikarzy?

- Powiem tak, że jeżeli rzeczywiście chodzi o ten konkretny artykuł - oczywiście mam, i to nie ulega żadnej kwestii dla mnie, że ta sprawa nie została zweryfikowana do czego dziennikarze są zobowiązani.

Pańskim zdaniem można ją było zweryfikować.

- Można ją było zweryfikować, mówię to jako historyk, który w sumie ma taki pokrewny zawód zajmujący się historią najnowszą, który też musi bardzo trudne rzeczy zweryfikować, żeby się pod tym wszystkim podpisać. Otóż trzeba brać odpowiedzialność, za słowo, za to co się pisze. Myślę, że tutaj takiej odpowiedzialności nie było.

Poda pan "Rzeczpospolitą" do sądu?

- Myślę, że zostawmy ten problem, bo to nie jest problem na chwilę obecną. Ja muszę po prostu na spokojnie wszystkie kwestie w tej chwili rozważyć i ochłonąć z tego całego zamieszania, bo jednak jest to rzecz, która naprawdę dotknęła mnie i to dość mocno i muszę przyznać, że taki powrót do równowagi psychicznej też mi pozwoli na spojrzenie zupełnie spokojne i bez emocji, bo nie ukrywam, że trudno ukryć emocje, bo tej sprawie towarzyszyły cały czas emocje.

A czy gdyby dziś okazało się, że Janusz Kurtyka jedyny dziś kandydat na prezesa IPN-u nie uzyska sejmowego poparcia wystartowałby pan ponownie w konkursie?

- Absolutnie o tym w tej chwili nie myślę. Chcę ochłonąć z tego wszystkiego co było. Mało tego - powiem wprost i brutalnie - kieruję poważną instytucją państwową, która działa w sferze pamięci narodowej, mam swoje zadania, swoje sprawy, ktore muszę załatwić i chcę to załatwić dobrze. Jest wiele spraw, które czeka na załatwienie. Jest koniec roku, mowa o budżecie, planach na przyszły rok. To są sprawy, które zaprzątają mi głowę, a poza tym chciałbym trochę czasu poświęcić rodzinie.

Przeczytaj cały wywiad

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także