Andrzej Brachmański: pomoc dla Azji nie będzie jednorazowa

Chodzi o to, żeby pomoc, którą Polska jest w stanie zaoferować poszkodowanym była jak najbardziej efektywna, żeby się nie powielała. Z pieniędzy, które zbierzemy chcielibyśmy odbudować szkoły, szpitale - powiedział Andrzej Brachmański w "Poranku w radiu TOK FM".

30.12.2004 | aktual.: 30.12.2004 11:01

Rafał Ziemkiewicz: Wczoraj odbyło się spotkanie koordynujące polską akcję pomocy dla Sri Lanki, brali w nim udział przedstawiciele z pozarządowych organizacji, czy to jest stała praktyka?

Andrzej Brachmański: Tak, istnieje przy każdej większej akcji humanitarnej. Istnieje Forum Organizacji Humanitarnych, które koordynuje pomoc humanitarną. Wczorajsze spotkanie nie było pierwszym, spotkaliśmy się przedwczoraj. Chodzi o to, żeby ta pomoc, którą Polska jest w stanie zaoferować poszkodowanym była jak najbardziej efektywna, żeby się nie powielała, i myślę że to wyszło nie najgorzej. Rząd przydzielił dodatkowe środki, za które organizacje będą mogły kupić to co jest potrzebne, za milion złotych z rezerwy budżetowej decyzją premiera. To jest początek naszej pomocy dla tamtego regionu, uruchomiono konta. Ten samolot, który dzisiaj wylatuje jest tylko początkiem. Z tych pieniędzy które zbierzemy wśród Polaków chcielibyśmy odbudować jakąś instytucję publiczną, szkoła, szpital. Azja Południowo-Wschodnia będzie przez długi czas potrzebowała pomocy i zależy ona od ofiarności, dlatego apeluje o pomoc.

Rafał Ziemkiewicz: Wszystkich nie wymienimy, ale to jest Caritas, Polska Akcja Humanitarna, Polski Czerwony Krzyż, Polska Misja Medyczna.

Andrzej Brachmański: We wczorajszym spotkaniu brał udział PKPS, ZHP, ZHR, Polska Rada Ekumeniczna.

Rafał Ziemkiewicz: Zastanawia mnie ten mechanizm, o jakim tu mówimy, rząd przeznacza pieniądze a trafiają one do organizacji pozarządowych.

Andrzej Brachmański: Taka procedura jest szybsza. Organizacje pozarządowe posiadają pewien zapas medykamentów, my będziemy korzystali z tego co oni mają, te pieniądze pójdą na odtworzenie ich zapasów. To się bardzo sprawdziło, minęło kilka godzin, wszystko jest ładowane i gotowe do lotu. Czekamy tylko na uzgodnienia MSZ, bo przecież ktoś po drugiej stronie musi to odebrać.

Rafał Ziemkiewicz: Właśnie, ludzie pracujący w tych organizacjach, mówią że mniejszym problemem jest dotrzeć z pomocą niż sprawić tam na miejscu sprawić żeby ona rzeczywiście trafiła do potrzebujących.

Andrzej Brachmański: Współpracujemy z rządem, MSZ wskazał że najbardziej potrzebującym jest rząd Sri Lanki, czekamy na sygnał że po drugiej stronie jest gotowość do odbioru. Z tym transportem pojedzie dwóch lub trzech oficerów Państwowej Straży Pożarnej, którzy brali udział w tego typu misjach i mają doświadczenie, aby na miejscu wszystkiego dopilnować. Chcielibyśmy aby z transportem pojechało jak najmniej ludzi, każdy człowiek więcej to jest kilkadziesiąt kilogramów pomocy mniej.

Rafał Ziemkiewicz: Czy nie podnoszą się głosy, że jesteśmy biednym krajem i dlaczego mamy pomagać gdzieś na końcu świata?

Andrzej Brachmański: Polacy rozumieją że bieda jest pojęciem względnym, że Polska nie należy do najbogatszych ale też nie do najbiedniejszych. Pani Ochojska mówi, że widziała biedę w Czeczenii, potem pojechała, z pomocą rządu polskiego, do Darfuru i zobaczyła coś straszniejszego. Rząd polski w ciągu tygodnia dwukrotnie wysyła pomoc do dwóch najbardziej dotkniętych katastrofami humanitarnymi regionów, dlatego uważamy, że mamy obowiązki wobec społeczności międzynarodowej.

Rafał Ziemkiewicz: Nie jesteśmy jedynym krajem, który pomaga w Azji, czy na poziomie międzynarodowym istnieje jakaś koordynacja?

Andrzej Brachmański: Jest koordynacja na poziomie UE, wiemy kto co wysyła i kto czego potrzebuje. Kraje potrzebują ekspertów od identyfikacji zwłok, tabletek do odkażania wody, środków opatrunkowych, namiotów. Tak będziemy ładowali polski samolot. Szwecja i Niemcy wysłały swoje misje rozpoznawcze, od nich mamy informacje, co potrzeba. Jesteśmy w mechanizmie wspólnotowym i to po raz pierwszy dobrze zadziałało.

Rafał Ziemkiewicz: Nie wiemy ilu naszych rodaków tam zostanie w Tajlandii na zawsze, ale są takie przypadki. Czy to doświadczenie nie pokazuje, że powinien istnieć jakiś system który by pozwalał łatwiej się zorientować gdzie obywatele polscy byli, kto był. Teraz rząd może tylko czekać na zgłoszenia od znajomych.

Andrzej Brachmański: Rząd współpracuje z biurami podróży, czekamy na listy. Zwróciliśmy się do niemieckich biur podróży, też czekamy na listy. Ale część Polaków wyjeżdżała tam indywidualnie, świat stał się globalną wioską i minusem tego jest brak dokładnej informacji o tym kro gdzie się znajduje. I stąd apele polskich dyplomatów do Polaków żeby zgłaszali się do polskich palcówek, żeby było wiadomo kto jest żywy, żebyśmy przynajmniej mogli opublikować listę tych ludzi którzy przeżyli. To jest pewna trudność, ponieważ z częścią wysp nie ma łączności, nie dotarli tam ratownicy.

Przypominam przykład jednej z dziennikarek o której było wiadomo, że zginęła w zamachu na Bali, ale okazało się to dopiero po pół roku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)