Anders Hoegstroem opuścił areszt - wraca do Szwecji
Skazany za podżeganie do kradzieży napisu z muzeum Auschwitz Szwed Anders Hoegstroem opuścił po południu Kraków. Jak dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do sprawy, Hoegstroem na lotnisku w podkrakowskich Balicach został przekazany szwedzkim funkcjonariuszom.
Informację tę potwierdził rzecznik prasowy małopolskiej policji Dariusz Nowak. - Potwierdzam, że skazany obywatel Szwecji opuścił areszt śledczy w Krakowie i na lotnisku w Balicach został przekazany przybyłym po niego funkcjonariuszom - powiedział.
W Szwecji Hoegstroem ma odbyć karę dwóch lat i ośmiu miesięcy więzienia. Szwecja wydała go Polsce pod warunkiem, że karę za podżeganie do kradzieży napisu "Arbeit macht frei" odbędzie on we własnym kraju.
Początkowo podawany termin wydania Szweda - piątek 4 lutego - został zmieniony i utajniony. Nastąpiło to na prośbę szwedzkich organów ścigania. Pytany o to minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski mówił, że "elementem, który miał wpływ na przełożenie przekazania była chęć zapewnienia poufności i dyskrecji tego przekazania".
Jak poinformował oficer prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Krakowie Tomasz Wacławek, w poniedziałek o godz. 11.15 skazany Szwed opuścił razem z funkcjonariuszami policji areszt śledczy przy ul. Montelupich w Krakowie.
W ub. tygodniu rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie Rafał Lisak mówił, że według wstępnych ustaleń przekazanie miało nastąpić w Warszawie. Z Krakowa Hoegstroema, po którego miało przylecieć do Polski dwóch szwedzkich policjantów, planowano przewieźć na lotnisko w policyjnym konwoju.
Wyrok
Wyrok w sprawie Hoegstroema i dwóch innych oskarżonych zapadł 30 grudnia ub.r. Sąd nie zgodził się na zwolnienie Szweda z aresztu, o co wnosił jego obrońca. Aby nie przedłużać procedury, obrońca nie składał zażalenia na tę decyzję. Uznał, że jego klientowi zależy na jak najszybszym powrocie do swego kraju i czekał na uprawomocnienie się wyroku. Szwed spędził w polskim areszcie kilka dni więcej z powodu prostowania przez sąd tzw. oczywistej omyłki pisarskiej w wyroku. Chodziło o brak w wyroku słowa "lat" przy określeniu wymiaru kary.
Razem z Hoegstroemem skazani zostali: Marcin A. - na dwa lata i sześć miesięcy za podżeganie do kradzieży i Andrzej S. - na dwa lata i cztery miesiące za udział w kradzieży. Obaj oskarżeni po wyroku zostali zwolnieni z aresztu przez sąd.
Bulwersująca kradzież
Do kradzieży napisu doszło 18 grudnia 2009 r. Napis odnaleziono kilkadziesiąt godzin później we wsi koło Torunia. Złodzieje, których wkrótce zatrzymano, pocięli go wcześniej na trzy części. Jak ustalono, pięciu Polaków - wśród których znajdowali się sprawcy kradzieży i pośrednicy - działało na zlecenie pośrednika ze Szwecji.
Trzej bezpośredni sprawcy kradzieży w marcu zostali skazani na kary od półtora roku do dwóch i pół roku pozbawienia wolności oraz nawiązki pieniężne.
Hoegstroem został zatrzymany w lutym 2009 r. w Sztokholmie i umieszczony w areszcie. Miesiąc później szwedzki sąd zdecydował, że zostanie on wydany Polsce, co nastąpiło w kwietniu. Prokuratura wyraziła zgodę na podawanie jego nazwiska.
Początkowo Szwed nie przyznawał się do winy i przedstawił własną wersję wydarzeń. W następnych wyjaśnieniach przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia. Według niego, napis miał przekazać innej osobie, która miała pokryć wszelkie koszty związane z kradzieżą. Do przekazania pieniędzy nie doszło.
Prokuratura wyłączyła ze śledztwa materiały, dotyczące domniemanego zleceniodawcy kradzieży, w celu przekazania ich szwedzkim organom ścigania. Jak informowała, nie udało się uzyskać wystarczających dowodów w tej sprawie.
NaSygnale.pl: Zaopatrywali w lewe papiery całą Polskę!