Ananicz: nie decydowałem o traktacie z Rosją
W rozmowie z "Rzeczpospolitą" kandydatowi na
szefa Agencji Wywiadu Andrzejowi Ananiczowi postawiono m.in.
pytanie: "PiS wytyka panu udział, jego zdaniem negatywny w
przygotowaniu traktatu polsko-rosyjskiego z 1992 roku. Zdaniem tej
partii przez pana o mało nie znalazły się w nim przepisy
sprzyjające wejściu rosyjskich spółek na teren radzieckich baz
wojskowych".
Te zarzuty pojawiły się już w latach 90. Nie rozumiem, jak można twierdzić, że dyrektor departamentu w MSZ, którym wtedy byłem, może podejmować tak ważne decyzje, szczególnie w sprawach o najwyższym poziomie drażliwości. Decyduje rząd. Mnie, jako przewodniczącemu zespołu, były one komunikowane przez ministra spraw zagranicznych pana Skubiszewskiego bądź przez wyznaczonego przez niego głównego negocjatora, to znaczy sekretarza stanu prof. Jerzego Makarczyka - powiedział Ananicz.
Kierunek wyznaczał rząd, a my go realizowaliśmy. I nigdy nikt mi nie postawił zarzutu, że przekroczyłem mandat negocjacyjny. W zespole, którym kierowałem, były osoby na poziomie dyrektorów i wicedyrektorów departamentów, skierowane tu m.in. przez szefa UOP Piotra Naimskiego, przez ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza, przez ministra obrony narodowej Jana Parysa. Ten zespół przedstawiał różne warianty swoim przełożonym, w moim wypadku ministrowi Skubiszewskiemu bądź sekretarzowi stanu Makarczykowi. I politycy decydowali, w którą stronę iść. Decyzja była polityczna. Naszą rolą było tak oddziaływać, różnymi technikami negocjacyjnymi, żeby cel zadany nam przez rząd osiągnąć - stwierdził kandydat na szefa AW. (PAP)