Analityk wojskowy dla WP.PL: Rosjanie mogą się posunąć do wszystkiego
- Należy spodziewać się prowokacji na Ukrainie - mówi Wirtualnej Polsce analityk wojskowy z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas Krzysztof Boruc. W jego opinii "Rosjanie mogą się posunąć do wszystkiego". Ekspert ocenia również, jak przygotowana jest Polska na zaognienie się sytuacji u naszego sąsiada.
WP: Wirtualna Polska: Jak pan ocenia dotychczasowe działania ukraińskich sił na wchodzie kraju? Kijów będzie w stanie zapanować nad tymi regionami?
Krzysztof Boruc:Wydarzenia ostatniego miesiąca pokazały, że raczej nie będzie w stanie zapanować. Siły zbrojne, jak i służby całego państwa wydają się sparaliżowane albo wręcz nie istnieją. Ukraińcy starają się coś robić, natomiast sprawia to wrażenie chaosu, potwierdził to nawet prezydent Ukrainy. Nie należy się spodziewać jakiejś szeroko rozumianej ofensywy na wschodzie kraju.
WP: Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała, że przechwycono, przewiezioną z Naddniestrza, radioaktywną substancję, która mogłaby posłużyć do konstrukcji brudnej bomby. Wcześniej ostrzegano przed krwawymi prowokacjami, np. przebranymi za milicjantów napastnikami, którzy mogą zacząć strzelać do ludzi. Walki między wojskiem i zbrojnymi separatystami to dopiero początek? Na cel zostaną wzięci cywile?
- Rosjanie mogą się posunąć do wszystkiego. Mieliśmy do czynienia z wieloma skrajnymi prowokacjami, z ofiarami łącznie, gdy prezydent Putin wywołał drugą wojnę czeczeńską. To Kreml był zarzewiem wojny, a nie Grozny. Należy się spodziewać prowokacji, mogą to być tzw. przebierańcy: milicjanci, funkcjonariusze innych służb niby ukraińskich, a w rzeczywistości będą to wojska dywersyjne, rosyjskie jednostki specjalne.
Chyba miesiąc temu zapowiadałem, że prawdopodobnie zostaną użyte również jednostki stacjonujące w Naddniestrzu, bazujące jeszcze na 5 Armii Sowieckiej, które zostały po rozpadzie ZSRR.
WP: Rosja wprowadzi swoje wojska na Ukrainę? Politolog Zbigniew Pisarski w rozmowie z WP.PL ocenił, że jest to prawdopodobny scenariusz, ale weszłyby one na ukraińskie terytorium pod przykrywką sił pokojowych.
- Oczywiście. Pamiętajmy, że pod przykrywką sił pokojowych weszły też do Gruzji w 2008 roku, do Afganistanu w 1979 roku. Rosja nie używa w swojej polityce terminu "agresja". Kraj ten okupuje część terytoriów ośmiu państw i wszystkie one niejako przypadkiem przypadły Rosji, a ona się broniła. Rosja okupuje część Finlandii, państw bałtyckich, Białorusi, Gruzji, obecnie część Ukrainy oraz Japonii. Tylko dwa kraje oficjalnie zgłaszają pretensje terytorialne - Japonia do Wysp Kurylskich, jak je nazywają Rosjanie, oraz Ukraina w stosunku do Krymu. Każdy najazd na obce państwo jest pod jakimś pretekstem: albo obrony własnego terytorium, albo obrony własnych obywateli, albo żeby zaprowadzić "pokój, porządek i powszechny dobrobyt".
WP: Mówił pan o wpływie Rosji na sytuację na Ukrainie. Czy jednak takie wydarzenia, jak w Odessie, gdzie zginęło ponad 40 osób, nie świadczą o tym, że wymyka się ona spod kontroli nawet Moskwy?
- Jest bardzo prawdopodobne, że punktów zapalnych jest już tyle, iż Rosjanom brakuje środków, by nad nimi zapanować. Mimo wszystko na tym etapie Moskwa ma jeszcze bardzo dobrą kontrolę nad swoimi ludźmi. Pamiętajmy, że w większości to nie są żadni separatyści - jak się powszechnie używa w mediach tego rosyjskiego sformułowania - to są doborowe jednostki komandosów, jednostki dywersyjne. WP: Czy Polska jest przygotowana na dalsze zaognienie sytuacji u naszego sąsiada - mam na myśli wszystkie nasze służby, także wojskowe?
- W pewnym sensie tak. Myślę, że nie należy bić na alarm. Odbijają nam się troszeczkę czkawką zaniedbania ostatnich 20 lat. Ale jeżeli chodzi o siły zbrojne byłoby niesprawiedliwe mówić, że nasze wojska są w rozsypce. Natomiast trzeba pamiętać, że można by zrobić o wiele więcej. Potrzeba potężnych pieniędzy, które idą w miliardy dolarów, a których politycy, niestety, nie zawsze chcą wydawać, chyba że jest już za późno... Państwo jako takie jest przygotowane. Co do naszych sił zbrojnych... to już temat na dłuższą dyskusję.
WP: Ukraina się rozpadnie? Rosja wchłonie wschód i południe tego kraju? Moskwa miałaby dogodne dojście do Krymu.
- W tej chwili Rosja sama nie wie, jak to się zakończy. Oczywiście, ma opracowane wszystkie scenariusze od A do Z i użyje odpowiedniego, w zależności od tego, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie. Póki co priorytetem Rosji jest doprowadzenie państwa ukraińskiego do całkowitego upadku, tak jak w przypadku Afganistanu w 1979 r., Libanu począwszy od 1975 r., Sudanu. Krótkoterminowy (cel - red.) to nie dopuścić do wyborów; a jeżeli się odbędą, to uznać je za nielegalne i niespełniające żadnych wymogów demokratycznych. W dłuższym terminie - rozpad Ukrainy, by była państwem nieobliczalnym, by powstało coś na formę rozbicia dzielnicowego. Moskwa będzie mogła zrobić wówczas wszystko: albo zająć te terytoria, żeby zaprowadzić porządek, albo wziąć pod kontrolę - niby oficjalnie nie ma Rosji na Ukrainie, ale praktycznie sprawuje władzę. Jest kilka scenariuszy.
WP: Ani porozumienie zawarte w Genewie, ani kolejne sankcje krajów UE i USA nakładane na Rosję nie zatrzymały rozlewu krwi na wchodzie i południu Ukrainy. Co może go powstrzymać?
Rosja jest państwem całkowicie niewiarygodnym. Nie wiem, po co było spotkanie w Genewie. Rosja nie respektuje żadnych umów, porozumień i podpisanych przez siebie dokumentów. Powiedzenie "papier przyjmie wszystko" nie wzięło się znikąd, wzięło się z Rosji, z dawnych czasów carskich. Spotkaniem w Genewie politycy zachodni chcieli chyba pokazać swoim wyborcom, że coś robią w tym względzie. Nic się nie zmieniło. Nie oszukujmy się, sankcji po prostu nie ma. Należałoby je wprowadzić i nie trzeba na nowo wymyślać koła - można powielić to, co zrobił Ronald Reagan w latach 80. XX w. Proszę mi wierzyć, zmieniłoby to politykę Rosji w ciągu roku. Trzeba tylko chcieć.
Jakiś czas temu informowali państwo, że prezydent Barack Obama rozmawiał telefonicznie z prezydentem Putinem przez 1,5 godziny. To nie jest dobre. Jak powiedział jeden z polskich dziennikarzy, którego nazwiska teraz nie pomnę, Ronald Reagan rozmawiałby z Putinem 1,5 minuty. Barack Obama jest działaczem społecznym, a nie politykiem, ta sytuacja przerosła jego i jego gabinet. Choć każdy ma jeszcze niezapisaną kartę w polityce międzynarodowej. Czas pokaże, jakim politykiem będzie prezydent Obama w tak skrajnej sytuacji, jak próba odbudowy Związku Radzieckiego.
WP: Według SBU na Ukrainę przenikają grupy z Naddniestrza. Ukraińskie układance z niepokojem śledzą też kraje bałtyckie i skandynawskie. Wybuchnie wielka wojna?
W tej chwili wszystko jest możliwe. Niektórzy twierdza, że Putin wprowadza scenariusz III wojny światowej. Czy tak będzie? - nie wiemy. Zazwyczaj w analizach warto brać pod uwagę ten najgorszy scenariusz, a nie najlepszy. Na razie się na nią nie zanosi. Amerykanie zrobili analizę, z której wynika, że jednostki regularnego wojska rosyjskiego nie wejdą na Ukrainę i nie będzie III wojny światowej. Ale znamy historię - wiele się zmieniało w ciągu zaledwie miesięcy. Gdyby przed I wojną światową, w czasach belle epoque, kiedy ludzie żyli w dostatku, ktoś pół roku przed wojną powiedział, że rozpocznie się konflikt i to na tak duża skalę, wszyscy pukaliby się w czoła. "Po co? Wojna jest bez sensu, lepiej się bogacić, handlować, kochać, a nie wojować". Gdy już było wiadomo było, że wojna wybuchnie, mówiono: za dwa tygodnie spotykamy się na defiladzie w Paryżu. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy.
Rozmawiała Małgorzata Pantke, Wirtualna Polska