Amerykański żołnierz z Iraku: zabiłem bohatera
Amerykański żołnierz Mario Luis Lozano, który ponad dwa lata temu zastrzelił w Iraku agenta włoskiego wywiadu wojskowego Nicolę Calipariego, oddał mu hołd, nazywając go bohaterem. Żołnierz, którego zaoczny proces przed włoskim sądem toczy się w Rzymie, powiedział włoskim dziennikarzom, że otworzył ogień do samochodu, wiozącego agenta wywiadu Sismi z uwolnioną z rąk porywaczy dziennikarką, zgodnie z obowiązującymi procedurami.
09.05.2007 | aktual.: 09.05.2007 18:34
Zabiłem bohatera. Calipari był osobą, z której wziąłbym przykład. Przykro mi, że go zabiłem, ale nie jestem mordercą - powiedział Lozano w wywiadach dla włoskich mediów. Stacji telewizyjnej Canale 5 przekazał on jednocześnie 30-sekundowe nagranie, dokonane tuż po tym, gdy otworzył ogień do samochodu Włochów.
Od jego kul zginął Calipari, który zasłonił własnym ciałem zakładniczkę, uwolnioną dzięki prowadzonym przez niego negocjacjom. Dziennikarka gazety "Il manifesto" Giuliana Sgrena oraz kierowca samochodu zostali ranni. Do tragedii doszło 4 marca 2005 roku.
Na krótkim filmie nakręconym przez Calipariego widać ostrzelany samochód z otwartymi drzwiami oraz, bardzo niewyraźnie, ciało Nicoli Calipariego. Słychać także amerykańskich żołnierzy, składających meldunek swoim przełożonym: "Zabiliśmy w akcji".
Obecnie nagranie to jest analizowane przez włoskich prokuratorów i będzie prawdopodobnie dowodem, jakim posłuży się obrona Amerykanina. Ma ono bowiem udowodnić tezę Lozano, że strzelał w obronie własnej, zgodnie z zasadami obowiązującymi w amerykańskim kontyngencie w Iraku.
W wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera" 37-letni żołnierz z Nowego Jorku wyjaśnił, że tamtego fatalnego dnia jego patrol, stojący na drodze na lotnisko w Bagdadzie, otrzymał polecenie zatrzymywania każdego samochodu, gdyż w okolicy był ambasador USA John Negroponte. Tymczasem, jak twierdzi, samochód Włochów nie zatrzymał się na wezwania oraz na ostrzegawcze strzały w powietrze, a ponadto kierowca miał w ręku telefon komórkowy. I właśnie to - wyjaśnił Lozano - zaalarmowało żołnierzy z patrolu, gdyż w Iraku komórki wykorzystywane są jako detonatory bomby.
Proces żołnierza w Rzymie jest zaoczny, gdyż amerykański wojskowy wymiar sprawiedliwości odmówił wydania go Włochom, nie znajdując żadnych podstaw do jego sądzenia. Tragedię tę Pentagon uznał za nieszczęśliwy wypadek, za który żołnierz nie musi odpowiadać.
Lozano wyznał, że nie przestaje mu się śnić spokojna, poważna twarz Nicoli Calipariego, do którego otworzył ogień. Przeczytałem o nim wszystko, co tylko znalazłem; niewielu jest takich bohaterów, jak on, których tak cenię - dodał.
Ujawnił też, że wkrótce pojedzie do Afganistanu.
Sylwia Wysocka