Amerykański sen, czyli koszmar wizowy - komentarz Internauty
Wśród Polonii amerykańskiej popularne powiedzenie mówi, iż do USA przyjeżdża się trzy razy w życiu, pierwszy raz - po naukę, drugi raz - po pieniądze i trzeci, ostatni, aby umrzeć... I nic dziwnego, w konsulatach amerykańskich nadal panuje w najlepsze fikcja rodem z PRL. "My wiemy, że oni wiedzą, że nasi 'turyści' jeżdżą w celach zarobkowych". Z drugiej strony: "Oni wiedzą, że my wiemy, iż jest to nielegalne, i musimy liczyć się z odpowiedzialnością zbiorową".
Więc może wreszcie, zamiast gry pozorów, należy postawić sprawę jasno - chcemy być traktowani na równi z innymi Europejczykami. Mamy do tego prawo, ponieważ nie odstajemy od średniej europejskiej ani pod wzglądem inteligencji, ani pracowitości, uczciwości, czy życiowych ambicji. Za to ponad normę europejską angażujemy się po stronie Ameryki, jako przyjaciele i sojusznicy w walce ze światowym terroryzmem.
Zasadniczym argumentem amerykańskiej biurokracji, przemawiającym przeciw zniesieniu obowiązku wizowego dla Polaków, a powtarzanym grzecznie przez biurokrację polską, jest olbrzymi, bo 96-procentowy poziom negatywnie rozpatrzonych wniosków. Jednak ten argument należy uznać za całkowicie chybiony. Kryteria stawiane ubiegającym się o wizy są niejasne, a ostateczna decyzja zależy, jakże często, od dobrego humoru urzędnika konsularnego.
Miejmy nadzieję, że tym razem prezydent Kwaśniewski nie schowa głowy w piasek i nie da się zbyć protekcjonalnym poklepywaniem po ramieniu. Pomoc w tym względzie deklarują nasi rodacy w USA, którzy właśnie rozpoczęli akcję lobbingową dla poparcia polskiego stanowiska.
I jeszcze dygresja na koniec. Od kilku lat jesteśmy pełnoprawnym członkiem NATO, w tym roku zostaniemy częścią nowoczesnej Europy, w znacznej mierze jest to zasługą naszej dyplomacji. Jednak panowie, czas otrzeźwieć po raucie, teraz priorytetem powinno być nie tylko pozyskanie zagranicznych inwestorów dla modernizacji polskiej gospodarki, ale też szersze otwarcie, dla wszystkich chętnych Polaków, legalnych rynków pracy.