Amerykańska Częstochowa - duchowa stolica Polonii
Gdy światu zagraża terroryzm, gdy od zwykłego listu można nabawić się wąglika, gdy wsiadając na pokład samolotu nie wiadomo, czy nie stanie się on kolejnym samobójczym narzędziem w rękach szaleńców - jest dla Polaka takie miejsce w Ameryce, gdzie można się odizolować i zapomnieć o zagrożeniu.
11.01.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po niecałych trzech godzinach jazdy z Nowego Jorku - przy jednej z lokalnych dróg w Pensylwanii, wśród malowniczych wzgórz przypominających polskie krajobrazy - niewielki napis "Częstochowa" ze strzałką w lewo... To tu w Doylestown - kilkadziesiąt lat temu powstała amerykańska Jasna Góra. Skrawek ziemi szczególnie drogi każdemu Polonusowi. Co tydzień według szacunków ojców paulinów - Amerykańską Częstochowę odwiedza dwa, trzy tysiące pielgrzymów, w tym większości rodaków. Na widok unoszącej się nad wzgórzami strzelistej wieży kościelnej, tak samo dumnej jak na Jasnej Górze - serce zaczyna mocniej bić.
Od niedawna każdego pielgrzyma wita uśmiechnięty Jan Paweł II. W ostatnią, październikową niedzielę z udziałem biskupa Stanisława Ryłko z Watykanu odsłonięto i poświęcono monumentalny pomnik papieża, najwybitniejszego żyjącego Polaka.
-_ Siedmiometrowa postać Jana Pawła II, wykonana z granitu stanęła między Narodowym Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej a centrum pielgrzyma. Postać papieża z rozłożonymi ramionami wita i zaprasza pielgrzymów do Doylestown - duchowej stolicy Polonii Amerykańskiej i Kanadyjskiej. Na cokole został umieszczony napis: "Otwórzcie szeroko drzwi dla Chrystusa" - to było pierwsze zawołanie Ojca Świętego zaraz po wyborze_ - mówi ojciec prowincjał Amerykańskiej Częstochowy Lucjusz Tyrasiński.
- Prace nad pomnikiem zajęły osiem miesięcy - dodaje Stanisław Lutostański - twórca monumentu, polski artysta rzeźbiarz ze stanu Vermont.
Pomnik w dwóch częściach został przywieziony z Vermont do Pensylwanii wielkimi ciężarówkami. Ładunek ważył około 80 ton. Przed przystąpieniem do prac w granicie, ojcowie paulini otrzymali do zaakceptowania model w skali 1:4.
-By stworzyć postać papieża witającego pielgrzymów zaopatrzyłem się w kilkanaście albumów. Chodziło mi o dokładnie odtworzenie gestu Ojca Świętego, detali ubioru, uchwycenie Jego charakterystycznego uśmiechu i wyrazu twarzy - opowiada Lutostański.
W Doylestown mieszka i pracuje 17 paulinów. Od najstarszego - założyciela Amerykańskiej Częstochowy - ojca Michała Zembrzuskiego po najmłodszych jak - ojciec Bartłomiej Marciniak (pięć lat w USA).
- Początki były ciężkie. Nic właściwie nie było. Pierwsza kaplica w stodole - przypomina ojciec Marian Załęcki - od 35 lat w Doylestown. - Przyjechałem tu w 1965 roku, tuż przed Milenium Polski.
Zapytany, czy tęskni ojciec za krajem, odpowiada:
- Oczywiście. Dopóki miałem rodziców, szczególnie mamę, to tym bardziej tęskniłem. Zawsze miałem dom rodzinny - własny kąt na wsi pod Radomiem. Zawsze miałem takie poczucie pewności. Zawsze to matczyne serce czekało na mnie. Mamy już nie mam, ale mam ten kraj - już mój - Amerykę. Jestem jakby adoptowanym synem. Kocham ten kraj już jako własny - mówi o. Marian Załęcki.
Za ojczyzną tęskni również o. Barłomiej Marciniak. Jego marzeniem jest założenie radia, które mogłoby emitować swój program z Amerykańskiej Częstochowy. Marzy również, by z Doylestown był nadawany program telewizyjny.
- Amerykańska Częstochowa to wielki cud za Oceanem - mówi o. Bartłomiej Marciniak. - Kiedy kilka lat temu opuszczałem Polskę - mój ukochany kraj - lękałem się Ameryki. Dziś doświadczam jak Bóg interweniuje w życie każdego z nas - szczególnie tu - na Jasnogórskim Wzgórzu. To sanktuarium rozrasta się fizycznie i duchowo. Coraz liczniejsze stają się piesze pielgrzymki do sanktuarium. Tradycja została zaczerpnięta wprost z Jasnej Góry, dokąd co roku zmierzają dziesiątki tysięcy osób.
- Potrzeba nam takich pielgrzymek byśmy uświadomili sobie kim jesteśmy i dokąd zmierzamy - mówił w czasie tegorocznej 14. pielgrzymki do sanktuarium w Doylestown arcybiskup Henryk Muszyński z Gniezna.
Paulin Marian Załęcki dodaje, że pielgrzymki do Amerykańskiej Częstochowy są szczególnie cenne dla polskiej młodzieży. Młodzież jest czasami zagubiona w wielkich przestrzeniach Ameryki. Ale w pielgrzymce pełnej radości, pieśni i modlitwy odnajduje się i jednoczy. I to jest jedno z błogosławieństw, które tutaj, za granicą otrzymaliśmy, zwłaszcza, że tego typu pielgrzymki były wcześniej w Ameryce nieznane.
Od kilku miesięcy jest kolejny magnes, który przyciąga Polaków. Przepiękny ołtarz w dolnym kościele, który jest wierną repliką jasnogórskiego.
Staraliśmy się dochować każdego szczegółu z klasztoru w Częstochowie - podkreśla ojciec prowincjał Lucjusz Tyrasiński.
Wierna replika kaplicy kosztowała blisko pół miliona dolarów. Fundusze pochodziły przede wszystkim z darów Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych.
Prace nad zbudowaniem ołtarza trwały blisko rok. Zaangażowano artystów z Polski i Stanów Zjednoczonych. Ołtarz w czarnego mahoniu wykonała firma specjalistyczna z Pensylwanii. Zainstalowano również replikę słynnych krat z Jasnej Góry. Pomoc otrzymaliśmy i z Krakowa i z Warszawy, a nawet od górali z Zakopanego - cieszą się paulini.
Najcenniejszy w kaplicy - obraz Matki Bożej Częstochowskiej został poświęcony przez papieża w 1980 roku. Widnieje na nim nawet podpis Jana Pawła II.
Jadwiga Kawa, mieszkanka Greenpointu od 37 lat - regularnie organizuje wycieczki-pielgrzymki do Amerykańskiej Częstochowy. Przeciętnie jest ich sześć w roku. Przy większych wydarzeniach w Doylestown, jak Święto Żołnierza Polskiego Jadwiga Kawa wynajmuje nawet do ośmiu autokarów.
Podróżują nimi Polonusi głównie z Brooklynu. Pielgrzymka w obie strony kosztuje 20 dolarów.
- Ludzie jeżdżą, by tam pójść do spowiedzi, przyjąć komunię. Po to, by podziękować Matce Bożej za wszelkie łaski, którymi nas obdarza. Dużo osób ma tam pochowane swoje rodziny - mężów, żony, rodziców. - mówi Jadwiga Kawa. Nasze autokary odchodzą sprzed Domu Narodowego Polskiego. Bo tu jest nasza siedziba - Stowarzyszenia Polskich Kombatantów - tłumaczy.
Dla wieloletniej mieszanki Greenpointu Doylestown - jest drugim domem.
- Dla mnie Amerykańska Częstochowa - to tak jakbym była w Częstochowie w Polsce. Dlatego, że doznałam wszelkich łask dzięki właśnie Matce Bożej. Mówi, że w 1979 roku zmarł jej mąż i jest pochowany w sekcji weteranów. Obecnie na cmentarzu w Doylestown spoczywa blisko pięć tysięcy osób, przede wszystkim rodaków, którym nie było dane wrócić do ojczyzny. Wśród nich malarz Adam Styka, generałowie Antoni Chruściel i Władysław Bortnowski.
- Jak tylko przyjechałam do USA 37 lat temu, to udaliśmy się do Częstochowy z mężem i dziećmi i od tamtej pory jestem związana z Doylestown... - mówi Jadwiga Kawa.
Bo, jak podkreślają paulini, Amerykańska Częstochowa jest własnością całej Polonii amerykańsko-kanadyjskiej. Tym bardziej, że Doylestown staje się największym w USA ośrodkiem religijnym, kulturalnym i patriotycznym.
Paweł Maciąg (pr)