Amerykańska broń masowej perswazji
Na długo przed rozpoczęciem działań zbrojnych w Iraku Amerykanie zaczęli prowadzić tam wojnę psychologiczną. Nad rządzony przez Saddama Husajna kraj wysłali samoloty zrzucające ulotki i maszynę służącą za latającą radiostację. Mają one skłonić irackich żołnierzy do dezercji.
Najbardziej owocnym dniem takich "bombardowań" był poniedziałek 17 marca, kiedy na Irak spadło w sumie 1,4 mln ulotek. Ich celem były głównie jednostki irackich wojsk na południu, gdzie wokół Basry znajdują się bogate pola naftowe.
Zarówno eksperci, jak i wojskowi w USA są zgodni, że jednym z pierwszych celów amerykańskich ataków będzie Basra, położone zaledwie 65 km od Kuwejtu drugie co do wielkości miasto Iraku. Na rozkaz do uderzenia czeka w niewielkim Kuwejcie 175 tys. amerykańskich i brytyjskich żołnierzy, z ogółem 280 tys. zgromadzonych wokół Zatoki Perskiej.
Ulotki wzywają irackich żołnierzy, aby w przypadku amerykańskiej inwazji od strony Kuwejtu nie myśleli o stawianiu oporu. Instrukcje są bardzo szczegółowe. Mówią na przykład, że chcąc się poddać, załogi czołgów mają skierować wieżyczki maszyn do tyłu, wyjść na zewnątrz i wrócić do koszar.
Podobne przesłanie nadaje latający nad Irakiem samolot C-130, przekształcony w radiostację. Audycje składają się z muzyki, która ma przykuć uwagę słuchaczy, oraz ataków na Saddama Husajna i apeli o poparcie "sprawy Zachodu". Cel jest jeden - przekonanie Irakijczyków, aby nie walczyli z najeźdźcami.
Amerykanie mają nadzieję, że szeregowi żołnierze chętnie odwrócą się od swojego prezydenta i dowódców. Taka postawa była masowa podczas konfliktu w Zatoce Perskiej w 1991 roku, co pozwoliło na wyzwolenie Kuwejtu niemal bez walki. Od tamtego czasu morale w irackiej armii jest niskie, a wyposażenie - słabe.
"Oni nie czują wobec Saddama żadnej lojalności, tylko się go boją. Jak zobaczą, że chyli się ku upadkowi, opuszczą go" - uważa iracki dziennikarz pracujący w sąsiedniej Jordanii Ali Abdel Amir. Amerykanie chcą to wykorzystać i dlatego zasypują Irak zachętami do dezercji i pozostawienia Saddama samemu sobie.
"Nazywamy sami siebie bronią masowej perswazji" - powiedział dziennikarzom członek załogi latającej radiostacji, który przedstawił się jako podpułkownik Mike.
W Waszyngtonie przedstawiciele Pentagonu powiedzieli Reuterowi, że pewne znaki wskazują, że Irak chce zniszczyć swoje pola naftowe wokół Basry. Kopane tam rowy mogą być łatwo napełnione ropą i podpalone. "Mogą wysadzić w powietrze szyby wiertnicze i zrzucić winę na nas" - powiedział jeden z rozmówców.
Inny potwierdził doniesienia dziennika "Washington Post" o tym, że amerykańscy wojskowi próbują zawrzeć z irackimi dowódcami "porozumienia o kapitulacji". Zgodnie z nimi niektóre oddziały Iraku porzuciłyby większą część broni i wróciły do koszar. W zamian dowódcy mogliby zachować broń osobistą, a ich podwładni uniknęliby losu jeńców wojennych. (aka)