ŚwiatAmerykanie znów zdobywają Bagdad

Amerykanie znów zdobywają Bagdad

Przeszło trzy i pół roku po zajęciu Bagdadu wojska amerykańskie zaczęły zdobywać go na nowo - i po nowemu, aby uwolnić 6,5-milionowe miasto od sunnickich rebeliantów i terrorystów oraz szyickich "szwadronów śmierci", zagrażających wciągnięciem Iraku w otwartą wojnę domową.

11.08.2006 | aktual.: 11.08.2006 12:50

Wyłapywanie podejrzanych osób rozpoczęto od jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic stolicy, Dora, gdzie w ostatnich miesiącach ekstremiści sunniccy napadali na szyitów.

Niezwykłe jest to, że za żołnierzami podążają tym razem ekipy irackich robotników i rzemieślników, aby możliwie szybko usuwać szkody wyrządzone podczas starć. W ten sposób Amerykanie i władze irackie chcą zdobyć poparcie zwykłych mieszkańców Bagdadu.

W czwartek wieczorem dowództwo wojsk USA ogłosiło, że po pierwszych trzech dniach akcji, w której uczestniczy 5000 żołnierzy amerykańskich i irackich, liczba zabójstw w Dorze spadła z 20 dziennie do zera.

W Bagdadzie nie ma teraz bezpieczniejszego miejsca niż Dora - powiedział reporterom dowódca 4. Brygadowej Grupy Bojowej, płk Michael Beech, na konferencji prasowej w komendzie irackiej policji w tej dzielnicy.

Akcja w Dorze zainaugurowała oficjalnie "drugą fazę" trwającej w Bagdadzie od połowy czerwca operacji "Razem do przodu", wymierzonej w irackich ekstremistów. "Pierwsza faza", w której główną rolę odgrywała armia i policja iracka, zakończyła się niepowodzeniem: w trakcie jej trwania natężenie przemocy wzrosło zamiast zmaleć.

W lipcu do głównej kostnicy bagdadzkiej przywieziono zwłoki 1815 osób, więcej niż w jakimkolwiek innym miesiącu po 22 lutego, kiedy atak sunnickich ekstremistów na szyickie sanktuarium w Samarze rozkręcił spiralę przemocy na tle wyznaniowym. W czerwcu ciał było 1595.

Aby sytuacja w Bagdadzie nie wymknęła się zupełnie spod kontroli, dowództwo wojsk USA postanowiło zwiększyć liczbę żołnierzy amerykańskich w mieście z około 7200 do około 14.200 i zmieniło zasady pacyfikacji.

Nowe założenia operacji, opracowane przez dowódcę sił lądowych koalicji, gen. Petera Chiarellego, przewidują czyszczenie z ekstremistów jednej dzielnicy po drugiej i pozostawianie tam sił wystarczających do utrzymania spokoju.

Uzupełnieniem akcji wojskowych ma być program szybkiej odbudowy infrastruktury (wodociągi, elektryczność) w dzielnicach uwolnionych od rebeliantów i bojówkarzy. Na ten cel Amerykanie i rząd iracki przeznaczyli 50 milionów dolarów.

Podczas akcji w Dorze, gdzie przeszukano już kilka tysięcy domów, ekipy miejscowych rzemieślników pojawiały się jakiś czas po żołnierzach i w razie potrzeby naprawiały zamki w drzwiach, lub wstawiały szyby.

Płk Beech powiedział, że celem operacji jest radykalne zmniejszenie liczby zabójstw, morderstw i uprowadzeń w dzielnicy.

Na ulicach Dory podczas akcji ruch kołowy był niewielki, wszędzie stały amerykańskie pojazdy wojskowe i samochody policji irackiej. Spychacze amerykańskich sił lądowych usuwały gruz i pnie drzew palmowych, z których rebelianci i milicjanci lokalnych straży obywatelskich wznieśli bariery drogowe.

Generał Abdel Rahman Jusif z irackiej policji powiedział, że aresztowano 36 osób. Znaleziono 14 kałasznikowów, ręczny granatnik przeciwpancerny i ręczne granaty domowej roboty.

Uderzamy żelazną pięścią - powiedział Jusif reporterom. Wyraził nadzieję, że sukces operacji powstrzyma ucieczkę mieszkańców z dzielnic, gdzie ich społeczność jest w mniejszości (jak szyici w zdominowanej przez sunnitów Dorze).

Tysiące Irakijczyków porzuciło swe domy w ostatnich miesiącach w obawie przed pogromami, przenosząc się do krewnych w innych dzielnicach i miastach lub do obozów dla uchodźców.

Płk Beech powiedział, że inaczej niż podczas pierwszej fazy operacji "Razem do przodu", tym razem po przeczesaniu każdej dzielnicy siły amerykańskie i irackie pozostaną w niej na dłużej.

Pododdziały irackie i amerykańskie w sile kompanii będą patrolować wyznaczone regiony dzielnicy, a policjantom przydzieli się stałe kwartały, aby mieszkańcy mogli ich poznać i wyzbyć się nieufności.

Wielu bagdadczyków nie ma zaufania do irackich sił bezpieczeństwa, także dlatego, że podszywają się pod nie bojówkarze i zwykli bandyci w łatwych do zdobycia mundurach policji lub wojska.

Jak pisał kilka dni temu korespondent "New York Timesa" w Bagdadzie, Damien Cave, "ludzie w stolicy uciekają obecnie przed umundurowanymi Irakijczykami gdziekolwiek ich zobaczą, czy to w lodziarni, czy to przy posterunku kontrolnym".

Doszło do tego, że patrole policji irackiej wjeżdżając do jakiejś dzielnicy ogłaszają przez megafony, iż w patrolu są także Amerykanie. Ma to uspokoić mieszkańców, zapewnić ich, że nie mają do czynienia z porywaczami lub ekstremistami.

Nie podano, jak długo potrwa druga faza operacji "Razem do przodu", ale dowódca wojsk wielonarodowych w Iraku gen. George Casey oświadczył, że radykalna zmiana sytuacji [w Bagdadzie] nastąpi przed ramadanem, muzułmańskim miesiącem postu. W tym roku początek ramadanu przypada na koniec września.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)