Amerykanie wspierają sunnitów
Waszyngton coraz mocniej naciska
nowy rząd iracki, aby przyznał arabskim sunnitom większą rolę w
polityce kraju, zwłaszcza w komisji konstytucyjnej, i w ten sposób
zapobiegł wzrostowi szeregów partyzantki - napisał "New
York Times", powołując się na oficjeli amerykańskich.
Według anonimowego przedstawiciela amerykańskiej administracji, rząd prezydenta George'a W. Busha jest bardzo rozczarowany składem 55-osobowej komisji, która ma ułożyć stałą konstytucję Iraku. Tylko dwaj członkowie tej komisji, powołanej przez parlament, są arabskimi sunnitami. Tylu samo przedstawicieli mają chrześcijanie, którzy stanowią niecałe pięć procent ludności kraju.
Arabskich sunnitów jest cztery razy więcej, ale niemal całkowicie zbojkotowali wybory powszechne z 30 stycznia i między innymi z tego powodu mają w 275-miejscowym parlamencie tylko 17 przedstawicieli.
Wybory styczniowe dramatycznie zmieniły iracką strukturę władzy. Po dziesięcioleciach dominacji arabskich sunnitów ster rządu znalazł się w rękach szyitów i Kurdów, za Saddama Husajna dyskryminowanych. Niezadowoleni z tego arabscy sunnici wspierają partyzantkę i zasilają jej szeregi.
Aby ją osłabić, przywódcy szyitów i Kurdów starają się powierzyć arabskim sunnitom stanowiska w rządzie i między innymi na czele ważnego resortu obrony postawili Saduna Dulejmiego, byłego podpułkownika saddamowskich sił bezpieczeństwa (który jednak zerwał z dawnym reżimem już w 1984 roku i do upadku Saddama przebywał na uchodźstwie w Arabii Saudyjskiej).
Wciąż jednak reprezentacja arabskich sunnitów we władzach jest niewielka, bo szyici i Kurdowie odrzucają wielu kandydatów sunnickich jako ludzi zbyt związanych z dawnym reżimem.
Waszyngton tak bardzo niepokoi się, że rząd iracki będzie miał zbyt wąską bazę etniczną, iż w ostatnich dniach sekretarz stanu USA Condoleezza Rice i jej zastępca Robert Zoellick osobiście rozmawiali z przywódcami irackimi i nakłaniali ich do większych starań o poszerzenie reprezentacji sunnitów.
Rice kontaktowała się między innymi z szefem dyplomacji irackiej Hosziarem Zebarim i z wicepremierem Ahmadem Szalabim, dawnym faworytem Pentagonu, który w zeszłym roku znalazł się w niełasce u Amerykanów z powodu podejrzeń o kontaktowanie się z wywiadem irańskim.
Anonimowy nieamerykański dyplomata pozostający w stałym kontakcie z rządem Iraku powiedział "NYT", że Szalabi spotkał się z opozycjonistami irackimi, w tym z niektórymi byłymi działaczami saddamowskiej partii Baas, i rozmawiał z nimi o możliwości wejścia do rządu. Jednak według tegoż dyplomaty ludzie ci nie otrzymali na razie żadnych stanowisk we władzach i wobec tego wspomagają partyzantów.