Amerykanie rozpoczęli ostateczną rozprawę z sadrystami
Amerykańska piechota morska
podjęła w Nadżafie szturm na pozycje bojowców
radykalnego duchownego Muktady al-Sadra i przed wieczorem
opanowała centrum świętego miasta szyitów. Operacja wzburzyła
szyitów w Iraku i na całym Bliskim Wschodzie. Tysiące Irakijczyków
demonstrowały w Bagdadzie i Basrze.
Wieczorem marines zajęli dom Muktady al-Sadra w centrum Nadżafu. Sadra tam nie było; prawdopodobnie przebywa w meczecie-mauzoleum imama Alego, oddalonym o jakieś dwa kilometry. Amerykanie zapowiedzieli, że nie będą szturmować meczetu, jednego z najświętszych miejsc szyickich.
Rzecznik irackiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powiedział CNN, że sadrystów, którzy okopali się w meczecie Alego i w czwartek ostrzeliwali z niego pozycje amerykańskie, rozbroją irackie siły bezpieczeństwa.
Potępienie "amerykańskich najeźdźców"
Próba rozstrzygającej rozprawy z Armią Mahdiego, milicją Sadra, i rosnące niezadowolenie szyitów, stanowiących większość ludności Iraku, mogą ściągnąć polityczną nawałnicę na głowę tymczasowego premiera Iraku Ijada Alawiego, jeśli wskutek walk ucierpią święte miejsca albo jeżeli liczba ofiar znacznie wzrośnie.
Niech żyje al-Sadr, Ameryka i Alawi to niewierni! - skandowali demonstranci w Basrze.
W Iranie telewizja państwowa wezwała Irańczyków, aby w piątek po modłach stawili się licznie na wiecach, aby potępić Stany Zjednoczone. Najeźdźcy amerykańscy pokazali, że nie przestrzegają żadnych zasad etycznych - oświadczył rzecznik irańskiego MSZ, Hamid Reza Asefi.
W Libanie czołowy duchowny szyicki wielki ajatollah Mohammad Husejn Fadlallah powiedział, że trzeba uczynić wszystko, aby usunąć wojska amerykańskie z Iraku.
Sadryści nie rezygnują
Przebywający w Londynie na leczeniu najwyższy autorytet duchowy irackich szyitów, wielki ajatollah Ali al-Sistani, orędownik umiarkowania i cichy przeciwnik Sadra, wezwał sadrystów i wojska amerykańskie w Nadżafie do poszanowania świętości miasta.
Alawi zażądał od sadrystów, aby złożyli broń, ale zarazem ponowił zaproszenie dla 31-letniego Muktady al-Sadra do włączenia się w proces transformacji politycznej Iraku. Zaapelował też do bojowców Armii Mahdiego, aby opuścili meczet Alego w Nadżafie "i nie naruszali świętości tego miejsca".
Sadryści oznajmili, że nie zamierzają kapitulować. Ogłosili, że obroną meczetu-mauzoleum Alego i pobliskiego cmentarza, jednego z największych na Bliskim Wschodzie, dowodzi osobiście Muktada al- Sadr.
Walki nie tylko w Nadżafie
Walki toczyły się także w Kucie, 160 km na południowy wschód od Bagdadu, w polskiej strefie stabilizacyjnej, gdzie w środę sadryści zaatakowali siedzibę władz miejskich oraz posterunki irackiej policji i Gwardii Narodowej. W czwartek w kolejnych starciach i w wyniku amerykańskich nalotów na pozycje Armii Mahdiego zginęły tam co najmniej 84 osoby, a 176 zostało rannych.
Ponadto 25 osób zginęło w ciągu minionych 24 godzin (do czwartkowego popołudnia) w starciach w Bagdadzie, a 21 w innych miastach. W Nadżafie fotoreporter Reutera widział dziesiątki ciał sadrystów w domach mieszkalnych miasta. Zwłoki przeniesiono tam z miejsc walk i obłożono bryłami lodu w oczekiwaniu na pochówek.
Przedstawiciel sadrystów, szejk Asaad al-Basri, ostrzegł, że jeśli Amerykanie spróbują wyprzeć ich z Nadżafu, Armia Mahdiego wysadzi w powietrze naftociągi na południu kraju. Wskutek tej groźby dopiero w czwartek wieczorem wznowiono pompowanie ropy do głównego rurociągu, prowadzącego do terminali koło Basry.
Ceny ropy na rynkach światowych są wciąż rekordowo wysokie. W Nowym Jorku płacono 45,45 dol. za baryłkę, co jest kolejnym najwyższym poziomem w 21-letniej historii nowojorskiej giełdy NYMEX.