Amerykanie nie przyznają się do ataku na gości weselnych
Amerykanie zaprzeczyli informacjom policji irackiej na temat ataku na grupę Irakijczyków w zachodniej części Iraku. W ataku przeprowadzonym przez wojsko amerykańskie - twierdziła strona iracka - zginąć miało ponad 40 cywilów - gości weselnych.
Amerykański generał Mark Kimmitt oświadczył w Bagdadzie, iż celem środowej akcji był "dom, w którym znajdowała się baza zagranicznych bojówek". Zaatakowany budynek znajdował się na pustyni, 25 kilometrów na wschód od granicy z Syrią. Amerykańskie samoloty zostały stąd ostrzelane i odpowiedziały ogniem - wynika z komunikatu armii USA, przedstawionego w Bagdadzie przez generała.
Jednak według katarskiej telewizji Al-Dżazira, zaatakowana została wieś Makr al-Dib, w której odbywało się właśnie weselne przyjęcie. Al-Dżazira twierdzi, że w ataku amerykańskim zginęło 41 cywilów. Dyrektor szpitala w pobliskim miasteczku powiedział katarskiej telewizji, iż większość ofiar stanowiły kobiety i dzieci poniżej 12 roku życia. Hospitalizowano też kilkanaście osób rannych. Większość z nich jest w stanie krytycznym - twierdzi stacja.
Jeden z mieszkańców wsi, cytowany przez Al-Dżazirę powiedział, że weselnicy nie strzelali nawet na wiwat. Amerykańskie śmigłowce - opowiada świadek - najpierw ostrzelały dwa domy, gdzie odbywało się przyjęcie a następnie zrównały całą wieś z ziemią.