Amerykanie nie docenili irackiego nacjonalizmu
Brytyjski ekspert od irackiej wojskowości Toby Dodge sądzi, że Amerykanie pomylili się, oczekując, że
Irakijczycy szybko się poddadzą, a powodem jest to, że nie docenili irackiego nacjonalizmu.
28.03.2003 16:52
"Obrońcy Basry i innych miast niekoniecznie walczą tylko dlatego, że są lojalni wobec Saddama Husajna lub zastraszeni przez jego nadal czynnych funkcjonariuszy. Sądzę, że motywuje ich iracki nacjonalizm" - powiedział radiu BBC.
Dodge, związany z uniwersytetem w Warwick i Królewskim Instytutem Spraw Międzynarodowych, podkreśla, że wojska amerykańsko-brytyjskie są postrzegane są przez irackich obrońców jako obca siła, która dokonała inwazji na ich kraj. "Oznacza to, że nie ma co liczyć na to, że ta wojna rychło się zakończy" - dodaje. "Nie tylko przebieg walk w ostatnich dniach wokół Basry, ale także silny opór stawiany w Um Kasr i kilkudniowa bitwa o zajęcie An Nasirii dowodzą, że Irakijczycy stawiają bardzo zacięty opór, który całkowicie zaskoczył Amerykanów" - ocenia ekspert.
Według Dodge'a, charakter walk dowodzi zresztą nie tylko tego, że Irakijczycy są w większym stopniu nacjonalistami niż wrogami Saddama Husajna, lecz także tego, iż cała amerykańska strategia była oparta na niezrozumieniu natury irackiego reżimu i jego stosunków z najważniejszymi grupami politycznymi i społecznymi, udzielającymi mu poparcia politycznego.
Sytuację wokół Basry Dodge nazywa "oblężeniem"._ "Nie ulega wątpliwości, że jest to oblężenie, i martwi mnie, że jest to generalna próba przed walkami o Bagdad"_. Według Dodge'a siły brytyjskie rozmieszczone wokół Basry, których trzonem jest 7. brygada pancerna (tzw. Pustynne Szczury) w liczbie 20-25 tys. żołnierzy, to za mało, by zdobyć ponad milionowe portowe miasto, zwłaszcza że spora część sił musi zostać skierowana do zabezpieczenia flank. Dylemat sił brytyjskich ekspert widzi w tym, że każdy atak, nawet ukierunkowany na konkretny cel za pomocą precyzyjnych pocisków, pociąga za sobą ofiary wśród ludności cywilnej. Brytyjski ekspert obawia się, że liczba ofiar śmiertelnych wśród cywilów wzrośnie, gdy Amerykanie przystąpią do zdobywania miast, używając artylerii dalekiego zasięgu i lotnictwa.(ck)