Ameryka bez Rywina
Gdy Polska emocjonuje się aferą Rywina, w USA toczy się walka polityczna wywołana próbą wprowadzania nowych reguł własności w radiu i telewizji. Sprawy łączy jednak tylko zbieżność w czasie - pisze Maciej Wierzyński, nowojorski korespondent "Tygodnika Powszechnego".
17.12.2003 | aktual.: 17.12.2003 09:25
Polski rząd nie chciał dopuścić do powstania konglomeratów medialnych. W Ameryce zaś, rząd postanowił umożliwić rozrost firm medialnych pozwalając na posiadanie gazety i kilku stacji telewizyjnych. W Polsce miały skorzystać przede wszystkim kontrolowane przez rząd telewizja i radiofonia państwowa - pisze publicysta "TP".
Wierzyński zauważa, że w USA nowe przepisy nadawców publicznych nie dotyczyły. O co chodzi w "polskiej grze", rozumieją chyba tylko politycy, pragnący urządzić rynek medialny zgodnie z własnym interesem. Naród siedzi przed telewizorami i patrzy na to jak na teatr. W Ameryce przeciwnie - to publiczność walczyła z nowymi przepisami i pierwsze starcie wygrała właśnie ona.
Od dwudziestu lat USA wycofuje się z ingerencji w funkcjonowanie mediów elektronicznych - czytamy w "TP". Koncern medialny w USA może mieć własne stacje telewizyjne, docierające do 45% ludności. Na dużych rynkach telewizyjnych, gdzie działa 9 i więcej stacji telewizyjnych, przestaje obowiązywać zakaz posiadania gazety i stacji telewizyjnej. W połowie lat 80. FCC (Federalna Komisja Telekomunikacji) zrezygnowała z tzw. fairness doctrine, wymagającej przeznaczania równego czasu na antenie dla zaprezentowania przeciwstawnych punktów widzenia w kontrowersyjnych sprawach.
Walka z koncentracją w amerykańskich mediach toczy się w interesie publicznym - zaznacza publicysta. Walka z koncentracją w polskich mediach toczy się w interesie Czarzastego, Jakubowskiej i prezesa Kwiatkowskiego. Skorzystać miał SLD, straciłaby demokracja. Polacy patrzą na konflikt jak na teatr, w którym posłowie Rokita i Ziobro pytaniem niczym szpadą przyszpilają kłamstwa świadków. W Ameryce obyło się bez teatru, bo świadoma potrzeb i praw publiczność potrafiła obronić swój interes. Miejmy nadzieję, że z widowiska, które zawdzięczamy Rywinowi, polska publiczność czegoś się nauczy - konkluduje Wierzyński.