Świat"Amefufuka kweli", czyli "zmartwychwstał naprawdę"

"Amefufuka kweli", czyli "zmartwychwstał naprawdę"

Ksiądz Kazimierz Kubat, pochodzący z Nowego Targu salwatorianin, od ponad jedenastu lat pracuje w Afryce. Do zakonu wstąpił w 1975 zaraz po skończeniu Liceum im. Seweryna Goszczyńskiego.

"Amefufuka kweli", czyli "zmartwychwstał naprawdę"

15.04.2006 | aktual.: 17.04.2006 17:07

Wcześniej próbował sił na kosmologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. - Pomyślałem jednak, że jak o niebie, to może z drugiej strony. Po nowicjacie wstąpiłem do seminarium. W 1982 r. otrzymałem święcenia. Potem były studia na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Wstępując do zakonu od razu nosiłem się z zamiarem pracy na misjach. W 1989 wyjechałem do Belgii, gdzie doskonaliłem swój francuski i skończyłem studia doktoranckie. W 1992 roku trafił do Kongo, gdzie rozpoczął wykłady na temat kosmologii i filozofii w seminarium prowadzonym przez franciszkanów. - Po jakimś czasie przeniosłem się do Tanzanii, gdzie seminarium kończyli budować salwatorianie.

Postu nie ma

- Spędziłem tam wiele świąt tak Bożego Narodzenia, jak i Wielkanocy. I tak zastanawiając się, jaka jest Wielkanoc w Afryce, trudno jest na ten temat coś szczególnego powiedzieć - mówi ksiądz Kubat. - Trzeba sobie jednak uświadomić, jak bardzo na religijną obrzędowość wpływają realia życia codziennego. Najprostsza i najbardziej uderzająca sprawa: Wielkanoc jest normalnie w naszej kulturze poprzedzona 40-dniowym postem, w czasie którego ogranicza się znacznie spożycie mięsa. Jak coś takiego wprowadzić w krajach afrykańskich, chronicznie cierpiących na niedożywienie i głód wśród znacznej części populacji. Jak zaproponować 40-dniowy post ludziom, którzy normalnie niedojadają? Toż tutaj ten post trwa nie 40 dni, ale praktycznie na okrągło przez cały rok.

Albo jak wprowadzić wielkopiątkowy post ścisły wśród ludzi, którzy i tak jedzą raz na trzy dni, jak miałem okazję stwierdzić wśród wielu zairskich rodzin. (Zair - dzisiejsza Republika Demokratyczna Kongo - red.).

- Próba wprowadzenia święcenia pokarmów w sobotę po południu też musi ponieść fiasko, bo ludzie po prostu niejednokrotnie nie mają co święcić. - Kiełbasa czy jakakolwiek wędlina są nieznane (nie mają szans na utrzymanie się w tym klimacie), jajko to nie symbol odradzającego się życia, ale bardzo bogate w proteiny i bardzo cenne pożywienie, którego nie maluje się, lecz dzieli precyzyjnie - najczęściej jedno - na dziesięć, dwanaście osób w rodzinie. Tak więc zwyczaje wielkanocne, czy jakiekolwiek inne (dwanaście potraw na wigilijnym stole!? Dobrze gdyby chociaż jedna była!) nie mają szans na wprowadzenie i zakorzenienie, dopóki nie zostanie rozwiązany podstawowy problem głodu.

Ciemności w kościele

Niemniej jednak w Afryce, tak jak i w całym chrześcijaństwie Wielkanoc jest na pewno celebrowana, głównie jako święto roku liturgicznego. Jest to również okazja (może nawet bardziej niż Boże Narodzenie) do licznych spotkań grup religijnych i wspólnego świętowania nie tylko w kościele, ale i w małych grupach, w prywatnych domach. Przez miejscowe organizacje katolickie przygotowywane są przedstawienia Męki Pańskiej.

- Pamiętam również msze święte Wigilii Paschalnej w Manice (dzielnica Kolwezi południowy Zair - red.), gdzie ja odprawiałem o godzinie 15 Wigilię Paschalną po francusku dla młodzieży, a ks. Piet Stevens, proboszcz, w dwie godziny później dla dorosłych po swahili. - I znowu ktoś zapyta dlaczego tak wcześnie? A no z tej prostej przyczyny, że około godziny 18 zapada zmrok i w kościele robi się ciemno, bo elektryczność jest często tylko marzeniem. A inną przyczyną jest i to, że ludzie boją się chodzić po zmroku po ulicach i drogach. W Zairze ze względu na strach przed rozbójnikami-żołnierzami, a w Tanzanii ze strachu przed polującymi po zmroku lwami. Tak to znowu bardzo przyziemne realia wpływają na zwyczaje i tradycje religijne.

Afrykańczycy nie klęczą

- Na czas świąt Wielkanocy, kościoły przystrojone są w vitenge lub kanga - kolorowe kawałki materiału - w formie motyli, kwiatów lub bananowych drzew. Nie znane natomiast są w parafiach, ani tradycja Ciemnicy, do której przenosi się Pana Jezusa po mszy św. Wielkiego Czwartku, ani boże groby, gdzie składa się Najświętszy Sakrament do adoracji po liturgii Wielkiego Piątku. I znowu pytanie: dlaczego?

Ludzie oczywiście chętnie uczestniczą w religijnych ceremoniach i obrzędach, ale ich udział jest raczej bardzo żywiołowy i dynamiczny. Pieśni wykonywane przez chóry to małe koncerty, tańce i rytmiczne pląsy całej społeczności obecnej na mszy św. to coś naturalnego i normalnego, okrzyki i aklamacje (vigelegele) to naturalny sposób uczestnictwa w liturgii i wyrażania uczuć radości lub smutku, zadowolenia czy dezaprobaty. Natomiast trudno jest mi sobie wyobrazić Afrykańczyka klęczącego nieruchomo i w ciszy przez pół godziny przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i adorującego Pana Jezusa w grobie. To nie jest na pewno jego natura.

Zresztą i sam grób ma dla Afrykańczyka inne znaczenie. Nie jest to miejsce, gdzie na czas jakiś składa się ciało zmarłego, miejsce które otacza się opieką i przyozdabia. W kulturze afrykańskiej najczęściej zwłoki chowa się blisko domu, aby zmarły nadal uczestniczył w życiu rodzinnym i miał możliwość interwencji w sprawach trudnych. Zmarły jest albo nadal członkiem rodziny i należy się go radzić i szanować, albo niebezpiecznym duchem, od którego raczej trzeba uciekać. Stąd więc trudno mi sobie wyobrazić Afrykańczyka przy grobie... On się grobu raczej boi.

Amefufuka kweli

W wielu parafiach wierni po mszy świętej w Niedzielę Wielkanocną zbierają się w grupach pod nazwą Jumuiya Ndogo-Ndogo i tam wspólnie, w radości, świętują zmartwychwstanie Jezusa. To dopiero tutaj w tych małych grupach żywego Kościoła ludzie dzielą się tym, co mają, dzieląc się między sobą ugali (papka z mąki maniokowej i kukurydzianej), samaki (suszone ryby) i mchichia (forma gotowanych liści manioku lub innej rośliny jadalnej). Przy okazji tych nie rodzinnych, ale wspólnotowych spotkań, śpiewa się i tańczy, prezentuje skecze i małe przedstawienia, czasami tylko zabawne, a czasami bardzo pouczające i z religijną lub moralną puentą.

Co mnie bardzo mile zaskoczyło, to fakt, że od mszy św. Wigilii Paschalnej ludzie wzajemnie, nawet nie znający się i przypadkowo spotkani, pozdrawiają się słowami: Jesu Christu Amefufuka, co znaczy Jezus Chrystus zmartwychwstał. Na co należy odpowiedzieć: Amefufuka kweli - zmartwychwstał naprawdę.

Józef Słowik

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)