Alma Mater się oddala
Rektorzy bydgoskich uczelni spotkali się wczoraj z wojewodą Ronualdem Kosieniakiem, by zastanowić się nad skutkami przygotowywanych w parlamencie zmian w ustawie o szkolnictwie wyższym. Konkluzje były raczej niewesołe - jeśli projekt stanie się prawem, droga do utworzenia w Bydgoszczy uniwersytetu znacznie się wydłuży.
09.09.2003 07:42
Nowa ustawa ma uporządkować zasady nadawania szkołom wyższym statusu uniwersytetu, politechniki, akademii i szkoły głównej. Ma to być zabezpieczenie przed takimi sytuacjami, jaka miała miejsce chociażby w Rzeszowie, gdzie ze względów politycznych utworzono uniwersytet, chociaż potencjał naukowy tamtejszych szkół wyższych nie dawał ku temu podstaw.
- Wystarczy spojrzeć na aktualnie istniejące w Polsce uniwersytety, żeby zobaczyć, że dzielą się na dwie odrębne grupy - mówił niedawno prof. Andrzej Jamiołkowski z UMK, przewodniczący Państwowej Komisji Akredytacyjnej. - Są uniwersytety, które powstały z tego powodu, iż w danym środowisku były rzeczywiście wybitne osoby, osiągnięcia. I jest druga grupa, gdzie na bazie lokalnych aspiracji, także politycznych, stworzono uniwersytety wręcz wbrew polskim środowiskom akademickim. W przypadku Uniwersytetu Rzeszowskiego nawet nie zostało przeprowadzone normalne postępowanie polegające na przygotowaniu recenzji przez trzy różne senaty wskazane przez Radę Główną Szkolnictwa Wyższego.
Obiecanki, że takie uczelnie będą się szybko rozwijały, okazują się nieporozumieniem. Jeśli chodzi o środowisko bydgoskie, trzeba dokonać oceny, jakie są tam możliwości. Sama Akademia Bydgoska oczywiście nie jest jeszcze dostatecznie silną uczelnią, aby mieć aspiracje uniwersyteckie, natomiast pozostałe szkoły wolą iść swoją drogą. Gdy poprzez polityków, a nie naukowców, chce się osiągnąć pewne rozwiązania, a to nie jest to właściwa droga.
Według projektu, miano uniwersytetu mogłaby uzyskać uczelnia, która ma uprawnienia do nadawania tytułów naukowych doktora habilitowanego w ośmiu dyscyplinach, uniwersytetu technologicznego lub pedagogicznego w pięciu, politechniki w czterech, a akademii w dwóch.
Jak zaostrzenie tych kryteriów odbije się na rozwoju bydgoskich szkół, zastanawiali się wczoraj rektorzy wraz z wojewodą Kosieniakiem zaangażowanym w ideę utworzenia w Bydgoszczy uniwersytetu. Spotkanie było zamkniąte dla prasy, jednak z informacji jakie uzyskaliśmy wynika, że przedstwiciele środowisk naukowych sceptycznie wyrażali się o proponowanych zmianach w ustawie.
Stosunkowo najlepiej w nowym układzie wypadałaby Akademia Techniczno-Rolnicza, która miałaby szanse na uzyskanie w realnej perspektywie czasowej statusu politechniki (ATR ma prawo nadawania tytułu doktora habilitowanego w trzech dyscyplinach). Jednak marzenia o przekształceniu Akademii Bydgoskiej w uniwersytet bez dodatkowego przymiotnika straciłyby zupełnie na realności jako, że uczelnia ta tylko w dwóchdziedzinach nadaje tytuły doktorskie. W kilkuletniej perspektywnie byłyby ewentualnie szanse na uniwersytet pedagogiczny.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, jednym z poruszanych wątków były też kwestie związane z ewentualnym wejściem bydgoskiej Akademii Medycznej w struktury UMK.
- To było pierwsze z cyklu spotkań. Rektorzy mówili głównie o tym, jak ich uczelnie wypadają w kontekście wymogów nowej ustawy. Informowali między innymi, w jakich nowych dziedzinach szkoły starają się o uprawnienia habilitacyjne. Z pewnością idea uniwersytetu w Bydgoszczy nie umarła, choć kryteria mają być teraz surowe. Uzgodniono, że w najbliższym czasie rektorzy po omówienniu projektu podczas posiedzeń senatu, spotkają się ponownie z wojewodą - powiedziała Małgorzata Dysarz, rzecznik wojewody.
J, WS