Alicja w krainie fałszu

Lekarz, od którego Alicja Tysiąc zażądała dokonania aborcji, nie jest obrońcą życia. Dlaczego odmówił?

Alicja w krainie fałszu
Źródło zdjęć: © Gość Niedzielny | Agencja gazeta/Bartosz Bobkowski

05.11.2007 | aktual.: 05.11.2007 11:27

Chodzi o prof. Romualda Dębskiego. W warszawskiej klinice, którą kieruje, lekarze zabijają nienarodzone dzieci – w przypadkach, gdy pozwala na to polskie prawo. Dlatego w 2000 r. na aborcję zgłosiła się tu Alicja Tysiąc. Kobieta sądziła, że ciąża może pogorszyć stan jej wzroku.

Profesor unieważnia

Prof. Dębski dopisał jednak na skierowaniu, że odmawia aborcji. W ten sposób to skierowanie unieważnił. Media przedstawiły tę sprawę wyłącznie z punktu widzenia Alicji Tysiąc, a prof. Dębskiego zmieszały z błotem. – Pan lekarz Dębski przyjął mnie na korytarzu – skarżyła się pani Tysiąc. – Powinien zwołać konsylium okulistyczne, bo on nie jest okulistą, tylko ginekologiem – pouczała profesora. – Potraktował ją obrzydliwie – wtórowała jej Wanda Nowicka z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Feministki z Federacji zaczęły wykorzystywać Alicję Tysiąc do walki o szerszą dopuszczalność zabijania nienarodzonych dzieci. – Każda kobieta powinna sama decydować, czy chce mieć dziecko, czy nie, i rząd w to się w ogóle nie powinien mieszać! – głosiła pani Tysiąc. Niedawno Trybunał w Strasburgu nakazał Polsce, by wypłaciła Alicji Tysiąc 25 tys. euro odszkodowania.

Jak naprawdę wyglądało jej spotkanie z prof. Dębskim? Dziś profesor nie chce już do tego wracać. Przeczytajmy więc to, co sam napisał w piśmie „Ginekologia po dyplomie” z marca 2006 r. „Wyrok w mediach wydano na mnie na podstawie jednostronnej relacji – ale w polskich mediach to już niestety norma. Rzeczywiście odmówiłem pani Alicji Tysiąc przerwania ciąży ze wskazań medycznych, bo ich po prostu nie było” – podkreślił.

Ciąg epitetów

Dębski opisuje, jak Alicja Tysiąc zaczepiła go na korytarzu, machając kartką i mówiąc: „ja do przerwania ciąży”. Profesor zaprosił ją do gabinetu i poprosił współpracownika do konsultacji. „Czytam – ciężka miopia [krótkowzroczność – przypis red.] i stan po dwóch cięciach cesarskich stanowią wskazanie do przerwania ciąży. Podpisana lekarka rodzinna. »Czy pani wzrok pogorszył się podczas pierwszej albo drugiej ciąży? Nie, nasilenie krótkowzroczności jest takie samo, jak przed ciążami. Czy coś się stało w ostatnim czasie z pani zdrowiem? Czy były jakieś problemy związane z przebytymi cięciami? Nie, nic, ale ja chcę tę ciążę usunąć«. Na skierowaniu do przerwania ciąży napisałem, że ani miopia, ani stan po dwu cięciach cesarskich nie jest wskazaniem do przerwania ciąży, proponuję opiekę w poradni klinicznej oraz rozwiązanie ciąży cięciem cesarskim”.

Po godzinie do profesora zadzwoniła z pretensjami Wanda Nowicka. „Na moje dictum, że niedowidzenie i niechęć do dzieci są wskazaniami społecznymi, a nie medycznymi do przerwania ciąży, usłyszałem ciąg epitetów, szereg informacji o prawach kobiet. Czy my naprawdę mamy obowiązek realizacji każdej głupoty wymyślonej przez innych lekarzy?” – napisał.

„W drugim miesiącu ciąży wzrok Tysiąc pogorszył się” – powtarzają do dziś dziennikarze. Jednak sugestia, że to pogorszenie wzroku miało związek z ciążą, jest niezgodna z wiedzą medyczną. I ośmiesza dziennikarzy, którzy powielają tę informację. Bo wystarczy podnieść telefon i zapytać któregoś z profesorów ginekologii lub okulistyki. Oni są naprawdę bardziej kompetentni od działaczek organizacji feministycznych i jednej niedouczonej lekarki rodzinnej. Łatwo sprawdzić, że oskarżenia pani Tysiąc są wyssane z palca. – Nie ma żadnego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy urodzeniem dziecka a pogorszeniem się wzroku Alicji Tysiąc. To naturalny skutek choroby – mówi prof. Jerzy Szaflik, krajowy konsultant w dziedzinie okulistyki.

Przemysław Kucharczak

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)