ŚwiatAleksandra Jastrzębska: liczba rozwodów wśród Polaków na Wyspach systematycznie rośnie

Aleksandra Jastrzębska: liczba rozwodów wśród Polaków na Wyspach systematycznie rośnie

Brytyjski rozwód po polsku. Przyczyny są różne, konsekwencje też. – Emigracja to ciężki kawałek chleba. Liczba rozwodów wśród Polaków zakotwiczonych na Wyspach Brytyjskich systematycznie rośnie – mówi Aleksandra Jastrzębska, prezes Hull Polish Community, a jednocześnie tłumaczka języka angielskiego, w rozmowie z Piotrem Gulbickim, londyńskim korespondentem Wirtualnej Polski.

07.03.2014 | aktual.: 09.03.2014 15:47

WP: Piotr Gulbicki: Według opublikowanych ostatnio danych w 2012 roku w Anglii i Wali rozwiodło się niemal 120 tysięcy małżeństw. To oznacza 13 rozwodów na godzinę.

A zauważmy, że pół wieku temu ta liczba oscylowała w granicach 20 tysięcy. Skok jest ogromy. Problem narasta, model rodziny rozumianej jak formalny, dozgonny związek, coraz bardziej odchodzi w przeszłość. W ten trend wpisują się również Polacy mieszkający na Wyspach. Co prawda nie dysponujemy konkretnymi liczbami, bo takie statystyki nie są robione pod kątem imigrantów, jednak z moich obserwacji wynika, że rozpad małżeństw, a także ilość separacji, systematycznie rośnie – szczególnie w ostatnim okresie. Pracując zarówno w polskim, jak i brytyjskim środowisku, z takimi sprawami mam do czynienia z pierwszej ręki. Co charakterystyczne, poza wdrożonymi już postępowaniami zwraca uwagę duża liczba telefonów i pytań dotyczących wszczęcia procedury rozwodowej, jej przebiegu, kosztów itp.

WP: Taka moda?

Coś w tym jest. W Polsce, przynajmniej jeszcze do niedawna, rozwód traktowano jako ostateczność, natomiast tu jest to normalna sprawa. Coraz więcej ludzi się rozwodzi i żyje w konkubinatach, a imigranci wpisują się w ten trend. Przy czym w przypadku Polaków trzeba rozróżnić dwie kwestie. Jeśli jedna osoba mieszka w Wielkiej Brytanii, a druga w kraju, przyczyną rozpadu związku z reguły jest rozłąka. Ciężko jest żyć na odległość, samotność często skutkuje ucieczką w alkohol, zdradą, szukaniem bratniej duszy. Rozmowy przez telefon czy skypa to tylko połowiczne rozwiązanie, dobre na krótką metę.

WP: Jak krótką?

Im dłużej ludzie mieszkają osobno, tym bardziej więzy między nimi się rozluźniają. Dla jednych trzy miesiące to góra, inni ciągną w ten sposób nawet przez kilka lat. Niedawno miałam klienta, któremu żona przysłała pozew rozwodowy wpisując w uzasadnieniu, że pięcioletnia rozłąka spowodowała, iż już nic ich nie łączy.

WP: Nie zawsze sprowadzenie rodziny jest możliwe.

To są trudne decyzje – szczególnie jeśli się chce, a nie ma ku temu warunków materialnych. Takich kroków nie można podejmować w ciemno, na zasadzie, że jakoś to będzie. Tym bardziej teraz, kiedy o pracę jest coraz trudniej. Ściągając osobę z kraju powinniśmy mieć przynajmniej 1000 funtów w zanadrzu, gdyż w innym przypadku może się to skończyć bardzo smutno. Ludzie są eksmitowani, lądują na bruku, nie mają za co żyć. Niedawno przyjechała kobieta z dwójką dzieci i szybko musiała wracać do kraju, bo nie miała tu możliwości utrzymania się. Pomogliśmy jej kupić bilet powrotny, gdyż nie stać ją było na podróż.

WP: Takich problemów nie mają pary, które już mieszkają razem.

Za to mają inne. Nowa kultura, nowe wyzwania, inne spojrzenie na rzeczywistość… Emigracja nas zmienia. Często życie nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Pojawiają się problemy z pracą, mieszkaniem, wyścig szczurów. Ludzie, z którymi rozmawiam, często jako przyczynę rozstania podają brak namiętności, czułości, czy ogólnie syndrom wypalenia.

WP: Łatwo jest uzyskać rozwód?

Jeśli jest obopólna zgoda obu storn, wówczas nie ma żadnego problemu. Wystarczy wypełnić formularz, koszt takiej operacji wynosi 410 funtów. Natomiast kłopoty pojawiają się, kiedy jest spór dotyczący opieki nad dziećmi i kwestii majątkowych. Wówczas postępowanie może się ciągnąć miesiącami, a koszty, w zależności od jego zawiłości, sięgają nawet 5 tysięcy funtów. Wszystko zależy od konkretnego przypadku, a te bywają bardzo skomplikowane. Obecnie prowadzę sprawę w której mąż złożył pozew o rozwód, jednocześnie odbierając żonie dziecko i przepisując na siebie należne na jego wychowanie świadczenia. Tymczasem kobieta jest w ciąży, a ponieważ nie ma gdzie mieszkać zdecydowała się pojechać do Polski i tam urodzić. Zapowiada jednak, że później wróci, by walczyć o odzyskanie swojej drugiej pociechy.

Albo inna sytuacja. Mężczyzna zostaje wyprowadzony z mieszkania przez policję i pracowników socjalnych po skargach swojej partnerki, zarzucającej mu nadużycia na tle seksualnym. W efekcie dostaje sądowy zakaz zbliżania się do niej i do dzieci, ale, jak twierdzi, jest niewinny, a wszystko to prowokacja mająca na celu pozbycie się go z domu. Teraz mieszka w samochodzie…

WP: Na takich rozgrywkach najbardziej tracą dzieci.

Zdecydowanie. Są naocznymi świadkami, obserwują co się dzieje i odreagowują to w różny sposób – agresją, lękami, zamknięciem się w sobie. To dla nich trauma, często na całe życie.

Z Londynu dla WP. PL Piotr Gulbicki

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)