Aleksander Kwaśniewski: współczuję mojej żonie
Wiem, że presja na żonę jest bardzo duża ze strony różnych osób, różnych organizacji. (...) to naprawdę niemała presja, ja jej nawet współczuję, bo trzeba tę presję wytrzymać - mówi w "Salonie Politycznym Trójki" prezydent Aleksander Kwaśniewski.
19.11.2003 | aktual.: 19.11.2003 12:54
Jolanta Pieńkowska: Panie prezydencie, według ostatniego sondażu PBS dla "Rzeczpospolitej" 53% Polaków oddałoby głosy na Jolantę Kwaśniewską. Zaskoczył pana ten wynik, czy nie?
Aleksander Kwaśniewski: Nie, nie zaskoczył, choć jak twierdzę od dawna, jeszcze do wyborów sporo czasu.
Jolanta Pieńkowska: A czy w tej sytuacji będzie pan namawiał żonę, by wystartowała w wyborach?
Aleksander Kwaśniewski: To jest naprawdę trudna, odpowiedzialna decyzja. Wiem, że presja na żonę jest bardzo duża ze strony różnych osób, różnych organizacji. Ale ona jest jeszcze bardzo, bardzo daleka od tego, żeby traktować to wszystko poważnie, ja myślę, że to są bardziej badania nastrojów niż zbliżanie się do decyzji. Ja podtrzymuję to, muszę podtrzymywać to, o czym żona powiedziała w Krakowie, że decyzji nie podjęła, że zostawia sobie czas do namysłu.
Jolanta Pieńkowska: Ale że jej nie wyklucza.
Aleksander Kwaśniewski: Nie wyklucza, trudno wykluczać w tej sytuacji, kiedy tyle osób o tym mówi, zwraca się telefonicznie, przekonuje, to naprawdę niemała presja, ja jej nawet współczuję, bo trzeba tę presję wytrzymać.
Jolanta Pieńkowska: A jak odebrał pan deklarację premiera który powiedział w niedzielę w "Trójce", że jeśli jest tak dobry kandydat to SLD nie wystawi swojego kandydata, tylko poprze tego, który ma szanse wygrać.
Aleksander Kwaśniewski: Wie pani, ja wszystko to co się dzieje teraz wokół wyborów prezydenckich traktuję jako bardzo jeszcze przedwstępne, dlatego że najbliższy rok, to jest mniej więcej czas, który powinien wykrystalizować zarówno kandydatury jak i koncepcję polityczną poszczególnych partii, czy formacji jak chca zachować sie w czasie wyborów prezydenckich. Niewątpliwie to co płynie z sondaży to jest takie poważne ostrzeżenie dla klasy politycznej. Nigdy jeszcze w historii wyborów prezydenckich w Polsce, nawet dwa lata przed wyborami nie było tak, żeby politycy mieli tak słabe notowania. Bo nawet jeśli ktoś podkreśla, że Jacek Kuroń miał wielką popularność, to przecież to był polityk, polityk z krwi i kości, więc zawsze kandydaci byli dość, a nawet bardzo polityczni, po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją kiedy takiego poważnego lidera z klasy politycznej, czy liderów nie widać, więc myślę, że to jest rok, żeby poszczególne partie zastanowiły się nad tym, kto może poważnie myśleć o przyjęciu
wielkiej odpowiedzialności. Bycie prezydentem, zapewniam panią, to jest naprawdę ciężka praca.
Jolanta Pieńkowska: Czyli jeśli pańska żona podejmie taką decyzję, to należy się tego spodziewać, że to jest koniec przyszłego roku, czy wcześniej.
Aleksander Kwaśniewski: Ja w ogóle myślę, że gdzieś pod koniec przyszłego roku będziemy mieć jasność, jak będą wyglądały wybory prezydenckie. Za rok, ma pani rację.
Jolanta Pieńkowska: A panie prezydencie, to był jeden sondaż, a jak pan patrzy na ostatnie sondaże, w których SLD po raz pierwszy od lat straciło pozycję lidera i przegrywa z PO, to już jest tendencja, bo to już kolejne sondaże pokazują, że tak jest.
Aleksander Kwaśniewski: Jest tendencja, ja myślę że tak to trzeba traktować, tak jak już mówiłem, wnioski powinny być wyciągane, ale nie przesadne, SLD powinno robić swoje i przede wszystkim poprzez działalność merytoryczną odbudowywać pozycję, myślę tu przede wszystkim o planie Hausnera, o budżecie, o lepszym rządzeniu, o czytelności w działaniach, natomiast Platforma nie powinna upajać się tym wynikiem, tylko budować program. Każda demokracja potrzebuje alternatywy, potrzebuje zmienników, bo rządzenie wyczerpuje, ja myślę, że w przypadku SLD mamy do czynienia z takim zjawiskiem do tej pory charakterystycznym.