Aleksander I - król Jugosławii odznaczony orderem Virtuti Militari
Wytrwały przeciwniki komunizmu i faszyzmu, bohater wojenny i mąż stanu - w taki sposób w międzywojennej Polsce zapamiętano króla Aleksandra I, wybitnego przedstawiciela dynastii Karađorđeviciów. Dla serbskich poddanych był ukochanym władcą, a przyjaciele mówili mu po prostu Kara. Wśród licznych odznaczeń miał m.in. Order Orła Białego i Virtuti Militari. Wkrótce po zamachu na króla Belgrad dał się wciągnąć w układy z Rzymem i Berlinem, czym skompromitował i pogrążył ideał polityczny zamordowanego monarchy - pisze dr Konrad Sebastian Morawski.
Przyszły władca Jugosławii, urodzony 16 grudnia 1888 roku w czarnogórskiej Ceytnii, wpływy w Królestwie Serbii zaczął zdobywać od 1909 roku. Wtedy bowiem pretensji do tronu zrzekł się starszy brat Aleksandra książę Jerzy. Decydujący wpływ na jego przymusową decyzję wywarły serbskie elity polityczne, które w najstarszym synu króla Piotra I Karađorđevicia widziały nieobliczanego, chorego umysłowo oprawcę. Władca Serbii zrozumiał skalę tych zarzutów, gdy książę Jerzy w marcu 1909 roku śmiertelnie pobił swojego służącego. Od tego czasu w świadomości Aleksandra pielęgnowano poczucie, że po śmierci ojca to właśnie on przejmie władzę monarszą w Serbii.
W rzeczywistości nieformalnie stało się to wcześniej, ponieważ podupadły na zdrowiu król Piotr I stopniowo odsuwał się w cień w okresie wojen bałkańskich oraz I wojny światowej, a władzę Aleksandrowi na zasadzie regencji przekazał w dniu utworzenia Królestwa Serbów, Chorwatów i Słoweńców, czyli 1 grudnia 1918 roku. Poczciwy monarcha chciał umrzeć jako władca Serbów, a nie jako ojciec niepewnego zjednoczenia południowosłowiańskiego, pozostawiając do udźwignięcia ten ciężar Aleksandrowi. Po śmierci króla Piotra I w dniu 16 sierpnia 1921 roku, regencja jego młodszego syna dobiegła końca. Aleksander został koronowanym władcą Serbów, Chorwatów i Słoweńców.
Wcześniej zdążył już odznaczyć się przyjaznym stosunkiem do Polaków, który konsekwentnie utrzymywał w okresie swojego panowania i rządów. To w dużej mierze przy wsparciu regenta Aleksandra na przełomie 1918 i 1919 roku sprawnie i szybko zorganizowano polskie poselstwo w okazałym budynku przy ulicy Krunskiej 58 w Belgradzie. On także w połowie grudnia 1918 roku polecił urzędnikom zajmującym się sprawami demobilizacji w słoweńskiej części Królestwa SHS, aby na zasadzie pierwszeństwa rozpatrywać wnioski złożone przez Czechów, Słowaków i Polaków, zaś dopiero później zajmować się narodami niesłowiańskimi, które przebywały w zjednoczonym państwie.
Zresztą poczucie tożsamości słowiańskiej przyświecało także propozycji regenta Aleksandra, aby dokonać redukcji urzędników pochodzenia niesłowiańskiego w administracji centralnej Królestwa SHS, a na ich miejsce zatrudnić Czechów, Słowaków i Polaków zamieszkałych w państwie. W styczniu 1919 roku z tej propozycji skorzystało sześćset osób identyfikujących się jako Czesi, Słowacy lub Polacy, o czym zresztą wspominano na łamach polskiej prasy międzywojennej. W działaniach regenta Aleksandra i rządu Stojana Proticia, oprócz sympatii do Polaków, upatrywano jeszcze niechęć wobec rządu wiedeńskiego, który późną jesienią 1918 roku dokonał wyrzucenia ze swojej administracji urzędników słowiańskich, w tym Serbów.
W istocie sympatia Aleksandra do Polaków była duża i zarazem nie wynikała z pragmatyzmu politycznego. Po 1918 roku Polskę i Królestwo SHS łączyły głównie analogie w sytuacji międzynarodowej, ponieważ terytoria obu nowo powstałych państw były rozsadzane aspiracjami terytorialnymi zgłaszanymi w sąsiedztwie. W każdym razie trudno było wtedy mówić o silnych podstawach współpracy polsko-jugosłowiańskiej, która właśnie w sensie pragmatycznym nie znajdowała uzasadnienia. Warszawa i Belgrad w ważnych sprawach politycznych kontaktowały się ze sobą częściej przez Pragę, aniżeli bezpośrednio, wykorzystując bliskość Polski wobec Małej Ententy. Pomimo tego, oba państwa zawarły grupę umów dwustronnych przypieczętowując de iure swoją przyjaźń we wrześniu 1926 roku w Genewie. Dużym zwolennikiem zawartego wówczas polsko-jugosłowiańskiego paktu przyjaźni i serdecznej współpracy wraz z traktatem koncyljacyjno-arbitrażowym był król Aleksander I.
Przeciw komunistom
Władca Królestwa SHS nienawidził komunistów. Pomimo że część wykształcenia odebrał w Petersburgu, to bez sentymentów na ziemiach rosyjskich upatrywał korzenie ruchu komunistycznego burzącego i tak niestabilne państwo jugosłowiańskie. Najpierw regent, później król Aleksander, w latach 1918–1929 na ogół nie angażował się w bieżącą politykę państwa, ale w sprawach "wyższej konieczności" forsował wśród serbskich elit politycznych konkretne projekty ustaw. W taki oto sposób, latem 1921 roku za pośrednictwem rządu Nikoli Pašicia, doprowadził do uchwalenia ustawy o ochronie bezpieczeństwa i porządku publicznego w kraju, na mocy której zdelegalizowano wiodącą krajową partię komunistyczną, a także wszystkie inne organizacje komunistyczne w Królestwie SHS. To zaangażowanie monarchy przeciwko komunizmowi zostało zauważone w polskiej prasie międzywojennej. Choćby na łamach "Ilustrowanego Kuryera Codziennego" pisano, że rozprawienie się z komunistami w Królestwie SHS przez regenta Aleksandra i premiera Nikolę Pašicia,
należy wnieść na poczet zasług i wzorów dla wszystkich państw rozsadzanych działalnością komunistyczną.
Król Aleksander I na ulubionym koniu fot. zbiory rodziny Karađorđeviciów
Również polskie kadry dyplomatyczne i oficerskie widziały w monarsze wytrwałego przeciwnika komunizmu. Kiedy bowiem w dniu 22 lipca 1924 roku król Aleksander I przyjął na audiencji delegację dyplomatów i oficerów polskich, to w relacji ówczesnego pracownika polskiego MSZ Tytusa Komarnickiego zachowała się opinia, że władca Królestwa SHS wzruszył się na wieść, iż polscy oficerowie walczyli przeciwko bolszewikom. Komarnicki napisał wtedy, że: "Audiencja [...] miała charakter wyjątkowo serdeczny i przyjazny. Król nie skąpił nam czasu". Zresztą polski dyplomata wyjątkowo barwnie opisał wygląd samego monarchy: "[...] miał na sobie polowy mundur generalski, na którym widniała wielka gwiazda naszego Virtuti Militari. Młody jeszcze, bo liczący 36 lat, wysmukły i wysoki, krucze połyskujące od swej czarnej barwy włosy, wydatne i szlachetne rysy, ciemne głęboko osadzone oczy, orli nos i pełen powabu i wdzięku uśmiech". Kilka lat później, tj. 6 stycznia 1929 roku, król Aleksander I w obronie ideału zjednoczonego państwa
dokonał przewrotu w Królestwie SHS, zawiesił większość jego instytucji demokratycznych, samemu przejmując pełnię władzy. Decyzję monarchy w środowisku międzynarodowym zewsząd krytykowano, np. brytyjski "The Times" nazwał przeobrażenia jugosłowiańskie "skokiem w ciemność". Tymczasem w Polsce, wcale przecież wtedy nierozpieszczanej przez demokrację, zdawano się rozumieć przeobrażenia dokonane przez króla Aleksandra I, a owe zrozumienie wypłynęło nie tylko z nastawienia ośrodka rządowego i przychylnych mu kół oficerskich, ale też było głoszone przez niezależną polską prasę międzywojenną, a także intelektualistów i społeczników.
Taki obrót spraw monarcha zawdzięczał m.in. grupie polskich przyjaciół. Jeszcze w młodzieńczym wieku wybrał się z wizytą do Warszawy, którą był zachwycony. Poznał tam kilku Polaków, będących autorami przydomku ówczesnego młodego księcia, do którego zawracano się po prostu Kara. Prywatnie król Aleksander I był wielkim pasjonatem znaczków pocztowych, a pasję tę dzielił m.in. ze znanym w międzywojniu polskim adwokatem i teoretykiem prawa Eugeniuszem Falkowskim.
Sylwetkę monarchy dokładniej pozwalają poznać wspomnienia Batowskich – Stanisława Kaczora i jego syna Henryka. Pierwszy był wybitnym polskim malarzem, autorem jednego z najbardziej znanych portretów króla Aleksandra I, który monarsze przypadł do gustu do tego stopnia, że spowodował, aby reprodukcja dzieła znalazła się w słynnej "Historii Jugosławii" autorstwa Vladimira Ćorovicia. W 1931 roku, gdy Stanisław Batowski spotkał się z monarchą jugosłowiańskim, ten wykazał się nienaganną uprzejmością i grzecznością, a także wcale niewynikającym z kurtuazji zainteresowaniem obrazami malarza, prosząc go o wytłumaczenie ich sensu i szczegółowości. Król Aleksander I prowadził także ze Stanisławem Batowskim dyskusje na temat historii Polski, podczas których zwracał szczególną uwagę na wojsko, które przecież było częstym obiektem obrazów malarza. W swoich wspomnieniach Stanisław Batowski opowiadał: "Król Aleksander zapisał się w mej pamięci jako osobistość naprawdę niezwykła, na bardzo wielką miarę wykuta".
Tymczasem Henryk Batowski, wiele lat przebywający na Bałkanach, wówczas doskonale zapowiadający się polski naukowiec, zanotował kilka wypowiedzi króla Aleksandra I na temat Polaków. Można z nich dowiedzieć się, że monarcha jugosłowiański z sympatią i przychylnością odnosił się do całego narodu, jak i spraw polskich. Kiedyś w rozmowie z Henrykiem Batowskim stwierdził, że "ceni sobie wielki patriotyzm Polaków". Król Aleksander I rozumiał czym jest patriotyzm, zachwycał się szczególnie tym w wydaniu polskim prezentowanym przez kadry oficerskie.
Śmierć ideału
Nic więc dziwnego, że gdy 9 października 1934 roku władca Królestwa Jugosławii został haniebnie zamordowany na ulicach Marsylii, polscy oficerowie szczerze go żałowali. Na czele ich licznej reprezentacji podczas pogrzebu króla Aleksandra I, stanął ówczesny dowódca 2 Dywizji Kawalerii w Warszawie, generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, zaś korpus dyplomatyczny reprezentował poseł polski w Belgradzie Władysław Günther-Schwarzburg. Na terytorium Polski odbyły się też liczne akademie upamiętniające monarchę jugosłowiańskiego jako bohatera wojennego i orędownika pokoju międzynarodowego.
Zasadniczo też polskie władze wyraziły głębokie przejęcie wydarzeniami w Marsylii. Prezydent Polski Ignacy Mościcki przesłał depeszę kondolencyjną do małżonki króla Aleksandra I królowej Marii: "głęboko wzruszony ohydnym zamachem, którego ofiarą padł J. K. Mość, król Aleksander, proszę J. K. Mość przyjąć w jej ciężkim bólu wyrazy mego głębokiego współczucia, w którym łączy się cały naród polski". Natomiast minister spraw zagranicznych Józef Beck, który w dniu zamachu będąc gościem prezydenta Mościckiego przebywał na polowaniu w Chodzieży, na wieść o zabójstwie króla Aleksandra I natychmiast powrócił samolotem do Warszawy, po czym złożył kondolencje na ręce posła jugosłowiańskiego Branko Lazarevicia. Wyrazy współczucia wyrazili też szef gabinetu ministra spraw wojskowych ppłk dypl. Adam Korwin-Sokołowski - na polecenie i w imieniu marszałka Józefa Piłsudskiego, a także osobiście premier Leon Kozłowski w imieniu rządu polskiego. Ponadto w poselstwie jugosłowiańskim wystawiono księgę kondolencyjną, do której
ochoczo wpisywali się członkowie rządu, wojskowi wysokiego szczebla, przedstawiciele władz cywilnych, posłowie, senatorowie i samorządowcy. Uroczyste pismo kondolencyjne do Belgradu przesłał również metropolita warszawski i całej Polski Dionizy.
Jeszcze w dniu pogrzebu króla Aleksandra I nad jego trumną różne interesy próbowali realizować przedstawiciele III Rzeszy, której głównym reprezentantem w Belgradzie był Hermann Göring. Ówczesny przewodniczący Reichstagu, twórca Gestapo, kilkukrotny minister III Rzeszy i premier Prus, fotografowany podczas ceremonii najczęściej w towarzystwie marszałka Francji Philippe'a Pétaina, z właściwą sobie megalomanią zredagował podpis na niemieckim wieńcu złożonym przy trumnie króla: "Swemu dawnemu bohaterskiemu przeciwnikowi, z bolesnym wzruszeniem - armia niemiecka". Jugosławia była wszak ważnym potencjalnym partnerem gospodarczym dla III Rzeszy, której przedstawiciele próbowali też pełnić funkcję mediatorów pomiędzy nowymi władzami państwa a znienawidzonymi przez króla Aleksandra I faszystowskimi Włochami. Wkrótce zresztą Belgrad dał się wciągnąć w układy z Rzymem i Berlinem, czym skompromitował i pogrążył ideał polityczny zamordowanego monarchy.
W sumie więc król Aleksander I darzył Polaków bezinteresowną sympatią i szczerym szacunkiem. Nie wyniknęły z tej przyjaźni doniosłe projekty polityczne, ale postawa monarchy jugosłowiańskiego wobec Polski jest klasycznym przykładem, że oprócz przestrzeni, w której rozgrywa się wielka polityka międzynarodowa, istnieją także niepodważalne idee i postawy, będące wzorem postępowań dla projektu pokoju światowego. W ten sposób uwzględniając kontekst Polski, osobę króla Aleksandra I być może najlepiej zdefiniował generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski, którym w niedługim czasie po ceremonii pogrzebowej monarchy w wywiadzie udzielonym dla włoskiej gazety "La Stampa" wypowiedział się w następujących słowach: "Straszna wiadomość o śmierci króla wywołała w całej Polsce, a szczególnie w wojsku nieopisane wrażenie, gdyż była jak uderzenie gromu. Mówię to panu, nie jako dziennikarzowi, lecz jakbym rozmawiał w kole swoich kolegów oficerów. Szacunek jaki żywiliśmy dla króla Aleksandra, jako symbolu bohaterstwa, jest głęboko
wyryty w naszych sercach. Jeżeli kto, to my, Polacy, w pierwszym rzędzie rozumiemy, co znaczy dla Jugosławii ta strata, ponieważ my wiemy, czym jest dla narodu jego wódz".
dr Konrad Sebastian Morawski