Alarm bombowy niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego? Prokuratura ujawnia
Prokuratura nie znalazła sprawców marcowego alarmu bombowego w bloku niedaleko willi Jarosława Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu - ustaliła Wirtualna Polska. Pogróżki miała dostać wówczas szefowa Strajku Kobiet Marta Lempart.
20 marca na skrzynkę mailową Komendy Rejonowej Policji Warszawa V wpłynęła informacja o możliwości podłożenia ładunku wybuchowego w budynku przy ul. Mickiewicza 34/36. To tzw. Szklany Dom - blok mieszkalny na Żoliborzu, znajdujący się w sąsiedztwie domu Jarosława Kaczyńskiego. W oknach budynku podczas ubiegłorocznych protestów Strajku Kobiet wystawiono m.in. "Dziady" i protestowano przeciw polityce Jarosława Kaczyńskiego.
Wspomnianego marcowego dnia, w budynku pojawiło się kilkunastu policjantów. Powód? E-mail o ładunku wybuchowym podłożonym w ich budynku, który miał przyjść na skrzynkę pocztową Marty Lempart, szefowej Strajku Kobiet.
Przed Szklanym Domem zaparkowanych było kilkanaście radiowozów z włączonymi światłami, a nieopodal czekało kilkanaście policyjnych ciężarówek.
W związku z tym funkcjonariusze Policji podjęli czynności służbowe przewidziane przepisami prawa, w tym rozpoznania minersko-pirotechniczne. W wyniku podjętych działań nie ujawniono podejrzanych rzeczy oraz tych mogących stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców, a także potwierdzających podłożenie ładunku wybuchowego. Budynek po sprawdzeniu przekazano administratorowi.
Jak ustaliła WP, sprawą zajęła się warszawska prokuratura.
"Prokuratura Rejonowa Warszawa Żoliborz w Warszawie nadzorowała śledztwo w sprawie o czyn z art. 224a k.k. Z ustaleń śledztwa wszczętego 15 kwietnia wynika, że w dniu 20 marca za pośrednictwem poczty elektronicznej złożono zawiadomienia o zdarzeniu zagrażającym życiu i zdrowiu wielu osób i mieniu w znacznych rozmiarach. W wyniku podjętych działań służb ustalono, że zagrożenie to nie istniało. Postępowanie w sprawie zakończone zostało w dniu 31 maja postanowieniem o umorzeniu śledztwa wydanym wobec niewykrycia sprawców" - informuje Wirtualną Polskę Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prokuratury okręgowej w Warszawie.
Według informacji "Gazety Wyborczej" e-mail o podłożeniu bomby dostała Marta Lempart. I musiała poinformować służby. – Czuję, że ta akcja, choć nie wiem, przez kogo zaplanowana, ma wywołać panikę oraz kontrowersje wśród starszych mieszkańców budynku – mówiła w rozmowie z "GW".
Przypomnijmy, że poprzednie wydarzenia w Szklanym Domu i ich organizatorzy znajdywali się już wcześniej na celowniku policji.
W maju posłowie opozycji Michał Szczerba i Dariusz Joński skierowali do MSWiA interpelację ws. zagrożenia bezpieczeństwa na terenie warszawskiego Żoliborza w rejonie ulicy Mickiewicza.
"Z danych Policji wynika, że głównym problemem, w jakikolwiek sposób związanym z bezpieczeństwem, jest niezgodne z przepisami parkowanie. Nie sposób jednak uwierzyć, że tak intensywne działania dotyczą tylko drobnych wykroczeń. Tam musi się czaić jakieś inne, poważne zagrożenie, o jakim opinia publiczna nie jest informowana, a w dobie pandemii – powinna" - piszą autorzy interpelacji.
I pytają m.in. "kto koordynuje służby firmy ochroniarskiej GROM Group, funkcjonariuszy Komendy Rejonowej Policji Warszawa V, Oddziału Prewencji Policji i Wydziału Wywiadowczo-Patrolowego Komendy Stołecznej Policji; na podstawie jakich przepisów jest taka koordynacja prowadzona?".
W odpowiedzi wiceminister Maciej Wąsik uznał, że pytania opozycji...nie spełniają wymogów interpelacji.
"Należy wskazać, że powyższe wystąpienie nie spełnia wymogów określonych w art. 192 ust. 1 Regulaminu Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, zgodnie z którym Posłowi przysługuje prawo złożenia interpelacji w sprawach o zasadniczym charakterze i odnoszących się do problemów związanych z polityką państwa" - odpisał Maciej Wąsik.
Jak ujawnił TVN24, co najmniej 40 policjantów, umundurowanych i tajniaków w nieoznakowanych radiowozach, pilnuje w ciągu doby okolic domu Jarosława Kaczyńskiego. O bezpieczeństwo wicepremiera powinna dbać Służba Ochrony Państwa, ale tego nie robi.
Nieoficjalnie mówi się, że prezes ufa jedynie ochroniarzom z firmy GROM Group. Tylko w ubiegłym roku ich usługi kosztowały Prawo i Sprawiedliwość 1,65 mln zł.