Al‑Kaida zmienia taktykę i szuka nowych celów
Trwająca od dwóch lat amerykańska wojna z terroryzmem przynosi owoce. Al-Kaida poniosła straty i pod presją została zmuszona do zmiany taktyki. Za wcześnie jednak ogłosić światu wygraną Waszyngtonu - pisze Reuter w przeddzień drugiej rocznicy pamiętnych zamachów z 11 września, za którymi stała Al-Kaida Osamy bin Ladena.
10.09.2003 | aktual.: 10.09.2003 19:17
W tym tygodniu prezydent George W. Bush oznajmił, że udało się pojmać albo zabić dwie trzecie przywódców Al-Kaidy. Faktem jest, że w ręce Amerykanów nie trafił ani bin Laden, ani przywódca talibów mułła Omar, jednak - pisze Reuter - Al-Kaidzie nie udało się przeprowadzić ponownego ataku na Zachodzie na dużą skalę.
Jednak zamiast tego Al-Kaida skoncentrowała się na zamachach w pozostałej części świata - od Casablanki do Karaczi. Nie są tak spektakularne, jak ataki na World Trade Center i Pentagon, ale także przynoszą krwawe żniwo. Na przesłanej niedawno mediom taśmie głos występujący w imieniu Al-Kaidy mówi, że szeregi terrorystycznej organizacji są coraz liczniejsze.
Irak okazją do rozwoju Al-Kaidy
Nie wiadomo, czy to prawda, ani w ogóle ilu członków liczy Al- Kaida. Wielu analityków żywi jednak przekonanie, że bez względu na obecną siłę, powojenny Irak jest znakomitą okazją do rozwoju organizacji.
Nie przesądza to udziału Al-Kaidy w ostatnich głośnych zamachach na siedzibę ONZ w Bagdadzie i szyicki meczet w Nadżafie. Nikt tego w wystarczającym stopniu nie dowiódł. Dla cytowanych przez Reutera ekspertów nie ma jednak wątpliwości, że niestabilność i poczucie zagrożenia utrzymujące się w Iraku są na rękę niedobitkom wiernym bin Ladenowi. Cel ataków nasuwa się sam - to 130 tys. stacjonujących w Iraku amerykańskich żołnierzy.
Sebestyen Gorka z amerykańskiego Terrorism Research Center mówi, że na rosnące wpływy Al-Kaidy w Iraku wskazują niepotwierdzone doniesienia, że wśród podejrzanych o antyamerykańskie zamachy są obcokrajowcy, a nie tylko Irakijczycy.
"W mojej opinii Irak to dla Al-Kaidy bardzo odpowiedni teren do zasilania szeregów i do działania" - powiedział Gorka.
Bin Laden składa swój podpis
To, co się dzieje w Iraku doskonale pasuje do obecnych kryteriów organizacji: to kraj muzułmański, w którym aktywne są stosunkowo niewielkie miejscowe grupy powiązane z Al-Kaidą, a ataki to samobójcze zamachy albo jednoczesne uderzenia w parę miejsc. Tak działając, bin Laden składa niemal swój podpis.
Reuter pisze, że po stracie kilku z pierwszoplanowych aktywistów, Al-Kaida postawiła na operacje na mniejszą skalę, które nie wymagają długiego i starannego planowania, i które - m.in. z tego powodu - trudniej wytropić. Największym wrogiem pozostaje Ameryka, ale ataki nie przypominają już tych z 11 września.
"Oni musieli znaleźć jakoś nowy sposób działania, a trzeba przyznać, że pomysłów mają wiele" - podkreśla David Claridge z londyńskiego Janusian Security Risk Management. - "Chodzi o to, żeby pokazać, że USA nie wygrywają wojny z terroryzmem. Można to zrobić na wiele sposobów".
Wśród celów przez dwa lata znalazły się: Tunezja, Kenia, Bali, Pakistan, Maroko i Arabia Saudyjska. Najkrwawszy zamach przeprowadziła na Bali posądzana o związek z Al-Kaidą lokalna organizacja Dżimah Islamija. Zginęły wówczas 202 osoby, głównie turyści z Zachodu.
Gdzie Al-Kaida się zaczyna i kończy?
Rosnąca liczba takich ugrupowań, jak Dżimah Islamija, pokazuje, jak trudno określić, gdzie Al-Kaida się zaczyna i kończy.
"To zależy od tego, co się rozumie pod nazwą Al-Kaida" - powtarzają zachodni analitycy zajmujący się terroryzmem. Dlatego tak trudno powiedzieć autorytatywnie, jakie realne zagrożenie stanowi organizacja bin Ladena. Ona sama w dużej mierze została zniszczona, ale wciąż funkcjonują na jej obrzeżach środowiska islamskich radykałów, fanatyków oddanych swej zabójczej ideologii.
"Al-Kaida nie jest jednolitą, centralnie kierowaną organizacją. Bardzo różni się od klasycznych grup terrorystycznych" - podkreśla Gorka. - "Wielu ludzi, którzy nazywają się, albo chcieliby się nazwać bojownikami Al-Kaidy, nigdy nie było w Afganistanie, ani nie szkoliło się w obozach Al-Kaidy w innych krajach. Uważają, że podzielają te same wartości, więc sprawiają wrażenie, że należą do jednej struktury".
Czy Amerykanie zrozumieją Al-Kaidę?
Pozostaje pytanie, które stawia sobie David Claridge. Brytyjski ekspert zastanawia się, czy Amerykanie na pewno zrozumieli, jakie zmiany zachodzą w Al-Kaidzie.
"Stany Zjednoczone odniosły znaczące sukcesy rozpracowując to, co Al-Kaida już zrobiła; pytanie, czy tak samo poradzą sobie z wytropieniem i zapobieżeniem temu, co Al-Kaida planuje w przyszłości" - mówi Claridge.