Aktywiści w USA wzywają do ograniczenia dostępu do broni
Masakra w mieście Newtown w stanie Connecticut niemal natychmiast uaktywniła zwolenników ściślejszej kontroli dostępu do broni palnej w USA. Przed Białym Domem pojawiła się grupa aktywistów wzywających prezydenta Baracka Obamę do podjęcia natychmiastowych działań. Według informacji CNN wszystkie trzy sztuki broni, które miał przy sobie zabójca zostały kupione legalnie i należały do jego matki.
Strzelanina w szkole
Sprawca masakry Adam Lanza miał pistolety: Glock i Sig Sauer. W samochodzie, którym podjechał pod szkołę znaleziono także karabin. Zabijając 20 dzieci i 6 osób dorosłych oddał około 100 strzałów. Potem odebrał sobie życie.
Według informacji telewizji CNN, powołującej się na osobę ze służb prowadzących dochodzenie, wszystkie trzy sztuki broni zostały kupione legalnie i były zarejestrowane na matkę zabójcy.
Przed Białym Domem kilka godzin po tragedii zebrała się grupa aktywistów wzywających administrację prezydenta Baracka Obamy do akcji zmierzającej do ograniczenia dostępu do broni. - Dziś jest ten dzień. Kraj jest z tobą, prowadź nas - mówił pod adresem prezydenta jeden z nich.
Na stronie Białego Domu "We the People" pojawiła się petycja wzywająca Baracka Obamę do ograniczenia dostępu do broni. W ciągu kilku godzin złożono pod nią ponad 25 tys. podpisów, czyli liczbę wystarczającą do tego, by administracja musiała udzielić na nią odpowiedzi.
Burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg, który przewodzi koalicji burmistrzów amerykańskich miast wzywających do ograniczenia dostępu do broni wydał po masakrze w Newtown specjalne oświadczenie.
"Ograniczyć dostęp do broni"
"Wszystko, co słyszeliśmy do tej pory, to była jedynie retoryka. Nie widzimy natomiast przywództwa, ani ze strony Białego Domu, ani ze strony Kongresu. To się musi skończyć już dziś" - czytamy w oświadczeniu Bloomberga.
Agencja Reutera przypomina, że w Stanach Zjednoczonych nie było żadnej znaczącej zmiany prawa dotyczącego broni od 1994 roku. W 2004 roku wygasł natomiast zakaz posiadania półautomatycznych karabinów określanych mianem broni zaczepnej.
Po masakrze także część polityków wezwała prezydenta Obamę do podjęcia inicjatywy mającej ograniczyć dostęp do broni. Demokratyczny Senator Sen. Frank Lautenberg ze stanu New Jersey powiedział: - Amerykanie mają już dość tego, że po takich masakrach jak ta w Newatown, Waszyngton nie podejmuje żadnego działania, by zatrzymać rozlew krwi. Jeśli nie podejmiemy żadnej akcji wciąż będą się zdarzać takie tragiczne strzelaniny. Tak jak powiedział prezydent Baracka Obama musimy podjąć działania niezależnie od polityki.
Demokratyczna kongresmenka z Nowego Jorku Carolyn McCarthy: - Politycy w Waszyngtonie z obu partii i z organizacji takich jak NRA mówią, że teraz nie jest czas na to, by rozmawiać o tym jak ograniczenie dostępu do broni może przyczynić się do ochrony życia Amerykanów. Zgadzam się, czas na rozmowy w tej sprawie był dużo wcześniej, zanim zginęły dzieci w Connecticut.
NRA, o którym wspomina kongresmenka McCarthy to: National Rifle Association of America - Krajowe Stowarzyszenie Strzeleckie Ameryki - jedna z głównych organizacji broniących prawa do posiadania broni Amerykanów, które gwarantuje im druga poprawka do konstytucji.
Co zrobi Obama?
Prezydent Barack Obama w oświadczeniu wygłoszonym po masakrze nie odniósł się jednoznacznie do kwestii zaostrzenia kontroli dostępu do broni powiedział jednak m.in.: - Jako kraj przechodziliśmy to zbyt wiele razy, czy to w szkole podstawowej w Newtown, czy w supermarkecie w Oregon, czy w świątyni w Wisconsin, w kinie w Aurorze, czy na ulicach Chicago - mówił wymieniając miejsca, gdzie doszło do strzelanin.
- Te dzieci były naszymi dziećmi i musimy wspólnie podjąć efektywne działania, by zapobiec kolejnym tragediom, niezależnie od politycznych zapatrywań - stwierdził Barack Obama.
Tomasz Bagnowski