Akta inwigilacji prawicy nie zostały odtajnione
Akta jednego z najważniejszych śledztw, które
miały odsłonić kulisy operacji służb specjalnych po 1989 r., nie
zostały jednak odtajnione - informuje "Gazeta Wyborcza".
W piątek prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko płk. Janowi Lesiakowi, byłemu szefowi zespołu inspekcyjno- operacyjnego w UOP, który od 1991 do 1997 r. prowadził działania przeciwko PC, partii braci Lecha i Jarosława Kaczyńskich, oraz innym ugrupowaniom prawicy i lewicy.
Do sądu trafiło ponad 20 tomów akt. Z tego tylko zarzut wobec Lesiaka jest jawny. Tymczasem prezes PiS Jarosław Kaczyński odtajnienie sprawy inwigilacji prawicy zapowiadał przed wyborami i po nich, przypomina "Wyborcza".
Lesiak do niczego się nie przyznaje. - Nie było podsłuchów, nie było osobowych źródeł informacji ani w kierownictwie tych partii, ani wśród ich członków, nie było informacji co do struktur, co do frakcji, jeżeli one powstawały, nie ma więc mowy o rozpracowywaniu - powiedział "Gazecie".
Istnienie płk. Lesiaka, jego zespołu oraz szafy z dokumentami świadczącymi o inwigilacji ujawnił przed wyborami 1997 r. Zbigniew Siemiątkowski, ówczesny koordynator ds. służb specjalnych. (PAP)