Akt oskarżenia ws. śmiertelnego porażenia prądem nastolatka
Do wrocławskiego sądu trafił akt oskarżenia
przeciwko dyrektorce wrocławskiego gimnazjum, policjantowi oraz
dyspozytorowi z pogotowia energetycznego, którzy są oskarżeni o
narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia 14-letniego ucznia.
25.07.2007 | aktual.: 25.07.2007 16:06
Filip R. został porażony śmiertelnie prądem, gdy grał w piłkę na boisku szkolnym. O awarii oskarżeni wiedzieli wcześniej, ale nie zlikwidowali zagrożenia. Grozi im od 3 do 5 lat więzienia.
Do śmiertelnego wypadku doszło 30 lipca 2006 r. w centrum Wrocławia. 14-letni Filip R. grał z kolegami w koszykówkę. Gdy piłka wpadła na mur okalający boisko, uczeń wszedł na niego. Tymczasem na murze znajdowała się jeszcze metalowa siatka, która - jak się okazało - była pod napięciem.
Jak wynika z aktu oskarżenia, 14-latek wdrapał się na mur, stojąc na obręczy kosza dotknął metalowej konstrukcji znajdującej się na murze, w wyniku czego został śmiertelnie porażony prądem. Przybyli na miejsce lekarze próbowali przewieźć chłopca do szpitala. Jednak w trakcie przenoszenia do karetki jego stan gwałtownie się pogorszył. Mimo reanimacji chłopiec zmarł.
Wrocławska prokuratura zarzuca Ewelinie G., zawieszonej obecnie dyrektorce Gimnazjum nr 3 we Wrocławiu, że mimo ciążącego na niej obowiązku opieki, naraziła Filipa R. na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Dyrektorka - jak wynika z aktu oskarżenia - wiedziała od woźnej o "przebiciu prądu na metalowy płot" przynajmniej od dwóch tygodni i nie podjęła żadnych działań, aby usunąć awarię. Kobiecie grozi do 5 lat więzienia.
Policjant Krzysztof C. - według prokuratury - nie dopełnił swoich obowiązków w ten sposób, że nie przyjął w połowie lipca od Barbary C., mieszkającej niedaleko boiska, zgłoszenia o istniejącym na boisku szkolnym zagrożeniu. Ponadto policjant nie podjął w tej sprawie żadnych kroków zmierzających do zabezpieczenia miejsca. Funkcjonariusz polecił jedynie kobiecie zadzwonić na pogotowie energetyczne. Policjantowi grozi do 3 lat więzienia.
Natomiast Zygmunta L., dyspozytora pogotowia energetycznego prokuratura oskarża o to, że naraził Filipa R. i inne nieustalone osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Jak wynika z aktu oskarżenia, dyspozytor nie przyjął zgłoszenia od Barbary C. o istniejącym zagrożeniu na boisku. Ponadto nie podjął w tej sprawie żadnych czynności. Dyspozytorowi grozi do 5 lat więzienia.
Barbara C., która usiłowała powiadomić odpowiednie służby o zagrożeniu, dowiedziała się o niebezpiecznej siatce od syna Jarosława C., studenta IV roku Akademii Medycznej. Jarosław C. grając w piłkę na boisku szkolnym sam został porażony prądem, ale lekko i nie doznał większych obrażeń. Zdarzenie miało miejsce 13 lipca i student natychmiast powiadomił matkę, która podjęła interwencję.
Barbara C. o przebiciach prądu rozmawiała również ze szkolną woźną Marią G. Woźna przyznała, że na początku lipca słyszała o przypadkach rażenia prądem od uczniów. Po rozmowie z Barbarą C. woźna poinformowała o wszystkim dyrektorkę gimnazjum Ewelinę G., która - jak wynika z aktu oskarżenia - nie zrobiła w tej sprawie nic. Pół miesiąca później z powodu porażenia prądem zmarł 14-letni Filip R.
Jak wynika z opinii biegłych z zakresu elektroenergetyki, przebicie prądu nastąpiło wskutek przetarcia się dwóch warstw izolacyjnych przewodu zasilającego pobliski zakład. Biegli stwierdzili też, że "przyłącze napowietrzne" pod napięciem ok. 230V nie było nadzorowane, nie podlegało okresowym przeglądom instalacji elektrycznych.
Oskarżeni nie przyznali się do winy i złożyli obszerne wyjaśnienia. Zdaniem prokuratury, wyjaśnienia te w świetle zgromadzonego materiału są niewiarygodne.