Akt oskarżenia wobec pilota Sokoła rozbitego w Iraku
Do 8 lat więzienia grozi por. Sylwestrowi M., oskarżonemu przez wojskową prokuraturę o nieumyślne spowodowanie w 2004 r. w Iraku katastrofy śmigłowca Sokół, w której zginęło 3 polskich żołnierzy.
30.12.2005 | aktual.: 30.12.2005 16:23
W czwartek Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie skierowała akt oskarżenia wobec pilota do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie - poinformował ppłk Dariusz Knapczyński z tej prokuratury.
Sylwestra M., dowódcę rozbitej maszyny, oskarżono o umyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lotniczym i nieumyślne spowodowanie w ten sposób katastrofy lotniczej z ofiarami śmiertelnymi - za co kodeks karny przewiduje od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
Zarzut postawiono w lipcu tego roku. Oskarżony nie przyznał się do niego i złożył wyjaśnienia. Prokuratura nie stosowała wobec pilota żadnych środków zapobiegawczych. Sylwester M. sam doznał obrażeń w wyniku katastrofy. Przez dłuższy czas leczył się i przechodził rehabilitację.
Śmigłowiec W-3 Sokół, służący w polskim kontyngencie w Iraku, rozbił się 15 grudnia 2004 r. pod Karbalą. W katastrofie zginęli: drugi pilot mł. chor Paweł Jelonek, strzelec pokładowy mł. chor. Karol Szlązak i lekarz ppłk Jacek Kostecki. Dowódca, drugi strzelec i drugi pasażer - także lekarz - zostali ranni.
Komisja Badania Wypadków Lotniczych MON stwierdziła, że przyczyną tragedii był błąd pilota, który zbyt gwałtownymi manewrami doprowadził do wyłączenia silników przez automat zapobiegający nadmiernemu rozpędzeniu turbiny.
Jak ustaliła komisja, śmigłowiec lecąc na wysokości 18 metrów wspiął się wyżej, by przelecieć nad linią wysokiego napięcia, po czym gwałtownie zanurkował. Po tym manewrze nie zdołał wznieść się, by uniknąć zderzenia z drzewami. Lecąc z wyłączonymi silnikami maszyna zawadziła o drzewa i uderzyła w ziemię łamiąc belkę ogonową, co wprawiło w ruch wirowy kabinę, która uderzyła o ziemię najpierw jednym, potem drugim bokiem. Gdyby wyłączenie silników nastąpiło na większej wysokości, załoga miałaby dość czasu, by śmigłowiec mógł wylądować na tzw. autorotacji.
Komisja, której wnioski były jedną z podstaw ustaleń prokuratury, podkreśliła, że loty w Iraku odbywają się w specyficznych warunkach; wobec ryzyka ostrzału piloci są zmuszeni latać bardzo nisko, wykonując szybkie manewry.
Nadal zawieszone jest śledztwo w sprawie katastrofy śmigłowca, który w grudniu 2003 r. rozbił się pod Warszawą z ówczesnym premierem Leszkiem Millerem i 13 osobami na pokładzie.
Prokuratura wojskowa czeka na opinie lekarzy co do ostatecznego charakteru obrażeń rannych w wypadku. Od tego, czy uszczerbek na zdrowiu był lekki czy ciężki, zależy ostateczna kwalifikacja prawna czynu zarzucanego pilotowi mjr. Markowi Miłoszowi. Jest on podejrzany o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa powstania katastrofy oraz o nieumyślne spowodowanie samej katastrofy.